wtorek, 27 grudnia 2016

Rozdział 17

Ciepły wrzesień zamienił się w deszczowy październik. Od urodzin Hermiony wiele się zmieniło. W sumie można nazwać to powrotem do starych nawyków... Chodzi tutaj przede wszystkim o najbardziej pożądanego ucznia Hogwartu, Draco Malfoya.
Ani jego przyjaciółka, anie jego współpracownica nie zdawały sobie sprawy z tego że Draco, podsłuchał ich rozmowę... Słyszał już nie jedną rozmowę na swój temat. Słyszał już nie raz że jest dupkiem bez serca, który nie interesuje się nikim, że uważa się za Pana tego świata. Najczęściej słyszał te słowa od niej. Wtedy się z tego śmiał i jeszcze bardziej ją poniżał, ale teraz było inaczej. Zamiast zaboleć, jak zawsze jej, to zabolało jego. Unikał jej. Gdy ona wchodziła do pokoju on z niego wychodził. W weekendy gdy ona wstawała on kładł się spać. Coraz rzadziej go widziała samego. Coraz rzadziej  z nim rozmawiała. A coraz częściej on był widywany z Charllotą, i to bolało najbardziej. Bolało ich, ale żadne z nich nie wiedziało co zrobić.
Był piątek popołudniu Draco siedział przy stole swojego domu i obserwował wszystkie uczennice. Szukał jakiejś zdobyczy na jedną noc.
-Draco?
-Czego Nott?!- warknął, przez nią znów stał się zimną osobą.
-Draco, spokojnie... Za trzy tygodnie gramy mecz. Ja wiem ze to puchoni... Ale mieliśmy do tej pory tylko jakieś pięć, a Diabeł chce się zgrac z tym nowym ścigającym
-Dziś o 18 na boisku
-Zarezerwowałeś boisko?
-Nie...
Na jego ustach pojawił się uśmiech nr. 3 czytaj cześć mała mam ochotę na szybki numerek z toba.
-Draco!- nie odwrócił się bo wiedział że to Parlinson, podszedł do blondynki.
-Amy, co taka smutna siedzisz?Mogę zawsze ci humor poprawac- wyszeptał do jej ucha. Położył rękę na jej biodrze a ona objęła go w pasie.
-Draco, co z eliksirami?- zapytał krzycząc z drugiego końca stołu Diabeł.
-Pozdrowcie go odemnie.
-To co Draco idziemy do ciebie?
*
Biegłam w pośpiechu na obiad, na mojej poprzedniej lekcji czy transmutacji McGonagall mnie zatrzymała i poprosiła o przyjście dzisiaj na kolejne spotkanie członków Zakonu. Oczywiście miałam o tym nie informować Malfoy'a, bo Minerva nie chciała żeby ktokolwiek o tym wiedział. Ta żeby to jeszcze go obchodziło. Od kilku dni mnie unikał. Próbowałam z nim rozmawiać każdy próbował, ale on to miał daleko w dupie. Zatrzymałam sie przed wielka salą i nie zauważyłam ze ktoś stoi przed mną.
-Przepraszam nie zauważyłam cię.
-Nic się nie stało
-Jestem Hermiona a ty?- usmiechnelam się ciepło.
-To co Draco, idziemy do mnie czy do ciebie?- usłyszałam piskliwy glos.
-Do mnie to chyba oczywiste.
-Jestem Steve.
-Wybacz Steve, ale muszę już iść.
-Do zobaczenia Hermiono!
Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Było mi przykro. Ciągle mnie unikał nawet na mnie nie spojrzał o rozmowie nie wspominając. Kilka razy rozmawiałam z Zabinim, Nottem, a nawet LaKatze oni sami nie rozumieją o co chodzi. Na urodzinach wszystko było dobrze. Aż do następnego dnia kiedy weszłam do naszego salonu. Na naszej wspólnej kanpie leżała półnaga blondynka. Gdy próbowałam zwrócić szanownemu panu uwagę to ten warknął nawet nie raczył powiedzieć, że jest teraz zajęty i żebym delikatnie mówiąc spierdlała. Ja unikałam jego a on mnie.
Na obiedzie, którego prawie w ogóle nie tknęłam, siedziałam cicho i ignorowałam wszystkich i wszystko. Ginny, starała się zwrócić na siebie moją uwagę co wyszło jej na marne.
-Idę pod klasę- powiedziałam do moich pseudo przyjaciół. I nie czekając na ich odpowiedz udalam się pod klasę. Stała tam już Pansy, ale zauwazylam że nie daleko stoi Neville i postanowiłam że później porozmawiam z przyjaciółką.
Dziesięć sekund po zadwonieniu dzwonka w drzwiach pojawił się Snape.
-Do klasy- warknął.
Zajełam jak zawsze drugą ławkę w środkowym rzędzie. Za mną usiadł Harry razem z Ronem.
Od kilku minut pracowalismy w ciszy, ale Severus postanowił ją przerwać.
-Zabini!
-Hmm?
-Gdzie jest Malfoy?
-Poszedł do siebie i kazał profesora pozdrowic- powiedział Diabeł a cała klasa wybuchała śmiechem.
-Granger!
-Tak, panie profesorze?- w szkole byłam tylko uczennica z domu lwa, którą on jako wieczny slizgon musiał tępić.
-Wiesz może dlaczego nie ma Dracona na lekcji?
-Niby dlaczego miałabym wiedzieć gdzie co i z kim robi?
Kretynko! Po co dodawalas to z kim?! Poczułam na sobie palący wzrok Pansy i Adama.
-Jako Prefekt Naczelna, powinnaś się interesować co się dzieje z Twoim WSPÓŁPRACOWNIKIEM.
-Może Zabini będzie...
-10 punktów od Gryffindoru a teraz jeśli w przeciągu 10 minut nie pojawisz sie tutaj z panem Malfoy'em to odejmę twojemu donowi 50 punktów za każda minute spóźnienia i nie waz się wracać bez niego.
Wściekła wstałam z krzesła. O ile z sali wyszłam spokojnie to teraz biegłam najszybciej jak potrafiłam. Przeklinajac Snapea wpadłam do salonu.
-Malfoy! Ruszaj się w tej chwili. Licze do 5. 1,2,3,4
-Czego kurwa chcesz?- przede mną stanął blondyn, był bez koszulki z opadającymi dresami i roztrzepanymi włosami.
-Mamy dokładnie 6 minut i 13 sekund na pojawienie sie na elikirach.
-Nigdzie nie idę.
-Draco, wracaj do mnie- w jego  drzwiach stanęła ta sama blondynka z którą widziałam go przed chwilą.
-Moment.
-Idziemy- chwyciłam go za rękę, ale on zrobił cos czego bym się nie spodziewała
-Nie dotykaj mnie, dla mnie nadal jesteś szlamą.
Inczej tego nie da się określić niż no kurwa ała. Ale nie pokaże mu że mnie to zabolało, nie tym razem.
-Słuchaj mam to daleko gdzieś co o mnie myślisz, nie mam nawet najmniejszej ochoty przebywać w twoim towarzystwie ale jeśli za pięć minut nie pojawie się na lekcji razem z toba to mój dom straci punkty, a ja tego nie chce. Więc bierz dupe w troki i idziesz ze mną a później wrocisz tu do swojej dziwki-nie uzywałam takich określeń prawie nigdy, ale teraz sytuacja była wyjątkowa i nie miałam wyboru.
Odwrócił się na pięcie, wyszeptał cos dziewczynie do ucha po czym założył na siebie zwykłą bluzę i nie czekając na mnie ruszył w stronę lochów. Przez całą drogę nie odezwał się do mnie ani słowem. Do sali weszlismy równo gdy minęło 10 minut.
-Draco, dlaczego nie ma cię na lekcji a gdy się na niej pojawiasz to w takim stroju- powiedział profesor i spojrzał na niego krytycznie.
-Pracowałem nad pewnym projektem, zadaniem.
-I sam go wykonujesz czy nie masz przypadkiem do tego partnerki?
Czyli chodzi mu i nasze zadanie. Super mam przerabane. Oczywiście ze pan wielki Draco Malfoy musiał zawsze postawić na swoim. Porozmawiał jeszcze chwilę z nauczycielem. Nie zaszczycając nikogo ani jednym spojrzeniem wyszedł z klasy. Ostatnie pol godziny lekcji minęło bardzo szybko. Ja wychodziłam jako ostatnia z klasy z reszta jak zawsze.
-Granger?
-Słucham Severusie?
-Jeszcze jeden błąd Dracona i wasza misja może nie pójść po waszej myśli. Jest październik na grudzień macie mieć opracowany plan działania. Pamiętaj.
Kiwnełam głową i wyszłam.
Przed salą czekali na mnie Ronald z Harrym.
-Herm, wszystko w porządku?-zapytał Potter.
-Tak dostałam ostrzeżenie i 20 punktów od naszego domu za to ze pan urodziłem się po to aby denerwowac i ruchac wszystko wyruchac, wolał zaliczać jakąś panienkę.
-Nieprzejmuj się Herm... -zaczął Ron
-Słuchajcie myślicie że to zadanie o którym mówił Snape ma cos wspólnego z tym ze Malfoy jest smierciozercą?
-Harry, znowu zsczynasz?
-Hermiono, po prostu. Nieważne chodźmy do Dumbledora.
Milczelismy znowu. Z reszta co ja miałam powiedzieć tak naprawdę nic już nas nie łączy.
-Drops- powiedział Harry a posag przesunął się.
Bardzo kreatywnie stary Dropsie.
Zapukałam delikatnie.
-Wejść!
Za swoim mosiężnym biurkiem siedział Dumbledore.
-Siadajcie- powiedział, probowałam zobaczyć co znajduje się na mapach, które dyrektor pospiesznie zaczął składać.
-Mam dla was zadanie a w zasadzie dla ciebie Hermiono- już się rwe do wykonania go.
-Rozkochasz w sobie i przeciągniesz na naszą stronę, Adama LaKatze....
*
Rozdział dodawany z telefonu więc przepraszam za jakiekolwiek błędy 

czwartek, 25 sierpnia 2016

Rozdział 16 cz.2- Urodziny

Rozdział pisany z perspektywy Hermiony.


Granger!
Zadbałem już o to żeby na twojej imprezie było do picia coś więcej. Będę zaraz po kolacji z moja wesołą gromadka. Mam nadzieje że pojawimy się przed baranim stadem.
Draco.
PS. Wszystkiego najlepszego.

Na moich ustach pojawił się uśmiech. Gdy zobaczyłam te róże moją pierwszą myślą było to że są one od Marvola. Przecież to od niego dostałam róże, tylko że czarną. Obydwoje byli w jakimś stopniu do siebie podobni. Opanowani, wyniośli, każdy się ich bał, rzadko kiedy okazujący uczucia. Spojrzałam na zegarek, była już 17, co oznaczało że do kolacji zostało dwie godziny a do przyjścia gości niecałe trzy. Mam jeszcze tyle rzeczy do zrobienia. Nie wiele myśląc zawołałam skrzatkę, co prawda nie lubiłam się wysługiwać tymi mały stworzeniami, ale tym razem nie miałam wyjścia!
-Łezko!- przede mną pojawiła się już dobrze mi znana istota.
-Tak panienko?
-Proszę cię, o pomoc.
-Zrobię wszystko o co panienka poprosi- powiedziała posłusznie skrzatka.
-Przygotuj na godzinę 19, najpóźniej. Dużo przekąsek, kilka owoców, i różnych rodzajów ciast.
-Coś jeszcze?
-Hmm.- o czymś nie pamiętam. Wiem!- Łezko, jeszcze tort urodzinowy. Resztą zajmę się sama.
Ukłoniła się przede mną i zniknęła z dźwiękiem teleportacji.
Rozejrzałam się po salonie. Był dużo i to stanowiło jeszcze większy plus. Wziełam różdżkę do ręki i zabrałam się do pracy. Wyczarowałam jeden długi stół i ustawiłam go pod ścianą. Sofę przeniosłam, tak że znajdowała się po prawej stronie kominka, a po lewej wyczarowałam drugą. U szczytu stołu postawiałam po jednym fotelu.
Teraz kolej na dekoracje. Wyczarowałam zielony obrus, trzy duże wazony i jeden mniejszy. Do mniejszego dałam róże od Dracona i postawiłam na środku stołu. Do tych większych wazonów wyczarowałam hortensje, azalie, tulipany i po jednej czerwonej róży. Jeszcze jeden ruch różdżką a w wazonach pojawiła się woda. Wyczarowałam kilka balonów i za pomocą zaklęcia sprawiłam że trzymały się przy suficie. Dodałam kilka serpentyn przy suficie. I wszystko było idealnie. Była godzina osiemnasta, gdy skończyłam. Szybko poszłam do swojego pokoju zabrałam potrzebne rzeczy i zamknęłam się w łazience.
Długie kąpiele, kto ich nie lubi? Jest to moja druga ulubiona forma relaksowania zaraz po czytaniu. Nie minęło pół godzinny a gorąca woda do której weszłam, zrobiła się zimna.  Szybko wyskoczyłam z wody i osuszyłam ciało i włosy ręcznikiem. Wróciłam do pokoju. Pierwsze co zrobiłam to zajęłam się wyborem kreacji. Wybrałam jedną z sukienek od Narcyzy. Sukienka była koloru kobaltu. Dół był wykonany z tiulu, w pasie znajdowała się kokarda. Rękawki miała do połowy ręki. Dodatkowo miała lekkie wycięcie w kształcie łezki. Cała jej długość sięgała mi do kolan. Tak, Narcyza na pewno się ucieszy, że ją założę. Jeszcze muszę schować książkę i list od niej i Lucjusza. Podeszłam do biurka, wcześniej biorąc różdżkę. Najpierw transmutowałam ''Historię Hogwaru'' w nowszą wersję i postawiłam ją na półce z resztą książek. Wziełam list do ręki i zaczęłam szukać koperty, znalazłam ją w pudełku, które położyłam na górnej półce. Gdy podniosłam kopertę zauważyłam że coś w niej jest. Gdy ją otworzyłam moim oczom ukazała się piękna bransoletka. Była ono pozłacana i znajdowało się w niej kilkanaście diamentów, które były ułożone na przemian z szmaragdami. Na środku znajdowała się wielka litera ''M''. Bransoletka była piękna. Założyłam ją od razu, pasowała idealnie do naszyjnika Slytherina. Założyłam srebrne kolczyki, które dostałam od rodziców na poprzednie urodziny. Po chwili na moim ciele znajdowała się sukienka. Butów jeszcze nie zakładałam, nie chciałam się w nich męczyć.
-Panienko, wszystko przygotowane.- powiedział skrzat.
-Dziękuje.
Weszłam do naszego salonu. Było dużo przekąsek, oraz ciast. Na samym środku stał dwupiętrowy tort. Podeszłam do niego, był cały biały dodatkowo na nim były małe perełki. Na samym szczycie były białe i różowe róże, co dawało naprawdę piękny efekt. Już piętnaście po dziewiętnastej a ja jeszcze nie mam makijażu, żartuje. Co prawda malowałam się, ale to się tylko ograniczało do  tuszu, podkładu i szminki, błyszczyku. Nic więcej nie potrzebowałam.
Zrobiłam standardowy makijaż, założyłam buty na 10 cm. obcasie. Usiadłam na łóżku, nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Jedyne na co miałam ochotę to aby już wszyscy się zjawili, albo żeby już przeczytać książkę od Narcyzy i Lucjusza. Nie wiedziałam kto pierwszy przyjdzie, bo jak bym wytłumaczyła fakt że posiadam orginalną  wersje ''Historii Hogwartu''? Usłyszałam trzask drzwi, nie minęło 10 sekund a w moim pokoju pojawił się Rigel. Zaczęłam go drapać za uchem. Za raz za nim w drzwiach pojawił się jego przystojny właściciel.
-Granger,już jesteśmy.- Powiedział, a ja się do niego odwróciłam.
-Już idę...
-Wyglądasz...- moje brwi uniosły się ku górze.
-Pozbieraj szczękę z podłogi i chodź. -Przeszłam koło niego, ale od razu poczułam jego rękę, która zacisnęła się na moim nadgarstku. Na tym, na którym miałam bransoletkę.
-Ładna... kojarzę ją- i podniósł i uśmiechnął się na widok litery ''M'- moja matka ją nosiła w młodości.
-To jest bransoletka Narcyzy?- byłam szokowana.
-Tak, dostała ją od mojego ojca na któreś tam urodziny. Nie pamiętam dokładnie. Myślałam że dostałaś książkę- na moich policzkach pojawiły się dwa wielkie rumieńce. Czyli że to jednak był jego pomysł.
-Dostałam, dziękuje. Naprawdę nie musieliście, ta książka jest bardzo wartościowa...
-Nie przesadzaj, i tak jej nikt nie czyta. A ty na pewno ją przeczytasz jakiś milion razy.
-Dziękuje, a teraz chodź.- wyciągnęłam moją rękę z jego, ale on mnie ponownie złapał.
-Ale czy ja powiedziałem że to prezent też ode mnie- on chyba nie kupił mi jeszcze czegoś. Obserwowałam jak wyciąga różdżkę i wypowiada zaklęcie. Puścił moją rękę, i od razu pojawiło się tam duże pudełko z kilkoma dziurami.
-Wszystkiego najlepszego, Granger. Podał mi pudełko, otworzyłam je, całe ręce mi drżały.
-Dziękuje- rzuciłam mu się na szyję. Jakie on ma piękne perfumy.
-Nie chce wam przeszkadzać...
-Cześć Blaise- w drzwiach stał najlepszy przyjaciel Draco.
-A co to za pudełko- wypchnął się między mną a Draco i wyrwał mi pudełko.
-Kot? Smok kupił kota hahahaha- nigdy nie zrozumiem z czego on się wtedy śmiał. -Może nazwiesz go..
-Ty, Diable lepiej nic nie wymyślaj- przerwał mu Draco- Granger sama go nazwie.
-Nie, to nie. Chodź malutki, bo przeszkadzamy rodzicom- wziął kota i wyszedł.
-On tak zawsze?- spytałam Malfoya.
-Niestety...
-Idziemy- pokiwał głową, a ja się modliłam żeby z moich policzków zeszły rumieńce.
-Wszystkiego Najlepszego!- zawołali ślizgoni, zaraz po tym jak zeszłam po schodach.
-Dziękuje, wam. Cieszę się że przyszliście, wszyscy- na widok Charlotty, nie cieszyłam się za bardzo. Z wzajemnością. Charlotta, miała na sobie sukienkę do połowy uda, była czarna i bardzo obcisła. Na oczy miała mocno podkreślone czarną kreską, a usta czerwoną szminką.
-Wyglądasz lepiej- usłyszałam głos koło swojego ucha.
-Dziękuje.
-Wszystkiego najlepszego Hermiono- podał mi prezent i na moim policzku złożył pocałunek.
-Granger, wy coś..- podeszła do mnie Pansy.
-Ja i on? Ty tak na serio?
-Gdyby się temu bliżej przyjrzeć to wiesz on do ciebie bardzo często patrzy..
-Parkinson, między mną a Adamem nic nie było i nie będzie.
-Hermionka, wszystkiego najlepszego- jak zwykle przerwał mi Diabeł, który w między czasie drapał mojego kota.
-Dziękuje Blaise, ale rozmawiam z Pansy...
-To dla ciebie, wiem że nie przebije to prezentu od Smoka, ale może ci się spodobać-  nawet nie musiałam patrzeć na Pan, oczami wyobraźni widziałam jak jej brwi unoszą się ku górze.
-A to ode mnie. Jako dodatek otrzymujesz długą rozmowę- powiedziała panna Parkinson.
-Wszystkiego najlepszego, Granger- powiedziała Charlotta i nie czekając na moją odpowiedź ruszyła na drugi koniec pokoju, gdzie stał Draco.
-Na koniec ja. Najlepszego Hermiono- podał mi prezent.
-Nott!- usłyszałam, z drugiego końca sali wołał go Draco, który próbował jakoś odsunąć się od panny LaKatze.
Prezentów nie otwierałam, na razie. Przeniosłam je zaklęciem do mojego pokoju.
-Proszę was, nie dajcie się ponieść emocją i zachowujcie się normalnie..-zaczęłam.
-A ty malutki, jest wujaszek Diabeł tutaj...
-A, w przypadku Zabiniego w miarę normalnie.
W salonie zapadła nie naturalna cisza, którą dopiero przerwało otwieranie drzwi.
-Przepraszamy Hermiono, za spóźnienie, ale oni nie mogli się wyrobić.- W drzwiach pojawiła się Ginnny Weasley, była ubrana dość podobnie. Krótka spódnica, top, i rozpuszczone włosy. Obydwie miały podobny makijaż do Charlotty.
Zaraz za nią w drzwiach pojawił się Harry i Ron. Oni jako jedyni wyglądali... normalnie? Każdy z ślizgonów miał czarną koszulę, wyjątkiem był Malfoy, którym miał srebrną. Potter i Weasley, mieli zwykłe podkoszulki i spodnie. Wyglądało to śmiesznie.
-Wszystkiego najlepszego Hermiono- pierwszy podszedł do mnie Harry, przytulił się do mnie. W jego ramionach zawsze czułam się bezpiecznie i dobrze. Harry, był osobą która potrafiła mnie wysłuchać i pocieszyć. Tym raz było inaczej, brakowało mi czegoś.
-Herm, wszystkiego najlepszego- miejsce w moich ramionach zajęła Ginny. Nastęony w kolejce był Ron, lekko się spięłam na jego widok, ale miałam nadzieje że nikt tego nie zauważył. Moi byli przyjaciele byli naiwni. Myśleli że dodatkowi goście są zajęci, swoimi sprawami, jednak każdy obserwował ich kontem oka. Wyjątkiem był Diabeł.
-Hermiona, wszystkiego..
-Dziękuje Ron- przerwałam mu. Ruda, nadal stała przytulona do mnie, na co byłam jej wdzięczna.
-Od kiedy Harry, używa tak mocnych i drogich perfum?- szepnęła mi do ucha.
-Co?- zapytałam głupio, byłam skołowana, bardziej niż Harry na eliksirach.
-Pachniesz męskimi perfumami.
-Wydaje ci się- bo co mogłam jej innego powiedzieć.
-Zabini, od kiedy masz kota?- spytał Harry.
-To nie mój...- Blaise, który drapał kota za uszami nie był zbyt zainteresowany tym co się dzieje wokół niego.
-Ta, pewnie Malfoya- ciekawość to jedno z imion mojego przyjaciela.
-W zasadzie to ała- Draco, kopnął Blaisa pod stołem i posłał mu ostrzegawcze spojrzenie.
-On jest mój.- Uratowałam sytuacje.
-To komu Ognistej?- spytał Draco. Dzięki Merlinowi, że on jeszcze czasami myśli bo właśnie uratowała mnie od niewygodnych pytań.
-Mi!- pierwszy poderwał się Zabini.
-Ty zawsze pierwszy tam gdzie cię nie ma- powiedział Teo.
-Ja nie powiem do czego Draco, był dziś pierwszy...
-Zabini! Nie chcesz się narazić chyba pewnej osobie.
-Zależy o kogo chodzi, bo jak o
-O moją matkę.
-A to ja spasuje, dziękuje.- Hermiona, zaczęła się cicho śmiać, wyobraziła sobie Narcyzę, która stoi i krzyczy nad Zabinim, a on nie wie o co chodzi.
-Czyżbyś, Zabini, bał się matki Malfoya- zakpił z niego Ron.
-Ron, ty się boisz własnej- powiedziałam. A chłopak zrobił się cały czerwony, i wrócił do swojego zajęcia czyli patrzenia na Charlotte. Co prawda Harry, wspominał że Ron'owi podoba się Charlotta, ale nie sądziłam aż tak. Przynajmniej zapowiada się ciekawy wieczór. Ginny, podała mi szklankę z Ognistą, tak jak się spodziewałam. Po jednej stronie usiadłam ja z gryfonami, a po drugiej reszta ślizgonów. Tylko Diabeł, siedział na podłodze i dalej zajmował się kotem.
-Ale wy jesteście drętwi- zaczął- po gryfonach się tego spodziewałam, ale po was- tu spojrzał na ślizgonów- a w szczególności po tobie Draco, po naszej libacji, w Malfoy Manor
-Chodzi ci o te śpiewy?- i zaczął się śmiać. Oczywiście że ja też wiedziałam o tej libacji, bo to ja śpiewałam!
-Pora rozruszać was trochę- nawet nie wiem kiedy machnął różdżką i sofy na których siedzieliśmy znalazły się na środku, to samo stało się z sofą ślizgonów.
-Jeszcze tylko stolik
-Ja to zrobię- powiedziałam, machnęłam różdżką a przed nami pojawił się średniej wielkości stolik.
-Granger, jeszcze muszę ludzi przemeblować- i jak powiedział tak zrobił. Na jednej kanapie siedział Ron, obok niego Charlotta, koło której siedział Harry, a obok Harre'go Nott. Na drugiej siedział Adam, Ginny, Diabeł, ja, i Draco. Jak mogłam zapomnieć i mój kot na kolanach Diabła.
Wszyscy w ciszy spożywali Ognistą. Najpierw jedną szklankę później drugą, trzecią, czwartą, w połowie piątej odezwała się Charlotta:
-Na tak nudnych urodzinach jeszcze nie byłam...
-Nikt ci nie każe tu być- warknął Draco, a ja go lekko kopnęłam w nogę. Lekko czytaj z obcasa.
-Może w coś zagramy..- zaczął Adam.
-Ja z tymi- posłałam mu ostre spojrzenie.
-Co proponujesz?
-Granger, ty się nie odzywaj. Widać że na imprezy nie chodzisz- wtrącił Draco.
-To gramy w magiczne ''Prawda czy wyznanie'' czy nie?- Spytał Zabini.
-Pod jednym warunkiem- powiedziałam- nie pytamy się o sprawy rodzinne i BARDZIEJ prywatne- przecież nie powiem wprost że nie mamy rozmawiać o zakonie i śmierciożercach.
-Wchodzę w to- powiedział pierwszy Draco.
-My też- odpowiedziała reszta chórem.
-Znacie zasady- spytał Diabeł. Wyciągneliśmy różdżki i zaczęliśmy mówić.
-Uroczyście przysięgam że nie będę kłamać, będę mówić tylko prawdę. Wywiąże się z każdego zadania. Nie będę zadawał pytań, których nie powinniśmy.
Z naszych różdżek wypłynęła niebieska linia, która z pozostałymi różdżkami utworzyła jedno wielkie koło w, którym zostaliśmy zamknięci.
-To kto pierwszy- zapytał Harry.
-Ginny, bo jest najmłodsza powiedziałam i położyłam różdżkę na środku stołu. Ginny, zaczęła kręcić.
Pierwsze pytanie były dość proste, dotyczyły szkoły ulubionych zespołów. W między czasie każdy popijał ognistą. A co za tym idzie rosła pewność siebie.
-Mam pomysł- powiedział już lekko wstawiony Harry.
-Oświeć mnie Wybrańcu.
-Gramy od godziny, i nie było żadnego wyzwania. Zrezygnujmy z pytań.
-Jestem za, reszta mnie nie obchodzi- powiedział Zabini.
-Ja też- powiedziała Charlotta, spojrzałam na nią zdziwiona.
-Zabini, teraz ty- powiedziała znudzona Pansy. Wypadło na Draco.
-Draco, wiem że ci podpadłem, zwłaszcza dzisiaj ale... Masz pocałować, albo Hermionę albo Charlotte- powiedział Zabini, a na jego ustach pojawił się uśmieszek. Charlotta, patrzyła pewnie na mnie, a ja się modliłam żeby moje policzki nie wyglądały jak herb mojego domu. Modliłam się żeby poszedł do niej, Merlin mnie nie wysłuchał..
-Granger, pozwolisz- ogarnął mi włosy z policzka i złożył na nich, krótki pocałunek. Popatrzyłam na Charlotte, która była wściekła. Na nikogo innego nie mogłam popatrzeć. Draco, zakręcił butelką i wypadło na... Charlotte.
-LaKatze, skoro jesteś taka niepocieszona- popatrzyła na mnie kpiąco, ona zawsze wygrywa w końcu jest arystokratką- Weasley, na pewno cię pocieszy. Pocałujesz go w usta...
Wszyscy popatrzyli sszokowani na Malfoya, jedynie Ron cieszył się z takiego obrotu sprawy. Odwrócił się pospiesznie w jej stronę, ona zwlekała jak najdłużej się dało. W końcu gdy byli już naprzeciwko siebie, Chrlotta, pocałowała go krótko.
Kolejne zadania były różne Diabeł miał zatańczy jakiś dziki taniec z Nottem. Ginny, miała rozebrać Harre'go do koszulki, a Pansy miała najwięcej szczęścia bo miała siedzieć na kolanach Adama, przytulona do niego. Takich i podobnych zadań było dużo. Wybiła pierwsza, już miałam udać się spać gdy zobaczyłam że Pansy jeszcze nie śpi.
-Idziemy do ciebie, teraz- powiedziała i nie czekając weszła do mnie.
-Mów od razu.
-Ale o czym?-kolejny raz nie wiedziałam o co chodzi.
-Najpierw Adam, później Draco.Gadaj.
-Ale nie ma o czym Pansy, naprawdę.
-Mnie nie oszukasz, Granger. Tylko on używa takich perfum.
-Mówiąc on masz na myśli....
-Draco. Nie rób z siebie idiotki.
-Parkinson, nie przeginaj.
-Znam go długo, poznam jego perfumy wszędzie. To po pierwsze. Po drugie, zanim impreza się zaczęła nie przychodził przynajmniej przez 10 minut. Po trzecie, wróciłaś z rumieńcami. Po czwarte, miałaś je jeszcze większe wtedy gdy Diabeł kazał mu wybierać. Nie znam cię długo, ale widziałam nadzieję w twoich oczach i gdy spojrzałaś na tą wywłokę zobaczyłam w twoich oczach błysk bólu. A po piąte, masz jego rodową bransoletkę.
-Ta bransoletka to od Narcyzy- tylko tyle byłam w stanie powiedzieć.
-A wy...
-Nie Pan, nie. Spokojnie, ja nie szukam nikogo. Nadal cierpię po sprawie z Ron'em. Pomiędzy nami do niczego nie doszło, przytuliłam go to tyle. Rumieńce miałam bo wtedy wszedł Zabini, a wiesz jaki on jest. A Malfoy, tak się zachowuję, bo Narcyza mu na pewno kazała. On się tak sam od siebie by nie zachował Pan. Dla niego jestem nadal nic nie wartą osobą. Nawet jeśli było by inaczej, w co wątpię. On jest dupkiem, nikogo nie traktuje poważnie, zależy mu na tym żeby zaciągnąć laskę do łóżka, tyle. Jestem zmęczona, idę do łazienki. Zostajesz ze mną?
Ona pokiwała tylko głową, a ja poszłam do łazienki. Gdybym tylko wiedziała że kilka sekund wcześniej stał tam pewien blond włosy chłopak...
♥♥♥
Mimo wielu trudności, napisałam. Rozdział jest pisany z perspektywy Hermiony, bo tak było mi wygodniej. Wiem, że opowiadanie pisałam w 3 os. ale teraz to się zmieni. Całe opowiadanie będzie pisane z perspektywy Hermiony. Nie zawieszam bloga, tylko będę to poprawiać równolegle do pisanego rozdziału. Rozdziały będą się pojawiać co dwa tygodnie w niedziele, z racji tego że mam jeszcze inne blogi. Rozdział 17, zostanie opublikowany 14 września.
XOXO
MadzikM









niedziela, 7 sierpnia 2016

Rozdział 16 cz.1- Urodziny cz.1

Rozdział 16- urodziny

-Nie.
-Draco, proszę.
-Nie.
-Sam Drops, powiedział, że mam się z wami, a przede wszystkim z tobą zintegrować!
Już wyjaśniam o co chodzi. Był 18 września a co za tym idzie panna Granger, miała jutro swoje osiemnaste urodziny. Ostatnie dwa tygodnie dwójce Prefektów mijały na wypełnianiu swoich obowiązków, tych szkolnych jak i tych które dostali od Marvola. Kilka godzin wcześniej panna Granger została poproszona wraz ze swoimi dawnymi przyjaciółmi do gabinetu dyrektora.
- Poprosiłem was tutaj waszą trójkę, ale przede wszystkim mam do ciebie prośbę, Hermiono. - Nad tą prośbą, Albus długo myślał. Jak wszystko dobrze pójdzie i dobrze pokieruje ludźmi, to dostaną potrzebne informacje i dodatkowo może uda mu się przeciągnąć ich na swoją stronę. Nie wziął jednak pod uwagę, że to ona może przejść na ich stronę. Hermiona Granger, była zbyt mądra żeby ich opuścić.
-Słucham Panie dyrektorze?- powiedziała dziewczyna, musiała grać.
-Wiem że to może być dla ciebie ciężkie, ale muszę cię o to poprosić, zostałaś prefektem razem z Draconem Malfoy'em, osobiście nie chciałem, aby ten chłopak nim został jednak Severus się uparł.- Hermiona uśmiechnęła się do siebie w duchu. Oczywiście, że wiedziała że Hogwarcki mistrz eliksirów się uparł. Takie było jego zadanie. I je wykonał, na ich wszystkich szczęście.- Jednak wszyscy wiemy że Draco Malfoy jest na dobrej drodze do bycia śmierciożercą, jeśli już nim nie jest. Spędzasz z nim ostatnio bardzo dużo czasu i zauważyłem że już się nie kłócicie. - Cholera, aż tak to widać pomyślała Hermiona.
-Ja, się z nim tak jakby pogodziłam. My zawiesiliśmy różdżki, ja nie obrażam jego a on mnie. Na początku ten pomysł wydawał mi się absurdalny, bo wie Pan , ja jestem szlamą, ale w końcu się nam udało dojść do hmm... porozumienia- powiedziała niepewnie.
-To bardzo mi ułatwia wiele rzeczy. Hermiono, mam do ciebie prośbę. Zaprzyjaźnij się z Draconem. Dobrze by też było gdybyś zintegrowała się z resztą jego świty, chodzi mi tu o Blaisa Zabinigo, Pansy Parkinson i to rodzeństwo LaKatze.- dziewczyna kiwnęła głową, nic prostszego- wiem że jutro masz urodziny i nie wiem czy to nie za dużo....- ale Albus już wiedział, dla dziewczyny nigdy nie było za dużo, zawsze była chętna do pomocy, a on uwielbiał mieć pod sobą takich ludzi jak ona, którzy zrobią wszystko- zaproś ich na swoje urodziny
-Ale profesorze w Hogwarcie jest to zabronione i ja nie planowałam...
-Nie.
-Ronald, ty nie masz nic do powiedzenia na ten temat. Zrobię to, tylko nasz patrol musi być odwołany.
Dyrektor pokiwał w milczeniu głową.
Powrócimy do patrolu...
-Granger, czy ty nie rozumiesz że ja nie chce?- spytał Draco.
-Proszę, nie będziemy mieć patrolu...
-Nie będziemy mieć patrolu, naprawdę?
-Tak, tylko musisz się zgodzić!
-Zgoda- powiedział chłopak.
-Może te urodziny nie będą takie złe...
-Może? Wystarczy że będę ja i już będą idealne.- powiedział na co dziewczyna zaczęła się śmiać.
-Zabawny jesteś. Chodź nasz patrol się skończył.
-Wiem ja jestem przecież najlepszy we wszystkim.
-We wszystkim powiadasz.
-We wszystkim, no może z wyjątkiem nauki. Chodząca encyklopedia mnie przebija.- dziewczyna spiorunowała go wzrokiem.
-Jest jeszcze coś..- na jej ustach pojawił się typowy ślizgoński uśmieszek.
-Tak, a niby co?
-Nie potrafisz złapać znicza.
-Ja? Wypraszam sobie, łapie każdego znicza.
-Z wyjątkiem tego, kiedy gracie z Gryffindorem.
- Co? Wypraszam sobie, pamiętasz w piątej klasie to MY zdobyliśmy puchar quiddicha.
-Ale i tak przegraliście z nami.
-Tym razem tak nie będzie- powiedział chłopak i weszli do swojego pokoju wspólnego.
-Jasne, wmawiaj sobie. O Rigel!- powiedziała do psa, który do niej podszedł.
-To może się założymy.
-W sumie dla czego nie- powiedziała i zaczęła głaskać psa za uchem, na początku bardzo jej brakowało Krzywołapa, ale Rigel powoli zastępował jego miejsce.
-Jeśli my wygramy to ty robisz to co ci każe- powiedział chłopak. Tym razem, był pewny wkładał w treningi całego siebie. Był kapitanem, i nie mógł pozwolić wygrać znowu, Gryffindorowi. Trenowali co drugi dzień. Czasami nie miał już siły, ale co się dziwić. Treningi, codzienne patrole, i do tego jeszcze planowanie z Granger włamań do pokoju nauczycieli, a on nauce, której było jeszcze więcej nie wspominajmy.
-A jeśli my to ty robisz co ja ci każe- dziewczyna wyciągnęła w jego stronę rękę.
-Wiesz że kibicujesz w ten sposób Potter'owi i Weasley'owi.- uścisnął jej rękę.
-Wiem, już chcę żeby się ten tydzień skończył. Jeszcze jutro te urodziny, mam nadzieje że się na nich pojawicie...
-My?- spytał zdziwiony chłopak, miał nadzieje, że tylko on i Diabeł będą mieli pojawić się na tych urodzinach.
-Tak, ty, Diabeł, Teo, Pansy, Adam i Charlotta.- Na wzmiankę o ostatniej dziewczynie się skrzywił, dziewczyna w stosunku do niego była bardzo uciążliwa, delikatnie mówiąc. Jakby tego było mało bardzo zaprzyjaźniała się z Davis i Greengers'ównymi.
-Nie, tylko nie oni- nie przepadał za rodzeństwem LaKatze, byli dziwni. Na ten ich francuski dziwny sposób.
-Też mi nie pasuje. Lekcje kończę o 16 a ty?
-Też, ale mam trening o 16.30.
-Nie możesz raz odpuścić? spytała z nadzieją dziewczyna. Przez to że chłopak trenował co drugi dzień, mieli duże opóźnienia w ich małym zadaniu.
-Nie, trening kończymy 18.30.- dziewczyna pokiwała głową.
-Ok, ja po lekcjach tutaj wszystko wysprzątam, i po chowam. Nie chce żeby ktokolwiek zobaczył nad czym pracujemy. Wiesz że nawet nasi nie mogą się o tym dowiedzieć.
-Powiedz im żeby byli gdzieś koło 20?
-Nie za późno?
-A co gryfiaki zawsze pewnie imprezę zaczynają o 18.
-Przemilczę twoją głupią wypowiedź, przekażesz reszcie co i jak?- spytała go.
-Przekaże.
-To chyba już wszystko. Dobranoc Draco. Pa słodziutki- pogłaskała ostatni raz psa i wyszła z pokoju.
Dziewczyna nawet nie przebierając się w piżamę rzuciła się na łóżko i od razu usnęła.
Chłopak natomiast usiadł na jednym z foteli i przywołał do siebie butelkę Ognistej i szklankę. Musi się jutro zerwać z eliksirów, na szczęście to pierwsze dwie lekcje i Snape na pewno go zrozumie jak powie mu o co chodzi. Już wiedział co chce kupić tej dziewczynie. Uśmiechnął się do siebie, gwizdnął na psa i poszedł do łazienki po szybkim prysznicu położył się, nastawił jeszcze zegarek i usnął.
Nie spał długo, nie minęło pięć godzin i budzik zaczął dzwonić oznajmiając że już szósta i już pora wstawać. Ubrał się w zwykły szary dres i biały podkoszulek, wziął smycz a Rigel wyszedł za nim. Draco, był jedynym uczniem w Hogwarcie, który posiadał psa. Albus, zgodził się na to wiedząc że chłopak jako Prefekt ma osobne dormitorium a przy tym chciał zdobyć przychylność chłopaka.
Wyszli na błonia, na których panowała lekka mgła. Było cicho jak zawszę o tej godzinie. Spuścił psa ze smyczy, a ten zaczął biegać. Jego Pan niewiele myśląc ruszył za nim. Bieg go odprężał a dodatkowo utrzymywał przy tym dobrą kondycję i przebywał z Riglem na polu. Gdy dobiegł do Zakazanego Lasu jego pies już tam na niego czkał.
Do Hogwartu wrócili kilka minut po siódmej, Draco wziął prysznic nie tak szybki jak wczoraj. Ubrał białą koszule a na to marynarkę, do tego czarne dopasowane spodnie. Pogłaskał psa za uchem i wyszedł. Myślał czy nie lepiej najpierw iść do ślizgonów i poinformować ich o wszystkim czy iść na śniadanie. Jednak tym razem głód wygrał i chłopak od razu skierował sie do Wielkiej Sali. Było kilka chwil przed ósmą, i w Wielkiej Sali nie było jeszcze wielu osób. Właściwie to było tylko kilka osób z Ravenclaw'u, którzy sie uczyli. Draco zjadł szybko jajecznice, jednego tosta wziął do reki a do drugiej dwa jabłka. Gdy wychodził z jadalni, zaczęło pojawiać sie coraz więcej osób. Nie zważając na szepty i spojrzenia, które mu towarzyszyły wyszedł i skierował sie do lochów.
-Potega Salazara! - powiedział a kamienna ściana ustąpiła i przed nim pojawił sie tak dobrze znany pokój wspólny.  Skierował sie od razu w prawo, do dormiutoriów chłopców wiedział że jeszcze spali, na pewno Diabeł. Wszedł bez płukania, tak jak sądził Diabeł jeszcze spał, Teo siedział na łozku a Adama, który miał z nimi dormitorium był w łazience.
-O Draco, witaj. Co cię w nasze skromne progi sprowadza? - spytał Teo.
-Dziś Granger, ma urodziny- zaczął- Dumbledore, prosił ją, aby czkaj jak to było? Już wiem żeby przeciągnąć was to znaczy nas na ich stronę, krótko mówiąc.
-Smooku? To ty?- zapytał zasypany Diabeł.
-Macie być o 20. Przejście do nas jest za portretem czarownicy, która wiecznie poprawia włosy. Hasło to ogień i lód. Przekaz to tej dwójce, Pansy i Charlottcie.
-Czemu ty tego nie możesz zrobić?- spytał go.
-Ja mam kilka spraw do załatwienia. Nie będzie mnie na eliksirach.
-A co ze Snap'em?
-Sam to załatwie.
Nie czekając na odpowiedź przyjaciela, wyszedł jak najszybciej z lochów prosto do gabinetu profesora. Z pokoju wspólnego do jego gabinetu nie było daleko. Więc nie minęły dwie minuty a chłopak stał przed gabinetem nauczyciela i czekał aż otworzy.
-Draco, czego chcesz?
-Nie będę mówić o tym tutaj.- nie czekając na zaproszenie wszedł do gabinetu. - Granger ma dzisiaj urodziny...
-I co mam z tym zrobić, polecieć do niej z kwiatkami- kpił profesor.
- Nie, mowie tylko że mnie nie będzie na eliksirach dzisiaj. A teraz muszę iść- warknal i wyszedł.
Szedł szybko, był zły. Nikt nie potrafił go tak zdenerwować jak Snape i Weasley i ewntualnie Potter.

Hermiona, obudziła sie kilka minut po siódmej. Dzisiaj były jej 18 urodziny. Pierwszy raz w życiu, tak sie stresowała.  Nie dość że nie lubiała być w centrum uwagi, to dodatkowo bała się że coś pójdzie nie tak. Że ktoś sie wygada i powie im jak jest. Nie pokazywała tego, ale sie bała. Bała sie ze cos stanie wszystkim jej najbliższym. Z ponurymi myślami udała sie pod prysznic. Ubrała czystą koszulę, zawiązała krawat i ubrała spódnice. Spojrzała na plan lekcji. Eliksiry, transmutacja, runy i numerologia. A to wszystko z uczniami Slytherinu i nie którymi uczniami Ravenclaw'u i Haffelpaf'u. Spakowała potrzebne książki i już miała opuszczać pokoj gdy usłyszała  stukanie w szybę. Podeszła do okna otworzyła okno. Wleciała duża szara sowa. Usiadła dumnie na końcu biurka. Wyciągnęła w jej stronę nóżkę a dziewczynę. Miała przyczepiona małą paczuszke. Dziewczyna szybko odwiązała paczuszke a sowa odfruneła. Dziewczyna zaczęła najpierw czytać list a na jej ustach pojawił sie uśmiech.
Droga Hermiono!
Mam nadzieje że rok szkolny mija ci bardzo szybko a przy tym bardzo dobrze. Żywie również nadzieje że Draco nie daje ci sie we znaki i że sie dogadujecie. Przejdę do meritum wiem że masz dzisiaj urodziny i w związku z tym wraz z Lucjuszem chcielibyśmy życzyc ci wszystkiego najlepszego. Mamy dla ciebie taki mały upominek mam nadzieje ze ci sie spodoba. Widzimy sie na świetach.
Jeszcze raz wszystkiego najlepszego.
Narcyza Malfoy.
PS. Proszę przekaz Draconowi by sie do mnie odezwał.
Dziewczyna doszła do wniosku ze lepiej będzie jak odpisze kobiecie po powrocie z lekcji. Wzięła się za otwieranie pierwszego prezentu. Pudełko było całe zielone i obowiązane srebną wstążką. Delikatnie je rozwiązała. Podniosła wieko, a jej oczom ukazała sie stara księga. Jeszcze delikatniej podniosła okładkę a jej oczom ukazał się tytuł "Historia Hogwartu" wydanie pierwsze. Dla dziewczyny było to spełnienie marzeń. Odlożyła ją na biurko i cała w skowronkach pobiegła na śniadanie. Miała nadzieję że w miedzy czasie spotka Dracona i mu podziekuje mimo iz był to prezent od jego rodziców to ona wiedziała że on maczał w tym palce. Szybko weszła na śniadanie i jej wzrok od razu skierował sie ku stołowi Slytherinu. Nie było przy nim ani blond ślizgona ani reszty jego świty. Usiadła na swoim miejscu.
-Wszystkiego najlepszego Hermi- pisneła Ginny, i rzuciła się na szyje dziewczyny.
-Ginny, proszę wiesz że tego nie nawidzę.
-Hermiono, jak z dzisiejszym dniem?- spytał Harry.
-Malfoy się zgodził. Powiedział że nie może przepuścić takiej okazji jak będziemy pić ognistą.
-Dobrze Herm. A gdzie i o której mamy być.
-O 20, Ginny pamiętasz gdzie masz iść?
-Tak, będziemy punkt 20- powiedziała dziewczyna. Hermiona uśmiechneła się. Jak na razie wszystko szło idealnie. Jedyne co ją martwiło to brak jej współlokatora. Zazwyczaj mijali się, albo on przychodził kilka minut po niej.
-Hermiona, idziemy?- spytał Harry. Dziewczyna kiwnęła głową, szli we trójkę. Ona, Harry i Ron.
-Wszystkiego najlepszego Herm- przerwał panujące milczenie Ron.
-Dziękuje Ronaldzie.
-Hermiona, wiem że nie lubisz być w centrum zainteresowania, tak jak ja. I dla tego chciałem ci teraz złożyć życzenia. Wszystkiego najlepszego, kocham cię, pamiętaj- powiedział chłopak.
-Harry dziękuje i nie zapomnę- właśnie w tym momencie Hermiona wiedziała że czuje się źle jak nigdy. Właśnie tego jej brakowało po tej drugiej stronie.
-Malfoy, od razu się zgodził na to przyjęcie?- spytał chłopak.
-Nie, ale powiedziałam mu że dyrektor odwołał nam patrol i że sam zalecił integracje między domami.
-Uwierzył w to?
-A za kogo ty masz tą przebrzydłą fretkę?- spytał Harry.
-Tak- Hermiona puściła uwagę Rona mimo uszy- tylko nie możemy się zachowywać zbyt podejrzanie. Potraktujmy to jak wyzwanie... Musimy udawać ich przyjaciół...
-Dobrze że..
-Do klasy już! - warknął profesor.
Hermiona uśmiechnęła się do Harre'go i poszła na swoje miejsce do ostatniej ławki. Zabini z Emily, dziewczyna z Ravenclaw'u zajeli już swoje miejsce. Na zawansowane eliksiry chodziło 30 osób po osiem osób z każdego domu wyjątkiem był Huffelpaff gdzie było 6 dlatego eliksiry mieli razem.
-Diable, gdzie Draco?- spytała dziewczyna.
-Nie mam pojęcia. Miał coś załatwić i ma wrócić na transmutację.
-Dzięki.- powiedziała dziewczyna. Eliksiry minęły dziewczynie dzisiaj wyjątkowo pracowicie, musiała się dwoić i troić by eliksir jej i Dracona, który zaczęli robić początkiem tygodnia wyszedł.
Następną lekcją była transmutacja, Hermiona szła sama. Myślami były daleko, choć dotyczyły one bardziej przyziemnych spraw. A dokładniej sprawy Rona. Dziewczyna bała się nadal. Na samą myśl że mogłaby być z nim gdzieś sam na sam ją przerażała. Nadal miała okropne koszmary, ale starała się sama z nimi radzić. Nie chciała nikogo nimi przemęczać zwłaszcza Dracona. Hermiona, doszła pod sale. Dziwne było to że nigdzie nie mogła zobaczyć ani Harre'go ani Rona. Usiadła na parapecie na przeciwko niej stała Pansy z Teo, dziewczyna się do nich usmiechneła. Oni odwzajemnili ren gest. Minęło kilka minut i uczniowie weszli do sali. Transmutacja, była przedmiotem którego uczyli sie wszyscy uczniowie. Podobnie było z zaklęciami i obroną.
Hermiona samotnie powlokła sie do ostatniej ławki, a zaraz za nią pojawili się Harry z Ronem. Dziewczyna była lekko rozczarowana miała nadzieje że pojawi. Merlin ją wysłuchał. Gdy profesora miała już zamykać drzwi wszedł Draco. Na ustach dziewczyny pojawił sie uśmiech.
-Cześć Granger - powiedział chłopak.
-Czemu nie było cie na eliksirach?- zapytała chłopaka, który odpowiedział jej cichym śmiechem.
-Dowiesz się na dzisiejszej imprezie. A teraz nie gadaj.
Dziewczyna cicho prychneła, ale do końca lekcji się nie odzywała.
Reszta lekcji minęła jej nadzwyczaj szybko. Gdy o 16 skończyła lekcje szybko od razu pognała na obiad. Jeszcze szybciej zjadła obiad. I pognała do dormitorium, miała nadzieje że zdąży złapać swojego współlokatora. Tym razem Merlin jej nie wysłuchał. Na stole w pokoju leżały dwie biało-złoto róże. Obok elegancka kartka, dziewczyna już chciała podejść, gdy zaznaczyła nogą o skrzynkę i wylądowała na ziemi. Na ziemi leżały dwie skrzynki Ognistej. Dziewczyna podeszła do stolika i chwyciła kartkę i już po wstępie poznała litery.

♥♥♥
Jak na razie rozdział krótki. Część druga pojawi się w przeciągu tygodnia. Rozdział nie jest sprawdzony. Zapraszam was na drugi rozdział mojego opowiadania http://socolddramione.blogspot.com/
MadzikM

środa, 29 czerwca 2016

Rozdział 15- Pomocna dłoń współlokatora.

 
Korytarz ciągnie się coraz dalej. Nie ma końca, jej stopy zahaczają o coś. Nie spojrzy w dół, za bardzo się boi. Potyka się, z przerażenia zamyka oczy. Jej twarz leży na czymś miekkim, podnosi się do klęczków. Oczy ma zamknięte, mijają sekundy, a ona nadal tkwi w tej samej pozycji. W końcu decyduje się iść dalej, na klęczkach. Jej palec, zachacza o cośto ostrego. Czuje spływającą ciepłą ciecz. Otwiera oczy, z jej ust słychać przerażający krzyk. Nie potrafi oderwać wzroku od tego, co widzi. Obraca się dookoła siebie. Z jej oczu płyną łzy. Wśród niej leży pełno czaszek. Czaszek jej przyjaciół. Tych byłych jak i obecnych. Próbuje wstać, ale nie udaje jej się. Ponownie zaczyna krzyczeć, wołać i błagać o pomoc...
 
- Granger! Granger, do jasnej cholery, otwieraj te oczy!
Draco Malfoy, spał sobie w najlepsze, gdy obudziły go krzyki. Na początku się tym nie przejął, bo po co? Ale jego współlokatorka, zaczęła coraz głośniej krzyczeć i on nie miał jak spać. Chciał ją, delikatnie uciszyć, ale nie spodziewał się,  że znajdzie dziewczynę w takim stanie. Leżała na łóżku, pościel była cała rozkopana. Z jej oczu płynęły łzy. Białe prześcieradło, w jednym miejscu, było całe czerwone, z jej palca lała się krew. Podszedł do niej, zaczął nią lekko potrzasać, nie było żadnego odezwu. Dotknął jej czoła - było gorące. Żadnego odzewu z jej strony, więc chłopak zaczął się niepokoić. Pobiegł do swojego dormitorium, wziął różdżkę, przywołał eliksir pieprzowy, a następnie wrócił do dziewczyny. Podniósł różdżkę i powiedział:
- Aquamenti!
Podziałało od razu. Dziewczyna zaczęła się krztusić, a Draco wyczarował szklankę i nalał do niej wody, po czym dolał eliksiru. Podał jej szklankę. Wzięła ją od razu. Zaczęła pić i krzywić się przy tym. Gdy wypiła eliksir natychmiast poczuła się lepiej. Draco zagwizdał. Zaraz obok nich pojawił się Rigel. Chłopak wskazał mu łóżko gryfonki, a ten natychmiast tam wskoczył. Hermiona, w momencie, gdy pies wskoczył na łóżko, zaczęła go głaskać. Nadal widziała te czaszki, najbardziej ją bolał fakt, czyje były. Gdy ona myślała nad snem, on zajmował się jej palcem. Był ciekawy jak to się stało, że go rozwaliła. Tętnica, była przecieta, dlatego tak mocno krwawiła. Rzucił kilka zaklęć, dziewczyna patrzyła w jeden punkt. Draco, stwierdził, że jak on nie zacznie rozmowy to się na pewno nie dowie, co się wydarzyło.
-Granger, co się stało? Dlaczego krzyczałaś? - chłopak starał się mówić spokojnie.
-Ja... miałam koszmar. - powiedziała niepewnie. Nie chciała go okłamywać, ale też nie chciała wyjawiać całej prawdy.
- Czy ty robisz ze mnie jakiegoś kretyna? To, że miałaś koszmar to sam wywnioskowałem, ale co ci się śniło?b- musiał się naprawdę powstrzymywać, żeby nie walnąć w nią jakąś klątwą. Wiedział, że jeszcze nie wyszła z szoku.
-Ja... to było okropne. Śniło mi się że szłam korytarzem. Najpierw był oświetlony, ale później tych lamp było coraz mniej. W końcu zniknęły wszystkie. Szłam boso, na początku po ziemi, gdy skończyły się światła, weszłam na coś miękkiego. Szłam dalej, raz było to coś miękkiego, a raz wystającego i twardego. Potknęłam się, i szłam na czworaka, ale zahaczyłam o coś palcem i czułam, jak krew mi po nim płynie. Otworzyłam oczy i... - dziewczyna zaczęła znowu płakać.
- Spokojnie, nie płacz. Jesteśmy tu, nie jesteś sama. - dziewczyna się do niego przytuliła. Draco skrzwił się. Nie umiał pocieszać, ani okazywać uczuć. Taki był i już nic chyba tego nie zmieni.
-Ja widziałam... Merilnie, Draco, to były czaszki.
- Było coś tak jeszcze. Prawda? - widział to po niej, już ją trochę poznał.
-Tak, Draco. Te czaszki, one nie były obcych osób. - z jej oczu wypłynęły kolejne łzy. - To były czaszki, Marvola, Pansy, Teo, Diabła, moich rodziców i... Draco, tam była twoja czaszka. - łzy nadal opuszczały jej oczy.
- Granger, nie płacz, proszę - dziewczyna podniosła zaskoczona głowę. On ją o coś poprosił. Fakt rozmawiali ze sobą. Mieli wspólne dormitarium i zadania. Nie wyzywali się, ale cóż - Draco Malfoy nie przeprasza nigdy. Koniec kropka, to była odgórna zasada.
- Chcesz eliksir Słodkiego Snu? - spytał łagodnie, a ona pokiwała głową. Wstał i poczuł, że gryfonka trzyma go za rękę.
- Nie zostawiaj mnie samej - w jej oczach nadal tkwiły łzy. Policzki miała całe mokre. Co on miał z nią zrobić? Nie umiał jej zostawić.
- Pójdę po eliksir, a w między czasie Rigel będzie z tobą. Dobrze? - pokiwała głową, a on jak najszybciej udał się do swojej sypialni. Wziął eliksir, i wrócił do dziewczyny. Podał jej buteleczkę.
- Pij - wzięła ją od niego, ale nie wypiła od razu.
- Zostanę. Obiecuję. A teraz pij. - dziewczyna wykonała to. Ostatnimi słowami jakie usłyszała były:
- Suń się - popatrzyła na niego zdziwniona - Chyba nie myślisz że będę spał na fotelu? Zapomnij. - dziewczyna nie usłyszała już tej odpowiedzi, bo usnęła. Tym razem, spała bez koszmarów. Chłopak widząc, że dziewczyna usnęła, szepnął tylko:
-Dobranoc, Granger.
Jeszcze chwilę przypatrywał się śpiącej dziewczynie i, nie wiedząc, kiedy usnął.
♥♥♥
Hermiona Granger zawsze wstawała razem ze słońcem, ewentualnie przed nim. Natomiast Draco Malfoy był jej przeciwieństwem. Zazwyczaj wstał po 7, rzadko się zdarzało, że wstawał później. Gdy wstawał później, to się nie ''wyrabiał'' na śniadanie. Na szóstym roku dzielił dormitorium z Diabłem i Teo. Teodor wstawał zawsze jako pierwszy, budził Draco, a ten budził Diabła. Tak robili zawsze. Niestety tym razem Hermiony nie obudził jej "wewnętrzny budzik", a Draco nie obudził Teo. Zegar wskazywał godzinę 7.30, co oznaczało że za pół godziny rozpocznie się śniadanie. Jednak dwójka Prefektów, i to w dodatku naczelnych, nie zdawała sobie z tego sprawy i nadal smacznie spała. Draco, jak zawsze spał z otwartymi ustami. Minęło kolejne 15 minut i chłopak poczuł, że coś ma w ustach. Próbował to strzepnąć językiem, ale nadal nic. Chłopak zaczął się przebudzać. Pomyślał, że to Rigel znów śpi obok i już miał dać porządną ochrzankę, kiedy zauważył śpiącą obok niego kasztanowłosą gryfonkę. Sam do siebie się uśmiechnął. Przypomniał sobie wczorajszą noc, było mu jej szkoda. Ona tak wiele przeszła, a tak naprawdę nic złego nie zrobiła. Zaczął szukać wzrokiem Rigla, ale nie mógł go nigdzie dostrzec. "Pewnie poszedł spać do mnie na łóżko." - pomyślał chłopak i zaczął rozglądać się po pokoju, spojrzał na zegar.
- Granger!!! - dziewczyna zaczęła się wiercić i pomrukiwać coś co brzmiało ''Jeszcze 2 minuty''- ZA 10 MINUT ROZPOCZNIE SIĘ ŚNIADANIE!
To podziałało, na dziewczynę, jak kubeł zimnej wody.
- Nie mogłeś mnie wcześniej obudzić?! - spytała z wyrzutem.
-Nie, moja droga. Sam obudziłem się 2 minuty temu. Ciesz się, że masz takie kudły, bo byśmy zaspali. Na początku myślałem, że to Rigel, znów wlazł mi do łóżka, i śpi na p oduszkach, ale... - dziewczyna przerwałą mu wypowiedź.
-Nie kończ. Ja idę do łazienki - po czym zbierając, odpowiednie rzeczy udała się do wspomnianego wcześniej pomieszczenia. Staneła przed lustrem. Wyglądała lepiej niż wczoraj, ale nadal było widać, zmęczenie na jej twarzy. Oczy miała lekko czerwone i podkrążone. Tak, jak mówił Draco, "od kiedy to Draco, a nie Malfoy?'' - pomyślała dziewczyna. Przemyła twarz zimną wodą, a włosy związała w warkocza, były bardziej puszyste niż zwykle. Z tęsknotą spojrzała, na prysznic, który był ogromny i na wannę, która stała obok. Przebrała się w białą koszulę i spódnicę, a na to narzuciła szatę z godłem Gryffindoru, doczepiła odznakę Prefekta. Założyła naszyjnik od Marvola, kolczyki i była gotowa.
Draco, po tym jak Hermiona wyszła ze swojego pokoju, wrócił do siebie. Tak jak myślał - Rigel leżał, rozwalony na całej długości jego łóżka. Podszedł do zielonej miski, wyszeptał zaklęcie i tam pojawiła się woda. Podszedł do drugiej miski tym razem srebrnej i przywołał zaklęciem karmę, która była schowana w osobnej półce. Nasypał trochę karmy, a następnie eziął ubrania z szafy.
- Łezka! - przed nim pojawił się skrzat z Malfoy Manor. Łezka, jak każdy skrzat mogła się teleportować, na teren Hogwartu.
-Tak, paniczu? - spytał skrzat.
-Jak lekcje się rozpoczną wyprowadzisz Rigla na spacer.
-Dobrze, paniczu. - powiedział skrzat i już miał się teleportować kiedy powstrzymał go głos.
- Łezko! - powiedziała Hermiona. - Jak miło cię widzieć.
-Panienko Hermiono, panienkę też miło widzieć. Jak się panienka odnajduje w Hogwarcie?
- Dziękuje Łezko, jak na razie dobrze. To dopiero trzeci dzień.
- Panienka wybaczy, ale Łezka musi już iść. Obowiązki wzywają. - Hermiona ostatni raz uśmiechnęła się do skrzatki, po czym ta się teleportowała.
- Granger, idziemy? - nie wiadomo kiedy pojawił się Draco.
- Ale tak razem? - spytała zaskoczona dziewczyna.
- Tak, razem. - powiedział chłopak.
- Ale oni będą gadać...
- Co się tym przejmujesz? Z resztą ze strony szlachetnych wychowanków domu Salazara Slytherina nic ci nie grozi, a co do tych półgłówków to powiedz, że mamy dawać dobry przykład jako Prefekci Naczelni. Zresztą, jak odejmiesz im punkty, to się zamkną.
- Dobra, chodź już na to śniadanie zanim zachwalisz Ślizgonów na śmierć. I tak jesteśmy spóźnieni. - uśmiechneli się do siebie, chwilę szli w ciszy. Hermiona, postanowiła, że jako pierwsza zabierze głos.
-Draco, ja chciałam ci podziękować, za wczorajszą noc. - chłopak uniósł wysoko brwi, bądź co bądź zabrzmiało to dość dwuznacznie. - Nie rób takiej miny, za to że ze mną zostałeś...
- Nie ma sprawy, Granger. Tylko następnym razem wiąż włosy... - nie dane im było skończyć, bo ktoś im przerwał.
- Hermiona, co ty robisz z NIM?! - spytał Harry Potter przez ślizgonów nazywany Chłopiec-Który-Przeżył-By-Ich-Denerwować lub (gdy to było za długie) - Bliznowaty.
- A co, Bliznowaty? Nie mogę zamienić nawet kilku słów z Granger? Już zadzrosny? - spytał Draco przez gryfonów nazywany fretką.
- Skończymy tę rozmowę później. - powiedziała dziewczynyna. - Chodź Harry.
- Hermiono, czy między tobą a Malfoy'em...? - zaczął Harry.
- Nie - ucięła szybko dziewczyna.- Harry, ja z nim mieszkam, mam z nim patrole, siedzę z nim na większości przedmiotów. Ile razy mam ci tłumaczyć?
- Przepraszam. Myślałaś nad naszą wyprawą? I nad Ronem? - spytał chłopak.
- Jeśli chcecie, to wyruszajcie. Nie Harry, ja nie jestem gotowa. Nie z nim. A teraz zmieńmy temat, proszę - weszli do Wielkiej Sali. Hermionę bacznie obserwowały cztery pary oczu. Niebieskie, brązowe, niebieskie i stalowoszare. Dwie pary oczu wpatrywały się w nią z uwielbieniem, a dwie z nienawiścią. Każdy jej ruch, jak odgarnia włosy, rozmawia z Harry'm, pije niesłodzoną herbatę, podnosi się z miejsca, a za nią Potter. Mieli wychodzić już z Wielkiej Sali, gdy zatrzymuje ja Ginny. Wychodzą w trójkę ze śniadania. Teraz ją stracili z oczu, ale później na lekcjach, będą mogli znów ją obserwować. Zwłaszcza właściciel stalowoszarych tęczówek będzie mógł jej się przyglądać z bliska.
Hermiona wyszła z Harry'm i Ginny z Wielkiej Sali.
- Herm, pamiętasz że miałyśmy się dzisiaj spotkać...? - zaczęła ruda, ale przerwał jej jakiś pierszoroczniak.
- Przepraszam, ale to dla Hermiony Granger i Harrego Pottera. - wręczył im dwa listy. Oni od razu je otworzyli:
Panno Granger,
mam do Pani prośbę ,aby przyszła Pani do mojego gabinetu o godzinie 16.30. Hasło to Cytrynowe Dropsy.
Albus Dumbledore.
List Harrego, brzmiał identycznie, oczywiście ze zmianą nazwiska.
- Gin, możemy to przełożyć na kilka godzin później?
- Dobrze, co macie dzisaj? - spytała najmłodsza latorośl Weasley'ów.
-Transmutacje, eliksiry, zaklęcia, obronę i wróżbiarstwo - powiedział Harry.
- Ja zamiast wróżbiarstwa mam runy - wtrąciła Hermiona. - A ty?
- Dwie godziny eliksirów, zaklęcia, dwie godziny trasmutacii i zielarstwo. Dobra lecę, Snape nie lubi jak się spóźniamy. - pomachała im i już jej nie było.
- Jak myślisz, o co może chodzić Dumbledorowi? - spytała dziewczyna. Bardzo się cieszyła na to spotkanie, wiedziała, że się czegoś tam dowie, a następnie podzieli się swoimi informacjami z Draco i Marvolem. Uśmiechnęła się sama do siebie.
- Pewnie o horkruksy, bo o co innego mogło chodzić?
- Nie wiem, Harry, ale przekonany się dzisiaj. Jak ci się siedzi z LaKatze? - zmieniła temat.
- Nie jest taki zły, jest inni niż wszyscy Ślizgoni - tak, Hermiona, bardzo dobrze wiedziała o chodziło Harry'emu.
Doszli do sali. Ron już tam stał, patrzył na Hermione i uśmiechnął się do niej. Ronald wczoraj dużo rozmawiał z Harrym i doszli do wniosku, że lepiej będzie, jak Ron zacznie powoli się do Hermiony zbliżać, najpierw niech się do niej uśmiecha, ale tylko chwilowo, jak dziewczyna, zacznie odwzajemniać uśmiech to powie jej cześć. Potter wiedział, że to potrwa długo, ale wolał wyruszyć te kilka miesięcy później z Hermioną niż wcześniej bez niej. Po chwili z klasy wyszła Minerva McGonagall i zaprosiła ich do środka. Hermiona od razu usiadła w ostatniej ławce. Profesorka się zdziwiła: Hermiona Granger, w ostatniej ławce? Zapomniała, że siedzi ona z Draconem Malfoy'em. Wczoraj, gdy Minerva zobaczyła kto z kim siedzi, była bardzo zła na Severusa, że tak porosadzał ich wszystkich. Ale skoro dyrektor sobie tak zażyczył. Ostatni raz westchneła i sprawdziła obecność. Jak zawsze na początku roku wszyscy byli. Zaczęła od powtórki:
- Kto wymieni dwa prawa Cristoffa i powie na czym one polegają? - nikt się nie zdziwił, że Hermiona zgłosiła sie jako pierwsza. - Było to w tamtym roku, i w tym macie to w pierwszym rozdziale. Proszę, panno Granger.
- Pierwsze prawo Cristoffa mówi o tym: Transmutacja jest tym bardziej złożona, im bardziej jest złożony subprodukt i produkt transmutacji. Możemy to rozumieć, że łatwiej jest transmutować proste rzeczy np. kartkę papieru, czy igłę. - po tym wyjaśnieniu już wszyscy wiedzieli, o czym mówiła panna Granger.
- Drugie prawo mówi o tym, że wszystko co jest na świecie, co nas otacza możemy transmutować.
-Dobrze, panno Granger. 10 punktów do Gryffindoru. A teraz otwórzcie podręczniki i przeczytajcie rozdział pierwszy. Na jutro chce widzieć wypracowania na ten temat. I prosze nie rozmawiać.
Hermiona, otworzyła książkę, ale jej sąsiad ciągle jej przeszkadzał. Zirytowana dziewczyna wzięła kartkę i napisała:
"Pogadamy na eliksirach"
Chłopak kiwnął głową przez resztę lekcji żadne z nich się nie odzywało. Zadzwonił dzwonek, więc poszli w stronę lochów. Hermiona szła sama: Harry rozmawiał z Ronem, a z Draco nie mogła porozmawiać. Mieli jeszcze chwile przerwy, więc Hermiona wyciągnęła podręcznik i zagłębila się w lekturze.
- Cześć! - powiedział nie kto inny, jak Adam LaKatze.
- Adam, wiesz, że nie powinniśmy rozmawiać - zaczęła dziewczyna.
-Wiem, ale ja jestem tu nowy.
- I obracasz się w towarzystwie Draco.
- O to już Draco? - brwi chłopaka podjechaly do góry .
- Wejść do klasy! Natychmiast! - głos profesora Snape'a wyrwał ją z rozmowy z Adamem.
Gdy weszli do klasy, Severus sprawdził obecność, po czym poinformował ich, że dzisiaj zajmą się eliksirem zapomnienia. Hermiona wiedziała, że to trudny eliksir i wymagał od nich skupienia. Draco przyniósł potrzebne składniki i zajęli się ważeniem eliksiru.
- Miałaś mi coś powiedzieć.
- Idę dzisiaj do Dropsa na 16.30, a później przyjdzie Ginny.
- Żartujesz? Ta zdrajczyni krwi? - chłopak się oburzył. Myślał, że spędzą ze sobą więcej czasu, a tu proszę.
- Draco, muszę to zrobić. Nie mogę wzbudzać podejrzeń. - powiedziała.
- Dobra. - warknął chłopak.
Przez cały dzień nie zamienili ze sobą ani słowa. Hermiona chciała z kimś porozmawiać o Draco. Teo, Adam, Diabeł odpadają - to jego przyjaciele. Ale Pansy? Umówi się z nią przy najbliższej okazji. Punktualnie o 16 skończyła lekcje. Pobiegła do dormitorium, miała nadzieje ma zastanie tam chłopaka, ale on wyszedł z Rigelem na spacer. Weszła do swojego dormitorium, zdjęła szatę. Podeszła do szafy, wzięła sweterek i zwykle spodnie.
Szła szybko, z racji tego, że zostało jej 5 minut. Z Harrym umówiła się, przed wejściem. I tam już na nią czekał, oczywiście z Ronaldem.
- Cytrynowe Dropsy. - wypowiedziała hasło i nie czekając na chłopaków, wbiegła po schodach. Już miała pukać do drzwi, gdy Harry ją wyprzedził.
- Proszę - usłyszeli głos dyrektora i weszli.
Albus Dumbledore siedział za biurkiem, na którym było pełno papierów. Przed nim stały trzy krzesła. Harry usiadł na środkowym, Hermiona po jego prawej stronie, a Ron po lewej.
- Witajcie, przepraszam, że zabieram wasz wolny czas, ale mam pewną sprawę, która dotyczy horkruksów - zaczął profesor.
- Jaką, panie profesorze? - spytał jako pierwszy Potter.
- Czy już wiecie, kiedy chcecie wyruszyć na poszukiwania części duszy Voldemorta?
- Tak, planujemy zrobić to w przyszłym semestrze... - zaczęła Hermiona.
- Nie, to za późno, Hermiono. Voldemort, szykuje się na wojne. - powiedział profesor, a Hermiona się uśmiechnęła sama do siebie.
- Panie profesorze, jest początek roku szkolnego. Nie wzbudziłoby to podejrzeń uczniów? - spytała Hermiona.
- Masz rację, ale zastanówcie się czy nie planujecie wyruszyć wcześniej. Im szybciej wyruszycie tym szybciej pokonamy Voldemorta - kusił Drops. Oczywiście - on o tym marzy, żeby tylko go pokonać.
- Jak będziemy wiedzieć, kiedy wyruszamy to poinformujemy profesora od razu - powiedziała Hermiona.
- Coś jeszcze? Nie chcę być niegrzeczna, ale rozumie pan profesor, mam patrol i kilka prac do odrobienia - dodała.
-Nie, to by było na tyle. Macie jakieś pytania? - spytał. Hermiona i Harry pokręcili przecząco głową, natomiast Ronald miał pytanie. Jak nigdy.
- Panie profesorze, ja mam pytanie o jednego z profesorów - zaczął niepewnie.
- Mógłbyś, już dać sobie spokój ze Snape'em - widząc spojrzemie Dumbledore'a dodała: - Z profesorem Snapem.
- Ale mi chodzi o Lorena Redbird'a - powiedział.
- Ron, nie rozumiem. Potrzebowaliśmy nauczyiela obrony, a on się zgodził. - powiedział profesor.
- Ale...
-Nie ma, Ron, żadnego ale. Jednak jeśli coś zauważysz to możesz mi dać od razu znać.
I właśnie w tej chwili Albus Dumbledore, uświadomił sobie, że w Ronie Weasley'u jest jego nadzieja.
- A teraz zmykajcie.
- Do widzenia, profesorze - powiedzieli.
Hermiona wyszła jako pierwsza, nie czekała na chłopaków. Nie miała o czym z nimi nawet rozmawiać. Ron podejrzewał Lorena. Musiała mu to natychmiast przekazać. Ale to za chwilę, najpierw zrobi pracę na transmutacje, a dopiero później mu powie. Weszła do ich pokoju wspólnego. Draco nadal nie było. Co mogło oznaczać, tylko dwie rzeczy: albo jest jeszcze na spacerze z psem albo poszedł do Ślizgonów. Hermiona wzięła się za odrabianie. Do kolacji zostało jej prawie dwie godziny, czyli w sam raz na prace z transmutacji, runów i eliksirów. Tak jak sądziła, dwie godziny zajęło jej zrobienie tego. Punkt 19 wyszła na kolacje. Gdy weszła do Sali od razu zaczęła szukać Draco. Zauważyła go przy stole Slytherinu, koło jego nogi siedział Rigel, a on był pogrążony w rozmowie z Blaisem i Teo. Usiadła przy stole Gryffindoru i zaczęła jeść. Siedziała sama, bo Ginny z Harrym siedzieli z Ronem. Z resztą i tak nie miała ochoty na ich towarzystwo. Po 15 minutach, koło niej pojawiła się ruda Gryfonka i poszły do pokoju Hermiony.
Usiadły na łóżku kasztanowłosej.
- O co chodzi, Gin? - spytała dziewczyna.
- Hermiona, jak się czujesz?
- Dobrze, naprawdę. Na początku było mi ciężko i nadal jest. Gin, ja tego tak łatwo nie zapomnę. Nadal przeraża mnie kontakt fizyczny z innymi facetami - "ale z Draco jest inaczej", pomyślała - Ja dopiero co się oswoiłam z myślą.
- Martwiliśmy się o ciebie. Bałam się, pozostali również, że porwali cię śmierciożercy - "jacy oni mądrzy", pomyślała - każdego dnia martwiłam się, że nie żyjesz.
- Ej, ale jestem tu - Ginevra rzuciła się przyjaciółce na szyje.
- Gin, jest coś jeszcze, prawda? - spytała pani prefekt.
- Tak, chodzi... - jej wypowiedź przerwało, wtargnięcie do pokoju niechcianego gościa.
- Rigel, cześć. Gdzie zgubiłeś pana?- spytała dziewczyna i pogłaskała psa za uszami. Zaraz obok pojawił się Malfoy.
- Rigel, do nogi. A my Granger widzimy się o 21.50 - nie mówiąc nic więcej, wyszedł.
- Yyyyy...
- Nie kończ, Ginny. Lepiej wróćmy do naszej rozmowy.
- Chodzi o Harry'ego - zaczęła niepewnie. - Przez pewnien okres wakacji, kak ty zniknełaś... Ja i on. My... przespałam się z nim. Nie przerywaj mi. To było kilka razy, ja myślałam, że wiesz wreszcie będziemy razem. Głupia ja. Dzień przed powrotem do Hogwartu on powiedział, że to koniec. Że musimy zrobić sobie przerwę, że on teraz musi się skupić na pokonaniu Tego-Którego-Imienia-Nie-wolno-Wymawiać.
- Och, Ginny...!
I tak przez kolejną godzinę rozmawiały. Gdy wybiła godzina 21.30 Ginny udała się do wieży Gryffindoru, a Hermiona na patrol.
- Idziemy? - spytała dziewczyna. Chłopak kiwnął głową, szli chwilę w ciszy.
- Mam do ciebie prośbę - zaczęła dziewczyna.
- Jasne, będę dziś z tobą spał. - powiedział Draco.
- Nie o to chodzi, poinformuj Lorena, że jest obserwowany. Proszę.
- Dobra. Co chciała od ciebie Wiewióra?
- Pogadać, nie powiem ci nic więcej.
- Myślałem nad naszym zadaniem i doszłem do wniosku, że powinniśmy poszukać informacji w bibliotece, a później popytać nauczycieli.
- Dobrze, zaczniemy od jutra.
Reszta patrolu minęła im w ciszy. Gdy wrócili do dormitorium, Hermiona poszła się myć, a Draco zaczął pić Ognistą. Po pół godziny dziewczyna wyszła z łazienki.
- Dobranoc, Draco. - i już jej nie było.
- Dobranoc... Hermiono.
♥♥♥
Wracam po długiej przerwie. Co sądzicie o tej długości rozdziału? Pasuje wam czy może krótsze :) Rozdział pojawi się 10 lipca tj. niedziela.
XOXO
MadzikM
 

niedziela, 26 czerwca 2016

Powrót!


 Nie przychodzę do was z nowym rozdziałem, jeszcze. Miałam go wstawić dzisiaj, ale zostało mi jeszcze trochę. Rozdział pojawi się we środę najpóźniej.  Powstała nowa zakładka wasze blogi. Tam wklejajcie linki do waszych blogów. Najlepiej z krótkim opisem.





Pozdrawiam MadzikM

niedziela, 24 kwietnia 2016

Rozdział14 Pierwsze lekcje


-Czarny Pan i Granger?! Robi się ciekawie- powiedział Zabini a dwójka ślizgonów zaciskała ręce pod stołem, ze złości.
-Że niby ta cała Granger i Czarny Pan? Zabini Ty chyba sobie kpisz? Spójrz na nią- sześć par oczu spojrzało w kierunku stołu domu lwa, w kierunku panny Granger, która rozmawiała o czymś z Potterm.- to szlama, jeszcze gdyby posiadała jakiś glamur ou classe....
-Jest mądra i jest ładna- powiedział chłopak.
-Czy ty, Adam sobie ze mnie żartujesz? To jest impossible!
-Oh, albo ty jesteś o nią po prostu zazdrosna. Boli cię to, że Czarny Pan zwrócił na nią uwagę. Ale nie, czekaj ty nie tylko o to jesteś zła. Ty po prostu jesteś zazdrosna...
-Parkinson, zamknij się wreszcie! To jest nie możliwe. Gdybym chciała mogłabym mieć KAŻDEGO!- Powiedziała rozgniwana panna LaKatze. Rację, akurat tutaj musiał przyznać każdy. Z pod szaty można było zobaczyć krótką spódniczkę, która pokazywała długie nogi dziewczyny. Włosy idealnie ułożone, jakby czesała je co chwilę. Była piękna, to prawda. Ale w głowie miała pusto. Jej świat kręcił się wokół ciuchów, chłopaków a w szczególności jednego chłopaka. Charlotta, postanowiła że jej nowym cele będzie nie kto inny jak książę Slytherinu. Draco Malfoy.
-Draco, wiesz już kiedy będą nabory do drużyny?- Teo, zwinnie zmienił temat.
-Tak, planuje w sobotę. Idę do Snapa, on nam załatwi wszystko- nie czekając, na odpowiedź przyjaciół wstał, i ruszył do stołu nauczycieli. Z daleka, można było dostrzec, że Snape, Drops i McWieczna Dziewica się kłócą. Wiedział, że nie może podejść do nich i powiedzieć '' Snape, mam do ciebie sprawę, załatw mi boisko. Chcę zrobić, nowa rekrutacja żebyśmy, mogli zmiażdżyć tych gryfiaków.'' Musiał zachować pozory, dlatego gdy tylko podszedł odchrząknął. Spojrzeli na niego zdziwieni
-Profesorze Snape, mam do Pana sprawę. Bardzo pilną- dodał widząc spojrzenie nietoperza.
-Idź, Severusie. I pamiętaj o czym rozmawialiśmy nie chcę słyszeć że było inaczej- powiedział Dumbledore. A Snape wstał, nawet nie raczył odpowiedzieć dyrektorowi, kiwnął na chłopaka. I ruszyli w stronę wyjścia z Wielkiej Sali.
-Nie widziałaś że rozmawiałem, między innymi na tematy, które cię dotyczą- warknął Snape. Draco uśmiechnął się do siebie. Profesorek był zły, a pierwsze mieli eliksiry z biednymi Gryfonami, młody dziedzic fortuny Malfoy'ów czuł że posypią się ujemne punkty i szlabany. Biedni.
-Serio? Oj, tak mi przykro- ironiczny uśmiech na twarzy Smoka musiał się pojawić- Załatw mi boisko na piątek gdzieś koło 17, a i na sobotę na hmmmm 15?
-Oderwałeś mnie od rozmowy z tymi błaznami żeby mi powiedzieć że chcesz zrobić eliminacje. Nie mogłeś z tym iść sam do Romildy?- Snape się uśmiechnął- przez twoją głupotę, cały dom Salazara ucierpi, bo do końca roku będziecie dobrani z Gryfonami. Na KAŻDYM przedmiocie.- powiedział wrednie nietoperz. Jeszcze w tamtym roku Draco byłby zły, nie on byłby wkurwiony, ale nie teraz.
-Super, to ja chce być z Granger w parze- Draco uśmiechnął się gdy usłyszał jak szczęka Mistrza Eliksirów uderza o podłogę
-Co, co , jak to.....
-Oh, no wiesz polepszyły mi się z nią stosunki po jej wizycie w Malfoy Manor- tu chłopak poruszył sugestywnie brwiami. - A teraz ja idę, nie chce by ktoś ukradł moją partnerkę.- nie czekając na odpowiedź profesora oddalił się pod jego klasę.
Stali tam już prawie wszyscy, brakowało tylko jego. Od razu podszedł do Diabła i Teo.
-Mam dla was dwie wiadomości. Dobrą i złą.- Zaczął Draco.
-Dawaj złą.
-Dawaj dobrą.
Powiedzieli w tym samy czasie wychowankowie domu węża.
-Dobra jest taka że mamy załatwione boisko, a zła choć w sumie dla mnie to nie jest zła widomość. Na każdym przedmiocie siedzimy z Gryfiakami.- Gdyby na korytarzu było ciszej to wszyscy by usłyszeli jak szczęki chłopaków opadają na ziemie. Zadzwonił dzwonek, i jak na zawołanie pojawił się Snape.
-Dyrektor, zażyczył sobie aby w tym roku. Na polepszenie stosunków między domami, uczniowie Slytherin'u usiedli z Gryfiakami- uczniowie domu Salazara się uśmiechnęli- pierwsza parą będą nasi prefekci Naczelni.
Draco uśmiechnął się cwanie, a Hermiona zrobiła ''niby'' przerażoną minę. Nie przeszkadzało jej to, wręcz przeciwnie, Harry zadawał nie wygodne pytania. Zaczynając od tego gdzie był po to od kogo dostała różę. Weszli razem. Malfoy skierował się od razu do ostatniej ławki a Hermiona do drugiej.
-Granger.
-Malfoy.
Powiedzieli w tym samym czasie. Do sali wszedł Zabini z jakąś Krukonką, eliksiry były jednym z niewielu przedmiotów w którym byli  wszyscy uczniowie. Bleise od razu skierował się do przed ostatniej ławki. Gdy siadł zwrócił się do Granger:
-Granger, chyba nie chcesz żeby przez ciebie twój dom stracił punkty. Widzisz, Snape jest już i tak dość zły, więc to źle się skończy dla twoich przyjaciół.
-Niech wam będzie- usiadła obok ślizgona. Draco i Blaise prowadzili ożywioną rozmowę. Po 10 minutach, każdy już miał parę. Adam był z Harrym, Ron z Charlottą -dobrze mu tak, pomyślała Hermiona- Teo z puchonką.
-Zrobimy sobie małą powtórkę widomości- zaczął Snape. Hermiona już zaczęła nasłuchiwać, ale coś jej zawzięcie przeszkadzało
-Granger, Granger
-Czego chcesz Malfoy.
-Myślałaś nad naszym zadaniem?-dziewczyna chwilę milczała.
-Tak, ogółem tak mi się wydaje że albo to jest u dyrektora, albo u któregoś nauczyciela.
-Czyli musielibyśmy sprawdzić- zaczął się zastanawiać-  zresztą dużo.
-Dwa już możemy wykluczyć. Lorena, bo jest tutaj nowy- brwi Dracona uniosły się ku górze- nie patrz tak na mnie, i Snape.
-Dlaczego akurat ich?
-Loren jest tutaj nowy. Nie wzbudza jak na razie podejrzeń, ani zaufania. Natomiast Snape, jest z nami to by nam od razu powiedział.
-W sumie racja, tą starą wariatkę Trelowny też możemy wykluczyć, ona nawet nie zabezpiecza pokoju zaklęciami.
-Nie mamy pewności- zaczęła Hermiona.
-Mamy, mieliśmy w tamtym roku zakład- Draco zaczął swoją opowieść o tym, który wypije naj mniej to pójdzie to pokoju profesorki, w samych bokserkach, i zaproponuje małe co nieco. Przegrał Teo, zrobił wszystko i dodatkowo zarobił guza. Hermiona, zaczęła się śmiać, zapomniała że jest w Hogwarcie, rozmawiając z Draconem czuła się jakby dalej była z w Malfoy Manor.
-Ale panna Granger, zna odpowiedź- powiedział Snape, oczy całej klasy zwróciły się ku dwójce młodych adeptów.
- A mógłby profesor powtórzyć pytanie?
-Móc to ja mogę, ale odjąć punkty twojemu domowi, minus 5 punktów od Gryfindoru- Draco zaczął się śmiać, a profesor wrócił do lekcji.
-Pogadamy później- szepnęła Hermiona i zaczęła się zgłaszać. Zadzwonił dzwonek. Gryfonka szybko spakowała swoje rzeczy i wyszła z klasy.
-Co to było Draco- spytał Adam
-A tobie o co chodzi, już sobie nie mogę z nią porozmawiać. Zakochałeś się czy co?- jak zwykle nie czekając na odpowiedź, odszedł. A do Adama podeszła blondynka.
-Musimy zacząć działać po inaczej będzie źle.
-Wiem.
♥♥♥
-Hermiona, czekaj- dziewczyna się zatrzymała- o co chodzi Harry?
-Co to miało znaczyć ?
-Nie rozumiem o co ci chodzi.
-O to z Malfoyem. Hermiona to nasz WRÓG- te słowa podziałały na dziewczynę bardzo mocno. Kto jest jej wrogiem? Sześć lat ją wyzywał, poniżał, przypominał że jest nic nie warta.
♥Wspomnienie♥
-Granger, gdzie się tak spieszysz? Biegniesz po wyniki krwi do pielęgniarki?- spytał szyderczo Malfoy.
-Daj mi spokój.- Tylko nie płacz myślała wtedy dziewczyna. Nie daj mu tej satysfakcji.
-Ja ci mogę powiedzieć że masz szlamowatą, krew. To widać z daleka. Bo widzisz już szczury, mają czystszą krew niż ty.
-Odpierdol się ode mnie. Nie masz prawa mnie obrażać na każdym kroku, jesteś tylko pieprzonym śmierciożercą, nic nie wartym ścierwem!
-Uważaj co i do kogo mówisz, rozumiesz. Jeszcze jedna taka akcja a pożałujesz.-Zbliżył się do niej, stała teraz oparta o ścianę, był o kilka centrymentów prze nią. Odwrócił się odszedł, a ona jak zawsze osunęła się po ścianie i zaczęła płakać.
♥Koniec wspomnienia♥
Nazwała go ścierwem, a teraz sama była śmierciożerczynią. To wspomnienie było najgorsze, zawsze gdy o nim myślała przypominało jej się akurat to. Bolało to. Nawet teraz, wiedziała że jego stosunki co do niej się zmieniły, jakby nie patrząc Marvolo ją szanował. Wszystko było nie tak.
-HERMIONA! Słuchasz mnie?- dobiegł ją głos Pottera.
-Harry, posłuchaj. Tak śmiałam się z Malfoyem. Może to jest mój wróg, ale to właśnie będę z nim mieszkać przez rok, to właśnie z będę patrolować korytarze. Będę z nim spędzać prawie całe dni. Może nawet będziemy razem walczyć na wojnie, albo przeciw sobie. Harry, nie dałabym rady jak na razie się z nim użerać. Zrozum mnie proszę- doszli pod sale Obrony, byli już prawie wszyscy.
-Hermiono, tak mi przykro do tego ta sprawa z Ronem, ja niechcę cię stracić, boję się o ciebie to tyle.
Zadzwonił dzwonek, w drzwiach stanął on. Dziewczyny zaczęły wzdychać, Loren Redbird.
-Zapraszam wszystkich do środka, proszę abyście usiedli tak jak na eliksirach, a jak ktoś nie ma partnera, ktoś może z ławki obok.
Hermiona weszła do sali wraz z Harrym jako jedni z ostatnich, Malfoy już siedział w ostatniej ławce, przed nim siedzieli Teo i Blaise.
-Powodzenia- szepnął Harry.
Lekcja mijała zaskakująco spokojnie, Malfoy gadał z kolegami a Hermiona zgarniała punkty.
-Najpierw Czarny Pan teraz Redbird. Granger szalejesz- zaśmiał się Malfoy.
-Nie rozumiem o co ci chodzi.
-O ładny naszyjnik, że akurat z domu Salazara, a tak przy okazji Loren cię wzrokiem pożera, a mnie zabija.
-Udam że tego nie słyszałam- powiedziała dziewczyna.
-Polecam iść do magomedyka, jak masz problemy ze słuchem.
-Nie mam problemów ze słuchem.-Zadzwonił dzwonek
-O, Grenger słyszałaś dzwonek, jeszcze wspólna godzina. Rozkosznie. Co masz potem?
-Mamy razem transmutacje, dwie godziny tak na marginesie, Starożytne runy i numerologie. I jedne zaklęcia.
-I to wszystko razem, Granger stajesz się  nie odłącznym elementem mojego życia.
Takie i tym podobne rozmowy towarzyszyły im do końca dnia. Uczniowie domu Godryka dziwli się, że ich Hermiona Grenger, mózg każdej akcji rozmawia z ich wrogiem numero uno Draconem Malfoyem. Co bardziej ich niepokoiło to fakt że uczniowie domu Salazara jakoś to przyjmują. Wiedzieli jaka jest sytuacja, że nie warto z nią zadzierać, a naszyjnik, który wisiał na jej szyi mówił sam za siebie.
Draco, gdy tylko wrócił do swojego pokoju to wziął Rigela na spacer, gdzie oddał się myśleniu na temat panny H. G. Później poszedł razem ze swoim pupilem na kolację, a następnie czekał na swoją wspólniczkę, aż ta wróci z kolacji.
♥♥♥
Hemiona wraz z Harrym siedziała w jednej z opuszczonych klas. I rozmawiała o Malfoy'u.
-Zostawmy, już jego temat. Harry, co z horkruksami?- Spytała dziewczyna. Marvolo się ucieszy gdy dowie się co ona wie na ten temat.
-Chcieliśmy, razem z Ronem wyruszyć już teraz, ale wiesz tak bez ciebie.
-Rozumiem, dobrze że wróciliście do Hogwartu, uważam że powinniśmy wyruszyć dopiero w Marcu, Harry nie zrozum mnie źle, ale ja na razie nie mogę. Nie doszłam jeszcze do siebie po tej sytuacji z Ronem. Do tego wzbudziło by to podejrzenia że od razu po rozpoczęciu roku szkolnego my znikamy.
-Masz racje, ale może zrobimy to trochę wcześniej?
-Zobaczymy jak się sytuacja potoczy. Wiesz coś na temat horkruksów?
-Podejrzewamy że są one powiązane z założycielami Hogwartu.
-Tiara Roweny, Czarka Helgi i naszyjnik Salazara-  ten sam, który ja mam na szyi, ta myśl przebiegła Hermionie przez głowę.
-Tak, muszą być gdzieś ukryte, do tego Nagini, jego wąż
-Możliwe Harry, teraz wszystko jest możliwe.- Jak on na to wpadł pomyślała.
-Chodź na kolacje.
Milczeli, tak było wygodniej. Weszli do Sali, patrzyli na nich ale ona popatrzyła na niego on nią. Wiedziała że chce rozmawiać. Usiadła przy swoim stole, stole i zaczęła jeść.
-Hermiona, możemy porozmawiać?- spytała Ginny.
-Nie teraz i nie tutaj.
-A możemy jutro, po lekcjach od razu?- wstał od stołu, Rigel szedł za nim pies chciał do niej podbiec, ale trzymał go.
-Dobrze.
Odczekała chwilę, pożegnała się z przyjaciółmi. Czuła że ktoś ją obserwuje. Niebieskie tęczówki, obserwowały każdy jej ruch.
Szła szybko, nie żeby jej się spieszyło tylko co no właśnie, nie wiedziała. Wypowiedział hasło, siedział tam i czekał na nią. Rigel gdy tylko ją zobaczył pobiegł do niej i skoczył na nią z taką siłą że wylądowali razem na ziemi. Pies zaczął ją lizać, ale jej to nie przeszkadzało do momentu w którym się nie zaczął śmiać.
-Pomógłbyś a nie- zaczęła.
-Rigel, noga.- wstał z fotela. Podszedł do dziewczyny i podał jej rękę. Ona ją przyjęła. Znów stali tak blisko siebie, jakby byli w znów w bibliotece. Lubiła patrzeć w jego oczy, były inne. On mógł powiedzieć to samo, było w nich tyle ciepła. Zaprowadził ją do fotela, usiadła. On usiadł na kanapie, wziął butelkę Ognisej.
-Chcesz?-spytał.
-Nie, jutro szkoła. Musimy się pospieszyć. Draco, Harry chce iść szukać horkrksów, jakby tego było mało on wie czym one są.
-Ej, mamy jeszcze czas, coś się wymyśli. Będziemy musieli włamać się do pokoju nauczycieli. Zdajesz sobie z tego sprawę?
-Tak, zdaję i to właśnie mnie przeraża. Idę się wykąpać.
Kiwnął głową, myślał o niej. Nie była najładniejsza w całej szkole, ale była ładna. Miała inteligencje, a inteligentnych dziewczyn  tej szkole nie było. Ona była Czarnego Pana, widział to. Niby jak miała się z nim mierzyć. Wyszła z łazienki, ubrana w za dużą piżamę w jednorożce, była inna. Normalnie laski byłby ubrane w krótką koszulkę. Ale nie ona, była inna była wyjątkowa.
-Dobranoc Draco.
-Dobranoc Granger.
♥♥♥
Hello!
Na początku mam dla was wiadomość. Rozdział dopiero za dwa tygodnie 8 maj, ale od czerwca rozdziały będą dodawane co tydzień i  jak wszystko dobrze pójdzie to będą dłuższe. Zapraszam na mojego drugiego bloga http://socolddramione.blogspot.com/
XOXO
MadzikM






niedziela, 27 marca 2016

Rozdział13- Hogwart

W jej stronę biegli Wesleyowie i Harry Potter. Myśli Hermiony pędziły jak szalone. Z jednej strony gdy ich zobaczyła miała ochotę do nich podbiec i ich uściskać. Jednak z drugiej strony jej umysł podpowiadał jej że powinna jak najdalej uciekać.
TRZASK!
Obok niej pojawili się ślizgoni oraz Adam i Charlotta. Odwróciła się, zaczęła biec.  Wpadła do pociągu niczym burza. Rzuciła zaklęcie wyciszające, oraz kameleona na przedział. Oparła głowę o szybę i odpłynęła w krainę snów.
Gryfoni wpadli prosto w grupę obecnych, jaki i przyszłych ślizgonów.
-Patrzcie jak chodzicie- warknął na nich Draco, nie lubił ich. Nie.... on ich nienawidził. Wiedział że to oni zrobili coś jego Granger. Zaraz jakiej jego... Przecież mają tylko wspólne zadanie. Czy to tylko tyle? Draco całkowicie zatracił się w myśleniu o Hermionie.  Z jego myśli wybudziły go dopiero głupi Wesley.
-A, ty co Malfoy! Zawiesiłeś się?!
-A, ty co Wesley zgubiłeś swoją szlamę? Czy sama wreszcie zrozumiała, jaki to jesteś nieudolny, brzydki, biedny, głupi...-zaczął wyliczać Draco, ale jego tyradę wad Ronalda Biliusa Wesleya przerwał Adam.
-Draco, nie traćmy czasu na tych- spojrzał na nich z pogardą- ludzi.
Draco odwrócił się na pięcie z zamiarem odejścia, ale Wesley postanowił się na kimś wyżyć. Malfoy zawsze na nim się wyżywał więc teraz gdy on ma zły humor to się on się z niego ponabija.
-Tak uciekaj ze swoim śmierciożerczymi przyjaciółmi, tchórzofretko- Malfoy jak na zawołani się odwrócił. Z jego oczu bił chłód, oraz nienawiść. Harry oraz reszta Wesleyów, która wolała się nie wtrącać, teraz zaczęli się bać o Rona. Dumbledore powiedział im że Dracon ma zostać nowym Prefektem Naczelnym i żeby trzymali się od niego z daleka. Ale Ronald jak to on nigdy nikogo nie słuchał. Kontynuował jak on to nazwał w myślach '' Mieszanie Malfoya z błotem i poniżanie go''.  - Tylko tego nauczył cię twój ojciec.... Zachowujesz się jak baba, a nie nawet gorzej. HAHAHA! Zapomniałem że w waszej rodzinie uczycie się tylko jak zabijać, atmosfera jest u was sztywniejsza niż szata po wykrochmaleniu. A tak zapomniałem że wy nic nie potraficie sami zrobić.
Draco był trzymany przez Adama z jednej strony a przez Bleisa z drugiej. Charlotta postanowiła że się wtrąci bo nikt, ale to NIKT nie będzie obrażał JEJ Dracona.
-Ty, co ty wiesz o życiu- Ron spojrzał na dziewczynę, na jej widok małe trybiki w jego móżdżku zaczęły pracować na przyspieszonych obrotach. Musiał tą dziewczynę zdobyć była idealna. Nie to co Hermiona. - Za kogo ty się uważasz żeby obrażać Dracona, a jakby tego brakowało to całą rodzinę Malfoyów?! Nazywasz go tchórzofretką, bo się nad tobą zlitował?! Bo ci w ten twój krzywy pysk nie przyłożył? Myślisz że jesteś od niego lepszy bo co? Enfer! Jesteś niby wielkim przyjaciele Harrego Paottera.
-Ron, daj spokój wiesz dobrze że nic nie wskórasz- Ginevra nie chciała żeby jej brat znów był wyśmiewany przez Malfoya.
-Idziemy- powiedział Draco. Zrobił już pierwszy krok w stronę pociągu, ale Ron zaczął się śmiać. Malfoy odwrócił się tak szybko że jego przyjaciele nie zdążyli go złapać. Podszedł do Wesleya, podniósł rękę i później było już tylko słychać odgłos łamiącego się nosa i upadku na ziemię Rona.
Draco uśmiechnął się. Odwrócił na pięcie i odszedł. Szedł szybko nie zważał na to że jego przyjaciele ledwie za nim nadążają. Wreszcie znalazł wolny przedział. Otworzył okno, wyciągnął paczkę papierosów. Od razu wyciągał jednego. Wsadził go do ust, podpalił go różdżką. Zaciągną się pierwszy raz, drugi, trzeci. Do przedziału wpadli zdyszani Diabeł i Teo.
-Draco...- zaczął Teo.
-Co to miało być. Draco kurwa może mieć przejebane. - dokończył Bleise.
-Nie mam ochoty, o tym rozmawiać na razie- powiedział spokojnie Draco.
♥♥♥
Hermiona, obudziła się dość szybko. Gdy pociąg zahamował ona spadła z siedzenia. Podniosła się i jednym ruchem różdżki zmieniła swój strój na szatę Hogwartu. Wzięła kufer z pułki i  wyszła z przedziału. Na korytarzu mijała się z kilkoma znajomymi osobami. Przeważnie byli to członkowie Gwardii Dumbledora.
-Witaj Hermiono- usłyszała głos za swoimi plecami, szybko się obróciła i od razu na jej ustach pojawił się wielki uśmiech.
-Luna, miło cię widzieć- lubiła tą dziewczyna. Mimo że była inna, to ta inność w niej była niesamowita. Wyszły razem z pociągu dyskutując na temat obecnych czasów, nauki. Gdy wsiadły do powozu Luna zadała pytanie to którego najbardziej się obawiała:

-Hermiono, co się stało... Ron do mnie pisał w wakacje, pytał się czy widziałam cię.

-Luno, przepraszam cię ale ja nie jestem jeszcze gotowa żeby o tym rozmawiać- twarz Hermiony była blada jak kreda.

Wyszły z powozu, były jednymi z pierwszych. W ciszy ruszyły w stronę zamku, przed którym stała już wice dyrektorka Minerva McGonagall. Gdy tylko ujrzała Hermionę na jej ustach pojawił się uśmiech.
-Hermiono, miło cię widzieć.
-Panią również. - powiedziała Hermiona chodź myślała całkowicie inaczej.
-Hermiono myślę że powinnyśmy już iść-  od dalszej rozmowy z profesorką uratowała ją Luna.
-Też tak sądzę. Żegnam-  powiedziała Hermiona, po czym nie czekając na Lunę weszła do Wielkiej Sali.
Wielka Sala, jak co roku wyglądała niesamowicie. Cztery długie stoły nad którymi wysiały herby każdego z czterech domów. Nad stołem nauczyli wysiał herb Hogwartu. Prawie wszystkie miejsca przy ich stole były zajęte brakowało tylko profesor McGonnagall. Sala zaczęła wypełniać się uczniami. Hermiona usiadła na swoim stałym miejscu przy stole lwa. A Luna podeszła do stołu krukonów.  Przed Hermioną usiadła Harry a po jej prawej stronie Ginny. Rona dostrzegła siadającego kilka miejsc dalej.
-Hermiono.... -zaczęła Ginny. Hermiona popatrzyła na nią, a panna Weasley kontynuowała- no wiesz.... gdzie ty byłaś.
-Ginny ja... byłam w starym domku letniskowym. Domek był na obrzeżach Anglii. I ja sama nałożyłam zaklęcia. Przepraszam was, ale musiałam to jakoś sobie wszystko poukładać. Proszę was na razie, przez kilka dni, tygodni nie chcę się na razie widzieć z Ronaldem.
-Hermiono, szanujemy to co mówisz. Martwiliśmy się o ciebie. Dumbledore...- do sali weszli pierwszoroczni z profesorką na czele.
-Harry, posłuchajmy tego co ma nam tiara do powiedzenia.- chłopak skiną głową a tiara zaczęła śpiewać:
Może nie jestem śliczna,
Może i łach ze mnie stary,
Lecz choćbyś świat przeszukał,
Tak mądrej nie znajdziesz tiary.
Możecie mieć meloniki,
Możecie nosić panamy,
Lecz jam jest Tiara Losu,
Co jeszcze nie jest zbadany.
Wiem to że ta co miała być na zawsze,
Pomyliły się i na złą stronę przejdzie
Choćbyś swą głowę schował
Pod pachę albo w piasek,
I tak poznam kim jesteś,
Bo dla mnie nie ma masek.
Śmiało, dzielna młodzieży,
Na głowy mnie wkładajcie,
A ja wam zaraz powiem,
Gdzie odtąd zamieszkacie.
Może w Gryffindorze,
Gdzie kwitnie męstwa cnota,
Gdzie króluje odwaga
I do wyczynów ochota.
A może w Hufflepuffie,
Gdzie sami prawi mieszkają,
Gdzie wierni i sprawiedliwi
Hogwarta szkoły są chwałą.
A może w Ravenclawie''
Zamieszkać wam wypadnie
Tam płonie lampa wiedzy,
Tam mędrcem będziesz snadnie.
A jeśli chcecie zdobyć
Druhów gotowych na wiele,
To czeka was Slytherin,
Gdzie cenią sobie fortele.
Więc bez lęku, do dzieła!
Na głowy mnie wkładajcie,
Jam jest Myśląca Tiara,
Los wam wyznaczę na starcie!

Po czym kolejno dzieci podchodziły, najwięcej osób trafiło do Gryffidoru i Slytherinu. Ostatnimi byli LaKatze, którzy zostali przydzieleni do Slytherinu. Oczywiście obydwoje wzbudzali zachwyt u płci przeciwnej.

-Witam was w kolejnym roku w Hogwarcie. Przypominamy wam że wstęp do Zakazanego Lasu jest zakazany. Pan Filch prosił aby przypomnieć że wnoszenie i używanie produktów Weasle'ów na terenie szkoły jest zakazany. Ostatnia informacja Prefektami Naczelnymi w tym roku zostaną Hermiona Granger z Gryffindoru oraz Draco Malfoy ze Slytherinu. A teraz smacznego.
Hermiona uśmiechnęła się, od razu wzięła się za jedzenie. Od opuszczenia Malfoy Manor nic nie jadła. Poczuła czyjeś spojrzenie na sobie podniosła wzrok i jej spojrzenie skrzyżowała się z czarnymi oczami Severusa Snapa.
-Hermiono, gratuluje. Zostałaś Prefektem- powiedział Harry po czym uśmiechnął się do niej.
-Malfoy, Zabini i ten cały LaKatze się tu patrzą- powiedziała Ginny. Hermiona popatrzyła w stronę stołu ślizgonów. Jak zwykle w centrum uwagi był Malfoy, panny z domu Salazara robiły do niego słodkie oczu w nadziej że zwróci na nie uwagę. Na razie nie bo był zbyt zajęty obserwowaniem Granger i Wesleya. Mimo on siedział kilka miejsc od niej cały czas patrzył na nią. A w myślach Rona pojawiły się sceny tego co wydarzyło się w pokoju na wakacjach.
Na przeciwko Dracona siedział Adam, który żywo rozmawiał z Diabłem i Teo, którzy siedzieli po obu stronach Dracona. Charlotta obmyślała plan jakby uwieść Dracona.
-Ci LaKatze są jacyś dziwni- zaczęła Ginny.
-Dlaczego tak sądzisz? Fakt że od razu usiedli z Malfoyem nie znaczy że oni też muszą być źli.-powiedziała Hermiona.
-Ja wiem że ty w każdym widzisz dobro.
-Mylisz się nie w każdym..
-ALe..
-Ta cała Charlotta dowaliła Ronowi po prostu, a Harry uważa ja za sexi, ładna czy coś w tym stylu- powiedziała Ginny.
-Och, no wiesz ja jeszcze nie miałam możliwości rozmowy z nimi- skłamała Hermiona. - A teraz powiedzie mi co się dzieje w Zakonie.
-Znaleźli Remusa-zaczął Harry- próbowaliśmy się dowiedzieć czegoś więcej o jego śmierci- Hermiona zakryła usta ręka, nie dlatego że było jej przykro tylko, żeby zamaskować swój uśmiech. Udało im się nikt się niczego nie dowiedział.
-To straszne, mam nadzieje że zostanie...
-Yhm, przepraszam że wam przeszkadzam, ale panna Granger pójdzie teraz ze mną.- powiedziała profesor McGonagall.
-Tak, oczywiście. Zobaczymy się jutro na śniadaniu- powiedziała Hermiona po czym poszła za profesorką.
-Pan Malfoy, już na nas czeka-powiedziała.
-Dobrze.
Szły w milczeniu, gdy doszły do jej gabinetu. Hermiona zobaczyła Malfoya opierającego się o kolumnę i patrzącego w okno.
-Panie Malfoy zapraszam- otworzyła drzwi do swojego gabinetu.
Usiadła przed wielkim biurkiem, na którym było pełno papierów. Hermiona i Draco  usiedli na dwóch wolnych krzesłach.
-Jak już wiecie zostaliście wybrani Prefektami Naczelnymi. Wybraliśmy was dlatego że jesteście najlepsi i taki macie dawać przykład. Możecie odejmować punkty, ale w umiarze. Również możecie dawać szlabany, ale sami będzie pilnować uczniów. A teraz za mną.
Szli szybko zatrzymali się przed portretem kobiety. Kobieta ta siedziała na krześle i patrzyła się w lustro, poprawiając włosy co chwilę.
-Hasło to ogień i lód. Możecie wejść do środka.
Profesorka odeszła a przed nimi otworzyło się wejście. Pokój wspólny był troszkę mniejszy niż pokoje wspólne ich domów. Uwagę Hermiony przykuła biblioteczka a Dracona barek. Hermiona wyciągnęła swoją ulubione książke czytaj Historie Hogwartu a Draco swój ulubiony alkohol Ognistą. Usiedli w tym samy czasie na kanapie, która stała przed kominkiem. Po ich prawej stronie stała para drzwi, do ich pokoi. A po lewej stronie były drzwi do łazienki.
-Granger, Granger jeszcze się dobrze rok szkolny nie zaczął a ty już w książkach? -spytał smok.
-Malfoy, czy ty w ogóle korzystasz z tego pustego tlenionego mózgu, który masz?
-Słyszałaś McSztywną jestem najlepszy...
-Jesteśmy, dostaliśmy zadanie nie możemy tego spieprzyć
-Łał Granger prawie przeklnełaś widzę że robisz postępy
-Kpisz czy o drogę pytasz? To że nie zachowuje się tak prymitywnie jak ty i nie klnę na prawo i lewo nie znaczy że w ogóle nie przeklinam.
-Ognistej?
-Tak poproszę.- Draco wyczarował szklankę i nalał Ognistej. Podał Hermionie. Wyciągnął paczkę papierosów.
-Papierosa?
-Czy ty się nie zapędzasz?
-O co ci tym razem chodzi!
-Robisz z NASZEGO pokoju wspólnego jakąś melinę. Nie będzie tutaj palił!
-Bo co?
-Bo ci zabraniam!
-Za kogo ty się uważasz żeby mi rozkazywać!
-Będzie tak jak ja mówię, albo zablokuje barek!
-Granger, ty chyba żartujesz?!
-Nie mówię poważnie!
-Nienawidzę cię Granger!
-Wzajemnie!
-Ale żeby było jasne ja zajmuje łazienkę pierwszy!

Po czym odwrócił się na pięcie i wszedł do swojego pokoju.  Hermiona zrobiła to samo. Gdy weszła do swojego pokoju, aż zamarła był idealny. Przypominał trochę jej pokój w Malfoy Manor. Pokój był w barwach domu lwa, wielie łóżko z baldachimem, oraz dwa fotele przed kominkiem. Hermiona machnęła i z jej kufra ciuch same ułożyły się w szafie to samo zrobiła z książkami.  Po czy rzuciła się na łóżko i odpłynęła w krainę Morfeusza.

Draco po wyjściu z pokoju zapalił dwa papierosy i wypił pół butelki ognistej. Poszedł na szybki prysznic. W jego głowie siedziała ciągle panna Granger, która znajdowała się w pokoju obok. Nie wiele myśląc ubrał dres koszulkę. I wyszedł z pokoju skierował się do drzwi obok. Zapukał ale nikt mu nie odpowiadał. Otworzył drzwi i wszedł do środka. Nigdzie jej nie widział dopiero gdy spojrzał na łóżku. Uśmiechnął się sam do siebie. Podniósł lekko Herminę odgarnął pościel i wsadził ją pod nią po czym ja przykrył, odgarnął kosmyk włosów z jej czoła i poszedł spać.

Hermione obudziły promienie słońca. Wyszła szybko z łóżka i skierowała się w stronę łazienki. Wzięła odprężająca kąpiel i wyszła z wanny. Wróciła do pokoju. Ubrała mundurek szkolny i wyszła na śniadanie. Miała nadzieje że po drodze spotka Dracona. Weszła do sali gdzie było już dużo osób w tym On jak zwykle idealnie wyglądający. Hermiona usiadła przy stole i zaczęła jeść tosta. Nagle podleciał do niej duży kruk. Hermiona wzięła odwiązała list a ptak odleciał. Gdy rozrywała rodowa pieczęć uśmiechała się do siebie. Przeczytała szybko treść listu:
Droga Hermiono!
Miłego pierwszego dnia w szkole.
M.

-Draco, to sowa Czarnego Pana- powiedział Teo. Dzieci śmierciożerców wiedzieli że ten ptak należy do Marvola, czekali aż ptak podleci do ich stołu ale on poleciał do domu lwa. Wszyscy patrzyli jak na ustach Hermioy pojawia się uśmiech.

-Czarny Pan i Granger?! Robi się ciekawie- powiedział Zabini a dwójka ślizgonów zaciskała ręce pod stołem, ze złości.

♥♥♥
Przepraszam że tak późno, ale wkrótce egzaminy a ja nic nie umiem dlatego kolejny rozdział 23/24 kwietnia. Wesołych Swiat ♥

https://ask.fm/dramionepol