sobota, 11 lutego 2017

Rozdział 18

*Hermiona*
-Rozkochasz w sobie i przeciagniesz na naszą stronę Adama LaKatze- powiedział dyrektor Dumbledore.
-Nie! Nie zgadzam się!- pierwszym który się odezwał był Ronald. Oczywiście że on. Z dnia na dzień było coraz lepiej miedzy nami, dalej czułam do niego strach po mieszany z obrzydzeniem. Zwłaszcza przez sny, które mnie nawiedzały. Nie mogę o tym myśleć muszę znaleźć Draco...
-Ja.. Panie dyrektorze- za to że jestem taka miła dla niego powinni mi dać order Merlina!
-Nie wiem czy ja dam radę, potrzebuje trochę czasu...
-Oczywiście Panno Granger.
-Panie dyrektorze czy to już wszystko?
-Tak możecie iść, spotkamy sie za dwa dni o tej samej porze. Oczekuje twojej odpowiedzi panno Granger. Dobranoc.
Szybko z biegłam po schdach.
-Hermiona!- usłyszałam wołanie, nie odwrociłam się szłam dalej. W głowie analizowałam wszystko, plusy i minusy. Nie wiem juz sama czy było więcej plusów czy minusów. Do jednych z największych plusów mogłam zaliczyć to że nie musiałbym kryć się ze swoją znajomością ze slizgonami, jednak z drugiej strony nie jestem pewna co do znajomości z Adamem. Adam w stosunku do mnie jest dość specyficzny.... Nie wszystko muszę na spokojnie przeanalizować i porozmawiać jeszcze raz z Draconem.
-Pokój i zgoda- nasze nowe hasło było dość śmieszne biorąc pod uwagę stosunki, które panowały miedzy nami.Nawet nie zdziwiłam się gdy weszłam do naszego pokoju i zobaczyłam że na podłodze leżą ciuchy.
-Malfoy!
-Czego chcesz?!- jaśnie pan nawet nie raczył pojawić się w salonie.
-Musimy coś ustalić, w tej chwili masz się tu pojawić!
-Nigdy więcej mi nie rozkazuj, rozumiesz? Myślisz że jak jakimś cudem wkupiłaś się w łaski czarnego Pana, nie obchodzi mnie czy dałaś mu dupy czy nie. Dla mnie zawsze będziesz plugawą małą wredną szlamą. Pomyłką tego świata, która nigdy nie powinna się tu pojawić...
-Musimy pospieszyć się z zadaniem- przerwałam mu, w moich oczach zaczęły zbierać się łzy. On natomiast odwrócił się i wszedł do swojego pokoju.
Nie czekałam dużej po prostu się odwróciłam i wybiegłam z pokoju. 
Biegłam ile sił w nogach, na początku chciałam pobiec do moich dawnych przyjaciół, ale potem przypomniałam sobie ,że to już nie jest ta sama przyjaźń, że nie mogę im ufać. Zawsze gdy Malfoy mnie obrażał miałam w nich wsparcie. Druga myśl jaka mnie nasza to aby iść do ślizgonów. Ale co niby miałabym powiedzieć Pansy? Przecież to czysta prawda.
Sowiarnia. Miejsce które jest rzadko odwiedzane przez uczniów. Łzy zasłaniały mi drogę, gdy poczułam że na kogoś wpadłam. Nie zwróciłam na tą osobę uwagi, jedyne o czym marzyłam to, żeby wznowić mój bieg.
-Granger!
Odwróciłam się do osoby, która zawołała moje nazwisko, a w moich oczach zebrało się jeszcze więcej łez.
- Ani mi się waż uciekać, jesteś gryfonką, powiedz mi co się stało.Proszę.
-Pansy, to nic ważnego..
-Nic ważnego? Tak, to wyjaśnij mi czemu biegniesz cała zapłakana?
-Ja.. To naprawdę nic, Malfoy on po prostu przypomniał mi kim jestem.
-Nie rozumiem....
-To długa opowieść.
-Mam czas, choć do mojego dormitorium.
Parkinson, należała do osób, która gdy coś chciała to dostawała to. Wiedziałam że i tak bym z nią nie wygrała. Szybko zeszłyśmy do lochów. A chwilę później już siedziałyśmy w jej dormitorium z szklanką ognistej.
-Mów.
-Nie wiem od czego zacząć...
-Proponuje od początku- powiedziała Pansy. Uśmiechnęłam się.
-Wszystko zaczęło się psuć od moich urodzin, od tej imprezy. A raczej dzień później. Nie wiem co się stało. Przez pierwsze dni milczał. Próbowałam z nim rozmawiać.- kolejna szklanka ognistej znalazła się w mojej ręce, wiedziałam że trzeźwa nie wyjdę z pokoju jedynej osoby, której ufałam.
-O naszych zadaniach prefektów próbowałam z nim rozmawiać nic, ignorował mnie traktował jak powietrze. Następnie w ogóle nie było go w dormitorium, na patrolach się mijaliśmy, albo po prostu nie rozmawialiśmy. Na lekcjach było tak samo, a nawet gorzej. Ignorował mnie, interesował się wszystkim tylko nie mną - kolejna szklanka ognistej i kolejny łzy opuściły moje oczy.
-Wiem, to brzmi idiotycznie, ale ja naprawdę potrzebuję jego pomocy przy zadaniach prfektów. Przez ostatnie dwa tygodnie zrobiło się jeszcze gorzej. Zauważyłaś że Draco, opuszcza lekcje?- kiwnęła głową i dolała mi ognistej.
-Jest u nas, codziennie gdy wchodzę do naszego pokoju widzę ciuchy, codziennie innej dziewczyny. Dzisiaj zostałam wezwana do dyrektora. Ja, Harry i... i Ron. Dyrektor kazał, a raczej podał taką propozycję że mam rozkochać w sobie Adama..- kolejna szklanka.
-Oczywiście to była tylko propozycja, ale ja wiem że muszę się zgodzić, byłoby to dla nich zbyt podejrzane. Poszłam do pokoju bo doszłam do wniosku że Malfoy, musi o tym wiedzieć. Zawołałam go, nie słuchał to kazałam mu zejść, ale wiesz...
-Malfoy'om się nie rozkazuje- dokończyła Pansy.
-Dokładnie, wściekł się. Zaczął krzyczeć na mnie. Powiedział mi że jestem tylko szlamą nie obchodzi go to jak stałam się śmierciożercą, czy przespałam się z Czarnym Panem czy nie, jestem pomyłką tego świata i mnie tutaj nawet nie powinno być.-  Wyciągnęłam z ręki Pansy butelkę, nie zwracałam uwagi na to że jutro będę mieć kaca. Po prostu chciałam zapomnieć choć raz.
-Hermiona, jesteś dla mnie jak prawdziwa przyjaciółka. Nie wiem co się stało ze Smokiem, co się wydarzyło między wami, ale on musi czuć się teraz zraniony. Daj mu trochę czasu. Dziś zostań u mnie.
-Wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze- wyszeptałam cicho- że ja go nadal kocham.
Położyłam się i zasnęłam. Była 20 gdy się obudziłam, spałam jakieś dwie godziny. Pansy, pewnie była na kolacji. Nie miałam ochoty na spotkanie z kimkolwiek. Poszłam do naszego pokoju wspólnego. Usiadłam przed kominkiem, a z moich uczu znów zaczęły płynąć łzy. Co jeszcze mnie spotka w tym popieprzonym roku? Nie zwracając uwagi że leże przed kominkiem usnełam.
*Draco*
Siedziałem przed kominkiem czekając, aż Granger wróci. Po tym jak wybiegła zrozumiałam że może trochę za ostro ją potraktowałem , nie zrozumiałem o co jej chodziło z tym że mamy się pospieszyć z zadaniem, wiem że zostało nam nie wiele czasu, ale no bez przesady. Wybiła 19, czas na kolację. Wstałem i poszedłem do Wielkiej Sali. Usiadłem pomiędzy Zabinim, a Nottem. Szukałem jej w tłumie, ale jej nigdzie nie było. Dwadzieścia minut po moim przyjściu pojawiła się Pansy. Miała lekko czerwone oczy, płakała. Znam ją na tyle dobrze że wiem kiedy jest szczęśliwa a kiedy smutna. Usiadła naprzeciwko mnie. Nie mówiła nic, zresztą jak ja. Może ona będzie wiedzieć gdzie jest Granger?
Czekałem aż kolacja dobiegnie końca, gdy wybiła dwudziesta wszyscy się podnieśli i zaczęli opuszczać wielką salę.
-Pansy, możesz chwilę poczekać?- kiwnęła głową i czekała aż wszyscy wyjdą.
-Wiesz gdzie jest Granger?
-Śpi u mnie wypiła za dużo, na prawdę Draco, musiałeś ją zwyzywać przeszła już wystarczająco dużo.
-Mogę z nią porozmawiać?
-Śpi.
-To ważne.
Ja nie ustępuję. Wstała a ja poszedłem za nią, weszliśmy do Pokoju Wspólnego a później na lewo do dormitorium dziewcząt.
-Draco, jej tu nie ma. - powiedziała Pansy.
Zdenerwowałem się bo jak jej coś się stało? Odwróciłem się na pięcie i poszedłem do naszego pokoju wspólnego. Miałem już wchodzić do dormitorium gdy zauważyłem małą postać leżącą przed kominkiem. Granger. Podszedłem do niej. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do jej pokoju.
-Przepraszam że nie potrafię się dla ciebie zmienić.
Pocałowałem ją w czoło i wyszedłem.
*
Krótko, ale jest. Rozdział za 2 tygodnie nie obiecuje wcześniej, ale skończę to opowiadanie!

wtorek, 27 grudnia 2016

Rozdział 17

Ciepły wrzesień zamienił się w deszczowy październik. Od urodzin Hermiony wiele się zmieniło. W sumie można nazwać to powrotem do starych nawyków... Chodzi tutaj przede wszystkim o najbardziej pożądanego ucznia Hogwartu, Draco Malfoya.
Ani jego przyjaciółka, anie jego współpracownica nie zdawały sobie sprawy z tego że Draco, podsłuchał ich rozmowę... Słyszał już nie jedną rozmowę na swój temat. Słyszał już nie raz że jest dupkiem bez serca, który nie interesuje się nikim, że uważa się za Pana tego świata. Najczęściej słyszał te słowa od niej. Wtedy się z tego śmiał i jeszcze bardziej ją poniżał, ale teraz było inaczej. Zamiast zaboleć, jak zawsze jej, to zabolało jego. Unikał jej. Gdy ona wchodziła do pokoju on z niego wychodził. W weekendy gdy ona wstawała on kładł się spać. Coraz rzadziej go widziała samego. Coraz rzadziej  z nim rozmawiała. A coraz częściej on był widywany z Charllotą, i to bolało najbardziej. Bolało ich, ale żadne z nich nie wiedziało co zrobić.
Był piątek popołudniu Draco siedział przy stole swojego domu i obserwował wszystkie uczennice. Szukał jakiejś zdobyczy na jedną noc.
-Draco?
-Czego Nott?!- warknął, przez nią znów stał się zimną osobą.
-Draco, spokojnie... Za trzy tygodnie gramy mecz. Ja wiem ze to puchoni... Ale mieliśmy do tej pory tylko jakieś pięć, a Diabeł chce się zgrac z tym nowym ścigającym
-Dziś o 18 na boisku
-Zarezerwowałeś boisko?
-Nie...
Na jego ustach pojawił się uśmiech nr. 3 czytaj cześć mała mam ochotę na szybki numerek z toba.
-Draco!- nie odwrócił się bo wiedział że to Parlinson, podszedł do blondynki.
-Amy, co taka smutna siedzisz?Mogę zawsze ci humor poprawac- wyszeptał do jej ucha. Położył rękę na jej biodrze a ona objęła go w pasie.
-Draco, co z eliksirami?- zapytał krzycząc z drugiego końca stołu Diabeł.
-Pozdrowcie go odemnie.
-To co Draco idziemy do ciebie?
*
Biegłam w pośpiechu na obiad, na mojej poprzedniej lekcji czy transmutacji McGonagall mnie zatrzymała i poprosiła o przyjście dzisiaj na kolejne spotkanie członków Zakonu. Oczywiście miałam o tym nie informować Malfoy'a, bo Minerva nie chciała żeby ktokolwiek o tym wiedział. Ta żeby to jeszcze go obchodziło. Od kilku dni mnie unikał. Próbowałam z nim rozmawiać każdy próbował, ale on to miał daleko w dupie. Zatrzymałam sie przed wielka salą i nie zauważyłam ze ktoś stoi przed mną.
-Przepraszam nie zauważyłam cię.
-Nic się nie stało
-Jestem Hermiona a ty?- usmiechnelam się ciepło.
-To co Draco, idziemy do mnie czy do ciebie?- usłyszałam piskliwy glos.
-Do mnie to chyba oczywiste.
-Jestem Steve.
-Wybacz Steve, ale muszę już iść.
-Do zobaczenia Hermiono!
Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Było mi przykro. Ciągle mnie unikał nawet na mnie nie spojrzał o rozmowie nie wspominając. Kilka razy rozmawiałam z Zabinim, Nottem, a nawet LaKatze oni sami nie rozumieją o co chodzi. Na urodzinach wszystko było dobrze. Aż do następnego dnia kiedy weszłam do naszego salonu. Na naszej wspólnej kanpie leżała półnaga blondynka. Gdy próbowałam zwrócić szanownemu panu uwagę to ten warknął nawet nie raczył powiedzieć, że jest teraz zajęty i żebym delikatnie mówiąc spierdlała. Ja unikałam jego a on mnie.
Na obiedzie, którego prawie w ogóle nie tknęłam, siedziałam cicho i ignorowałam wszystkich i wszystko. Ginny, starała się zwrócić na siebie moją uwagę co wyszło jej na marne.
-Idę pod klasę- powiedziałam do moich pseudo przyjaciół. I nie czekając na ich odpowiedz udalam się pod klasę. Stała tam już Pansy, ale zauwazylam że nie daleko stoi Neville i postanowiłam że później porozmawiam z przyjaciółką.
Dziesięć sekund po zadwonieniu dzwonka w drzwiach pojawił się Snape.
-Do klasy- warknął.
Zajełam jak zawsze drugą ławkę w środkowym rzędzie. Za mną usiadł Harry razem z Ronem.
Od kilku minut pracowalismy w ciszy, ale Severus postanowił ją przerwać.
-Zabini!
-Hmm?
-Gdzie jest Malfoy?
-Poszedł do siebie i kazał profesora pozdrowic- powiedział Diabeł a cała klasa wybuchała śmiechem.
-Granger!
-Tak, panie profesorze?- w szkole byłam tylko uczennica z domu lwa, którą on jako wieczny slizgon musiał tępić.
-Wiesz może dlaczego nie ma Dracona na lekcji?
-Niby dlaczego miałabym wiedzieć gdzie co i z kim robi?
Kretynko! Po co dodawalas to z kim?! Poczułam na sobie palący wzrok Pansy i Adama.
-Jako Prefekt Naczelna, powinnaś się interesować co się dzieje z Twoim WSPÓŁPRACOWNIKIEM.
-Może Zabini będzie...
-10 punktów od Gryffindoru a teraz jeśli w przeciągu 10 minut nie pojawisz sie tutaj z panem Malfoy'em to odejmę twojemu donowi 50 punktów za każda minute spóźnienia i nie waz się wracać bez niego.
Wściekła wstałam z krzesła. O ile z sali wyszłam spokojnie to teraz biegłam najszybciej jak potrafiłam. Przeklinajac Snapea wpadłam do salonu.
-Malfoy! Ruszaj się w tej chwili. Licze do 5. 1,2,3,4
-Czego kurwa chcesz?- przede mną stanął blondyn, był bez koszulki z opadającymi dresami i roztrzepanymi włosami.
-Mamy dokładnie 6 minut i 13 sekund na pojawienie sie na elikirach.
-Nigdzie nie idę.
-Draco, wracaj do mnie- w jego  drzwiach stanęła ta sama blondynka z którą widziałam go przed chwilą.
-Moment.
-Idziemy- chwyciłam go za rękę, ale on zrobił cos czego bym się nie spodziewała
-Nie dotykaj mnie, dla mnie nadal jesteś szlamą.
Inczej tego nie da się określić niż no kurwa ała. Ale nie pokaże mu że mnie to zabolało, nie tym razem.
-Słuchaj mam to daleko gdzieś co o mnie myślisz, nie mam nawet najmniejszej ochoty przebywać w twoim towarzystwie ale jeśli za pięć minut nie pojawie się na lekcji razem z toba to mój dom straci punkty, a ja tego nie chce. Więc bierz dupe w troki i idziesz ze mną a później wrocisz tu do swojej dziwki-nie uzywałam takich określeń prawie nigdy, ale teraz sytuacja była wyjątkowa i nie miałam wyboru.
Odwrócił się na pięcie, wyszeptał cos dziewczynie do ucha po czym założył na siebie zwykłą bluzę i nie czekając na mnie ruszył w stronę lochów. Przez całą drogę nie odezwał się do mnie ani słowem. Do sali weszlismy równo gdy minęło 10 minut.
-Draco, dlaczego nie ma cię na lekcji a gdy się na niej pojawiasz to w takim stroju- powiedział profesor i spojrzał na niego krytycznie.
-Pracowałem nad pewnym projektem, zadaniem.
-I sam go wykonujesz czy nie masz przypadkiem do tego partnerki?
Czyli chodzi mu i nasze zadanie. Super mam przerabane. Oczywiście ze pan wielki Draco Malfoy musiał zawsze postawić na swoim. Porozmawiał jeszcze chwilę z nauczycielem. Nie zaszczycając nikogo ani jednym spojrzeniem wyszedł z klasy. Ostatnie pol godziny lekcji minęło bardzo szybko. Ja wychodziłam jako ostatnia z klasy z reszta jak zawsze.
-Granger?
-Słucham Severusie?
-Jeszcze jeden błąd Dracona i wasza misja może nie pójść po waszej myśli. Jest październik na grudzień macie mieć opracowany plan działania. Pamiętaj.
Kiwnełam głową i wyszłam.
Przed salą czekali na mnie Ronald z Harrym.
-Herm, wszystko w porządku?-zapytał Potter.
-Tak dostałam ostrzeżenie i 20 punktów od naszego domu za to ze pan urodziłem się po to aby denerwowac i ruchac wszystko wyruchac, wolał zaliczać jakąś panienkę.
-Nieprzejmuj się Herm... -zaczął Ron
-Słuchajcie myślicie że to zadanie o którym mówił Snape ma cos wspólnego z tym ze Malfoy jest smierciozercą?
-Harry, znowu zsczynasz?
-Hermiono, po prostu. Nieważne chodźmy do Dumbledora.
Milczelismy znowu. Z reszta co ja miałam powiedzieć tak naprawdę nic już nas nie łączy.
-Drops- powiedział Harry a posag przesunął się.
Bardzo kreatywnie stary Dropsie.
Zapukałam delikatnie.
-Wejść!
Za swoim mosiężnym biurkiem siedział Dumbledore.
-Siadajcie- powiedział, probowałam zobaczyć co znajduje się na mapach, które dyrektor pospiesznie zaczął składać.
-Mam dla was zadanie a w zasadzie dla ciebie Hermiono- już się rwe do wykonania go.
-Rozkochasz w sobie i przeciągniesz na naszą stronę, Adama LaKatze....
*
Rozdział dodawany z telefonu więc przepraszam za jakiekolwiek błędy 

czwartek, 25 sierpnia 2016

Rozdział 16 cz.2- Urodziny

Rozdział pisany z perspektywy Hermiony.


Granger!
Zadbałem już o to żeby na twojej imprezie było do picia coś więcej. Będę zaraz po kolacji z moja wesołą gromadka. Mam nadzieje że pojawimy się przed baranim stadem.
Draco.
PS. Wszystkiego najlepszego.

Na moich ustach pojawił się uśmiech. Gdy zobaczyłam te róże moją pierwszą myślą było to że są one od Marvola. Przecież to od niego dostałam róże, tylko że czarną. Obydwoje byli w jakimś stopniu do siebie podobni. Opanowani, wyniośli, każdy się ich bał, rzadko kiedy okazujący uczucia. Spojrzałam na zegarek, była już 17, co oznaczało że do kolacji zostało dwie godziny a do przyjścia gości niecałe trzy. Mam jeszcze tyle rzeczy do zrobienia. Nie wiele myśląc zawołałam skrzatkę, co prawda nie lubiłam się wysługiwać tymi mały stworzeniami, ale tym razem nie miałam wyjścia!
-Łezko!- przede mną pojawiła się już dobrze mi znana istota.
-Tak panienko?
-Proszę cię, o pomoc.
-Zrobię wszystko o co panienka poprosi- powiedziała posłusznie skrzatka.
-Przygotuj na godzinę 19, najpóźniej. Dużo przekąsek, kilka owoców, i różnych rodzajów ciast.
-Coś jeszcze?
-Hmm.- o czymś nie pamiętam. Wiem!- Łezko, jeszcze tort urodzinowy. Resztą zajmę się sama.
Ukłoniła się przede mną i zniknęła z dźwiękiem teleportacji.
Rozejrzałam się po salonie. Był dużo i to stanowiło jeszcze większy plus. Wziełam różdżkę do ręki i zabrałam się do pracy. Wyczarowałam jeden długi stół i ustawiłam go pod ścianą. Sofę przeniosłam, tak że znajdowała się po prawej stronie kominka, a po lewej wyczarowałam drugą. U szczytu stołu postawiałam po jednym fotelu.
Teraz kolej na dekoracje. Wyczarowałam zielony obrus, trzy duże wazony i jeden mniejszy. Do mniejszego dałam róże od Dracona i postawiłam na środku stołu. Do tych większych wazonów wyczarowałam hortensje, azalie, tulipany i po jednej czerwonej róży. Jeszcze jeden ruch różdżką a w wazonach pojawiła się woda. Wyczarowałam kilka balonów i za pomocą zaklęcia sprawiłam że trzymały się przy suficie. Dodałam kilka serpentyn przy suficie. I wszystko było idealnie. Była godzina osiemnasta, gdy skończyłam. Szybko poszłam do swojego pokoju zabrałam potrzebne rzeczy i zamknęłam się w łazience.
Długie kąpiele, kto ich nie lubi? Jest to moja druga ulubiona forma relaksowania zaraz po czytaniu. Nie minęło pół godzinny a gorąca woda do której weszłam, zrobiła się zimna.  Szybko wyskoczyłam z wody i osuszyłam ciało i włosy ręcznikiem. Wróciłam do pokoju. Pierwsze co zrobiłam to zajęłam się wyborem kreacji. Wybrałam jedną z sukienek od Narcyzy. Sukienka była koloru kobaltu. Dół był wykonany z tiulu, w pasie znajdowała się kokarda. Rękawki miała do połowy ręki. Dodatkowo miała lekkie wycięcie w kształcie łezki. Cała jej długość sięgała mi do kolan. Tak, Narcyza na pewno się ucieszy, że ją założę. Jeszcze muszę schować książkę i list od niej i Lucjusza. Podeszłam do biurka, wcześniej biorąc różdżkę. Najpierw transmutowałam ''Historię Hogwaru'' w nowszą wersję i postawiłam ją na półce z resztą książek. Wziełam list do ręki i zaczęłam szukać koperty, znalazłam ją w pudełku, które położyłam na górnej półce. Gdy podniosłam kopertę zauważyłam że coś w niej jest. Gdy ją otworzyłam moim oczom ukazała się piękna bransoletka. Była ono pozłacana i znajdowało się w niej kilkanaście diamentów, które były ułożone na przemian z szmaragdami. Na środku znajdowała się wielka litera ''M''. Bransoletka była piękna. Założyłam ją od razu, pasowała idealnie do naszyjnika Slytherina. Założyłam srebrne kolczyki, które dostałam od rodziców na poprzednie urodziny. Po chwili na moim ciele znajdowała się sukienka. Butów jeszcze nie zakładałam, nie chciałam się w nich męczyć.
-Panienko, wszystko przygotowane.- powiedział skrzat.
-Dziękuje.
Weszłam do naszego salonu. Było dużo przekąsek, oraz ciast. Na samym środku stał dwupiętrowy tort. Podeszłam do niego, był cały biały dodatkowo na nim były małe perełki. Na samym szczycie były białe i różowe róże, co dawało naprawdę piękny efekt. Już piętnaście po dziewiętnastej a ja jeszcze nie mam makijażu, żartuje. Co prawda malowałam się, ale to się tylko ograniczało do  tuszu, podkładu i szminki, błyszczyku. Nic więcej nie potrzebowałam.
Zrobiłam standardowy makijaż, założyłam buty na 10 cm. obcasie. Usiadłam na łóżku, nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Jedyne na co miałam ochotę to aby już wszyscy się zjawili, albo żeby już przeczytać książkę od Narcyzy i Lucjusza. Nie wiedziałam kto pierwszy przyjdzie, bo jak bym wytłumaczyła fakt że posiadam orginalną  wersje ''Historii Hogwartu''? Usłyszałam trzask drzwi, nie minęło 10 sekund a w moim pokoju pojawił się Rigel. Zaczęłam go drapać za uchem. Za raz za nim w drzwiach pojawił się jego przystojny właściciel.
-Granger,już jesteśmy.- Powiedział, a ja się do niego odwróciłam.
-Już idę...
-Wyglądasz...- moje brwi uniosły się ku górze.
-Pozbieraj szczękę z podłogi i chodź. -Przeszłam koło niego, ale od razu poczułam jego rękę, która zacisnęła się na moim nadgarstku. Na tym, na którym miałam bransoletkę.
-Ładna... kojarzę ją- i podniósł i uśmiechnął się na widok litery ''M'- moja matka ją nosiła w młodości.
-To jest bransoletka Narcyzy?- byłam szokowana.
-Tak, dostała ją od mojego ojca na któreś tam urodziny. Nie pamiętam dokładnie. Myślałam że dostałaś książkę- na moich policzkach pojawiły się dwa wielkie rumieńce. Czyli że to jednak był jego pomysł.
-Dostałam, dziękuje. Naprawdę nie musieliście, ta książka jest bardzo wartościowa...
-Nie przesadzaj, i tak jej nikt nie czyta. A ty na pewno ją przeczytasz jakiś milion razy.
-Dziękuje, a teraz chodź.- wyciągnęłam moją rękę z jego, ale on mnie ponownie złapał.
-Ale czy ja powiedziałem że to prezent też ode mnie- on chyba nie kupił mi jeszcze czegoś. Obserwowałam jak wyciąga różdżkę i wypowiada zaklęcie. Puścił moją rękę, i od razu pojawiło się tam duże pudełko z kilkoma dziurami.
-Wszystkiego najlepszego, Granger. Podał mi pudełko, otworzyłam je, całe ręce mi drżały.
-Dziękuje- rzuciłam mu się na szyję. Jakie on ma piękne perfumy.
-Nie chce wam przeszkadzać...
-Cześć Blaise- w drzwiach stał najlepszy przyjaciel Draco.
-A co to za pudełko- wypchnął się między mną a Draco i wyrwał mi pudełko.
-Kot? Smok kupił kota hahahaha- nigdy nie zrozumiem z czego on się wtedy śmiał. -Może nazwiesz go..
-Ty, Diable lepiej nic nie wymyślaj- przerwał mu Draco- Granger sama go nazwie.
-Nie, to nie. Chodź malutki, bo przeszkadzamy rodzicom- wziął kota i wyszedł.
-On tak zawsze?- spytałam Malfoya.
-Niestety...
-Idziemy- pokiwał głową, a ja się modliłam żeby z moich policzków zeszły rumieńce.
-Wszystkiego Najlepszego!- zawołali ślizgoni, zaraz po tym jak zeszłam po schodach.
-Dziękuje, wam. Cieszę się że przyszliście, wszyscy- na widok Charlotty, nie cieszyłam się za bardzo. Z wzajemnością. Charlotta, miała na sobie sukienkę do połowy uda, była czarna i bardzo obcisła. Na oczy miała mocno podkreślone czarną kreską, a usta czerwoną szminką.
-Wyglądasz lepiej- usłyszałam głos koło swojego ucha.
-Dziękuje.
-Wszystkiego najlepszego Hermiono- podał mi prezent i na moim policzku złożył pocałunek.
-Granger, wy coś..- podeszła do mnie Pansy.
-Ja i on? Ty tak na serio?
-Gdyby się temu bliżej przyjrzeć to wiesz on do ciebie bardzo często patrzy..
-Parkinson, między mną a Adamem nic nie było i nie będzie.
-Hermionka, wszystkiego najlepszego- jak zwykle przerwał mi Diabeł, który w między czasie drapał mojego kota.
-Dziękuje Blaise, ale rozmawiam z Pansy...
-To dla ciebie, wiem że nie przebije to prezentu od Smoka, ale może ci się spodobać-  nawet nie musiałam patrzeć na Pan, oczami wyobraźni widziałam jak jej brwi unoszą się ku górze.
-A to ode mnie. Jako dodatek otrzymujesz długą rozmowę- powiedziała panna Parkinson.
-Wszystkiego najlepszego, Granger- powiedziała Charlotta i nie czekając na moją odpowiedź ruszyła na drugi koniec pokoju, gdzie stał Draco.
-Na koniec ja. Najlepszego Hermiono- podał mi prezent.
-Nott!- usłyszałam, z drugiego końca sali wołał go Draco, który próbował jakoś odsunąć się od panny LaKatze.
Prezentów nie otwierałam, na razie. Przeniosłam je zaklęciem do mojego pokoju.
-Proszę was, nie dajcie się ponieść emocją i zachowujcie się normalnie..-zaczęłam.
-A ty malutki, jest wujaszek Diabeł tutaj...
-A, w przypadku Zabiniego w miarę normalnie.
W salonie zapadła nie naturalna cisza, którą dopiero przerwało otwieranie drzwi.
-Przepraszamy Hermiono, za spóźnienie, ale oni nie mogli się wyrobić.- W drzwiach pojawiła się Ginnny Weasley, była ubrana dość podobnie. Krótka spódnica, top, i rozpuszczone włosy. Obydwie miały podobny makijaż do Charlotty.
Zaraz za nią w drzwiach pojawił się Harry i Ron. Oni jako jedyni wyglądali... normalnie? Każdy z ślizgonów miał czarną koszulę, wyjątkiem był Malfoy, którym miał srebrną. Potter i Weasley, mieli zwykłe podkoszulki i spodnie. Wyglądało to śmiesznie.
-Wszystkiego najlepszego Hermiono- pierwszy podszedł do mnie Harry, przytulił się do mnie. W jego ramionach zawsze czułam się bezpiecznie i dobrze. Harry, był osobą która potrafiła mnie wysłuchać i pocieszyć. Tym raz było inaczej, brakowało mi czegoś.
-Herm, wszystkiego najlepszego- miejsce w moich ramionach zajęła Ginny. Nastęony w kolejce był Ron, lekko się spięłam na jego widok, ale miałam nadzieje że nikt tego nie zauważył. Moi byli przyjaciele byli naiwni. Myśleli że dodatkowi goście są zajęci, swoimi sprawami, jednak każdy obserwował ich kontem oka. Wyjątkiem był Diabeł.
-Hermiona, wszystkiego..
-Dziękuje Ron- przerwałam mu. Ruda, nadal stała przytulona do mnie, na co byłam jej wdzięczna.
-Od kiedy Harry, używa tak mocnych i drogich perfum?- szepnęła mi do ucha.
-Co?- zapytałam głupio, byłam skołowana, bardziej niż Harry na eliksirach.
-Pachniesz męskimi perfumami.
-Wydaje ci się- bo co mogłam jej innego powiedzieć.
-Zabini, od kiedy masz kota?- spytał Harry.
-To nie mój...- Blaise, który drapał kota za uszami nie był zbyt zainteresowany tym co się dzieje wokół niego.
-Ta, pewnie Malfoya- ciekawość to jedno z imion mojego przyjaciela.
-W zasadzie to ała- Draco, kopnął Blaisa pod stołem i posłał mu ostrzegawcze spojrzenie.
-On jest mój.- Uratowałam sytuacje.
-To komu Ognistej?- spytał Draco. Dzięki Merlinowi, że on jeszcze czasami myśli bo właśnie uratowała mnie od niewygodnych pytań.
-Mi!- pierwszy poderwał się Zabini.
-Ty zawsze pierwszy tam gdzie cię nie ma- powiedział Teo.
-Ja nie powiem do czego Draco, był dziś pierwszy...
-Zabini! Nie chcesz się narazić chyba pewnej osobie.
-Zależy o kogo chodzi, bo jak o
-O moją matkę.
-A to ja spasuje, dziękuje.- Hermiona, zaczęła się cicho śmiać, wyobraziła sobie Narcyzę, która stoi i krzyczy nad Zabinim, a on nie wie o co chodzi.
-Czyżbyś, Zabini, bał się matki Malfoya- zakpił z niego Ron.
-Ron, ty się boisz własnej- powiedziałam. A chłopak zrobił się cały czerwony, i wrócił do swojego zajęcia czyli patrzenia na Charlotte. Co prawda Harry, wspominał że Ron'owi podoba się Charlotta, ale nie sądziłam aż tak. Przynajmniej zapowiada się ciekawy wieczór. Ginny, podała mi szklankę z Ognistą, tak jak się spodziewałam. Po jednej stronie usiadłam ja z gryfonami, a po drugiej reszta ślizgonów. Tylko Diabeł, siedział na podłodze i dalej zajmował się kotem.
-Ale wy jesteście drętwi- zaczął- po gryfonach się tego spodziewałam, ale po was- tu spojrzał na ślizgonów- a w szczególności po tobie Draco, po naszej libacji, w Malfoy Manor
-Chodzi ci o te śpiewy?- i zaczął się śmiać. Oczywiście że ja też wiedziałam o tej libacji, bo to ja śpiewałam!
-Pora rozruszać was trochę- nawet nie wiem kiedy machnął różdżką i sofy na których siedzieliśmy znalazły się na środku, to samo stało się z sofą ślizgonów.
-Jeszcze tylko stolik
-Ja to zrobię- powiedziałam, machnęłam różdżką a przed nami pojawił się średniej wielkości stolik.
-Granger, jeszcze muszę ludzi przemeblować- i jak powiedział tak zrobił. Na jednej kanapie siedział Ron, obok niego Charlotta, koło której siedział Harry, a obok Harre'go Nott. Na drugiej siedział Adam, Ginny, Diabeł, ja, i Draco. Jak mogłam zapomnieć i mój kot na kolanach Diabła.
Wszyscy w ciszy spożywali Ognistą. Najpierw jedną szklankę później drugą, trzecią, czwartą, w połowie piątej odezwała się Charlotta:
-Na tak nudnych urodzinach jeszcze nie byłam...
-Nikt ci nie każe tu być- warknął Draco, a ja go lekko kopnęłam w nogę. Lekko czytaj z obcasa.
-Może w coś zagramy..- zaczął Adam.
-Ja z tymi- posłałam mu ostre spojrzenie.
-Co proponujesz?
-Granger, ty się nie odzywaj. Widać że na imprezy nie chodzisz- wtrącił Draco.
-To gramy w magiczne ''Prawda czy wyznanie'' czy nie?- Spytał Zabini.
-Pod jednym warunkiem- powiedziałam- nie pytamy się o sprawy rodzinne i BARDZIEJ prywatne- przecież nie powiem wprost że nie mamy rozmawiać o zakonie i śmierciożercach.
-Wchodzę w to- powiedział pierwszy Draco.
-My też- odpowiedziała reszta chórem.
-Znacie zasady- spytał Diabeł. Wyciągneliśmy różdżki i zaczęliśmy mówić.
-Uroczyście przysięgam że nie będę kłamać, będę mówić tylko prawdę. Wywiąże się z każdego zadania. Nie będę zadawał pytań, których nie powinniśmy.
Z naszych różdżek wypłynęła niebieska linia, która z pozostałymi różdżkami utworzyła jedno wielkie koło w, którym zostaliśmy zamknięci.
-To kto pierwszy- zapytał Harry.
-Ginny, bo jest najmłodsza powiedziałam i położyłam różdżkę na środku stołu. Ginny, zaczęła kręcić.
Pierwsze pytanie były dość proste, dotyczyły szkoły ulubionych zespołów. W między czasie każdy popijał ognistą. A co za tym idzie rosła pewność siebie.
-Mam pomysł- powiedział już lekko wstawiony Harry.
-Oświeć mnie Wybrańcu.
-Gramy od godziny, i nie było żadnego wyzwania. Zrezygnujmy z pytań.
-Jestem za, reszta mnie nie obchodzi- powiedział Zabini.
-Ja też- powiedziała Charlotta, spojrzałam na nią zdziwiona.
-Zabini, teraz ty- powiedziała znudzona Pansy. Wypadło na Draco.
-Draco, wiem że ci podpadłem, zwłaszcza dzisiaj ale... Masz pocałować, albo Hermionę albo Charlotte- powiedział Zabini, a na jego ustach pojawił się uśmieszek. Charlotta, patrzyła pewnie na mnie, a ja się modliłam żeby moje policzki nie wyglądały jak herb mojego domu. Modliłam się żeby poszedł do niej, Merlin mnie nie wysłuchał..
-Granger, pozwolisz- ogarnął mi włosy z policzka i złożył na nich, krótki pocałunek. Popatrzyłam na Charlotte, która była wściekła. Na nikogo innego nie mogłam popatrzeć. Draco, zakręcił butelką i wypadło na... Charlotte.
-LaKatze, skoro jesteś taka niepocieszona- popatrzyła na mnie kpiąco, ona zawsze wygrywa w końcu jest arystokratką- Weasley, na pewno cię pocieszy. Pocałujesz go w usta...
Wszyscy popatrzyli sszokowani na Malfoya, jedynie Ron cieszył się z takiego obrotu sprawy. Odwrócił się pospiesznie w jej stronę, ona zwlekała jak najdłużej się dało. W końcu gdy byli już naprzeciwko siebie, Chrlotta, pocałowała go krótko.
Kolejne zadania były różne Diabeł miał zatańczy jakiś dziki taniec z Nottem. Ginny, miała rozebrać Harre'go do koszulki, a Pansy miała najwięcej szczęścia bo miała siedzieć na kolanach Adama, przytulona do niego. Takich i podobnych zadań było dużo. Wybiła pierwsza, już miałam udać się spać gdy zobaczyłam że Pansy jeszcze nie śpi.
-Idziemy do ciebie, teraz- powiedziała i nie czekając weszła do mnie.
-Mów od razu.
-Ale o czym?-kolejny raz nie wiedziałam o co chodzi.
-Najpierw Adam, później Draco.Gadaj.
-Ale nie ma o czym Pansy, naprawdę.
-Mnie nie oszukasz, Granger. Tylko on używa takich perfum.
-Mówiąc on masz na myśli....
-Draco. Nie rób z siebie idiotki.
-Parkinson, nie przeginaj.
-Znam go długo, poznam jego perfumy wszędzie. To po pierwsze. Po drugie, zanim impreza się zaczęła nie przychodził przynajmniej przez 10 minut. Po trzecie, wróciłaś z rumieńcami. Po czwarte, miałaś je jeszcze większe wtedy gdy Diabeł kazał mu wybierać. Nie znam cię długo, ale widziałam nadzieję w twoich oczach i gdy spojrzałaś na tą wywłokę zobaczyłam w twoich oczach błysk bólu. A po piąte, masz jego rodową bransoletkę.
-Ta bransoletka to od Narcyzy- tylko tyle byłam w stanie powiedzieć.
-A wy...
-Nie Pan, nie. Spokojnie, ja nie szukam nikogo. Nadal cierpię po sprawie z Ron'em. Pomiędzy nami do niczego nie doszło, przytuliłam go to tyle. Rumieńce miałam bo wtedy wszedł Zabini, a wiesz jaki on jest. A Malfoy, tak się zachowuję, bo Narcyza mu na pewno kazała. On się tak sam od siebie by nie zachował Pan. Dla niego jestem nadal nic nie wartą osobą. Nawet jeśli było by inaczej, w co wątpię. On jest dupkiem, nikogo nie traktuje poważnie, zależy mu na tym żeby zaciągnąć laskę do łóżka, tyle. Jestem zmęczona, idę do łazienki. Zostajesz ze mną?
Ona pokiwała tylko głową, a ja poszłam do łazienki. Gdybym tylko wiedziała że kilka sekund wcześniej stał tam pewien blond włosy chłopak...
♥♥♥
Mimo wielu trudności, napisałam. Rozdział jest pisany z perspektywy Hermiony, bo tak było mi wygodniej. Wiem, że opowiadanie pisałam w 3 os. ale teraz to się zmieni. Całe opowiadanie będzie pisane z perspektywy Hermiony. Nie zawieszam bloga, tylko będę to poprawiać równolegle do pisanego rozdziału. Rozdziały będą się pojawiać co dwa tygodnie w niedziele, z racji tego że mam jeszcze inne blogi. Rozdział 17, zostanie opublikowany 14 września.
XOXO
MadzikM