niedziela, 7 sierpnia 2016

Rozdział 16 cz.1- Urodziny cz.1

Rozdział 16- urodziny

-Nie.
-Draco, proszę.
-Nie.
-Sam Drops, powiedział, że mam się z wami, a przede wszystkim z tobą zintegrować!
Już wyjaśniam o co chodzi. Był 18 września a co za tym idzie panna Granger, miała jutro swoje osiemnaste urodziny. Ostatnie dwa tygodnie dwójce Prefektów mijały na wypełnianiu swoich obowiązków, tych szkolnych jak i tych które dostali od Marvola. Kilka godzin wcześniej panna Granger została poproszona wraz ze swoimi dawnymi przyjaciółmi do gabinetu dyrektora.
- Poprosiłem was tutaj waszą trójkę, ale przede wszystkim mam do ciebie prośbę, Hermiono. - Nad tą prośbą, Albus długo myślał. Jak wszystko dobrze pójdzie i dobrze pokieruje ludźmi, to dostaną potrzebne informacje i dodatkowo może uda mu się przeciągnąć ich na swoją stronę. Nie wziął jednak pod uwagę, że to ona może przejść na ich stronę. Hermiona Granger, była zbyt mądra żeby ich opuścić.
-Słucham Panie dyrektorze?- powiedziała dziewczyna, musiała grać.
-Wiem że to może być dla ciebie ciężkie, ale muszę cię o to poprosić, zostałaś prefektem razem z Draconem Malfoy'em, osobiście nie chciałem, aby ten chłopak nim został jednak Severus się uparł.- Hermiona uśmiechnęła się do siebie w duchu. Oczywiście, że wiedziała że Hogwarcki mistrz eliksirów się uparł. Takie było jego zadanie. I je wykonał, na ich wszystkich szczęście.- Jednak wszyscy wiemy że Draco Malfoy jest na dobrej drodze do bycia śmierciożercą, jeśli już nim nie jest. Spędzasz z nim ostatnio bardzo dużo czasu i zauważyłem że już się nie kłócicie. - Cholera, aż tak to widać pomyślała Hermiona.
-Ja, się z nim tak jakby pogodziłam. My zawiesiliśmy różdżki, ja nie obrażam jego a on mnie. Na początku ten pomysł wydawał mi się absurdalny, bo wie Pan , ja jestem szlamą, ale w końcu się nam udało dojść do hmm... porozumienia- powiedziała niepewnie.
-To bardzo mi ułatwia wiele rzeczy. Hermiono, mam do ciebie prośbę. Zaprzyjaźnij się z Draconem. Dobrze by też było gdybyś zintegrowała się z resztą jego świty, chodzi mi tu o Blaisa Zabinigo, Pansy Parkinson i to rodzeństwo LaKatze.- dziewczyna kiwnęła głową, nic prostszego- wiem że jutro masz urodziny i nie wiem czy to nie za dużo....- ale Albus już wiedział, dla dziewczyny nigdy nie było za dużo, zawsze była chętna do pomocy, a on uwielbiał mieć pod sobą takich ludzi jak ona, którzy zrobią wszystko- zaproś ich na swoje urodziny
-Ale profesorze w Hogwarcie jest to zabronione i ja nie planowałam...
-Nie.
-Ronald, ty nie masz nic do powiedzenia na ten temat. Zrobię to, tylko nasz patrol musi być odwołany.
Dyrektor pokiwał w milczeniu głową.
Powrócimy do patrolu...
-Granger, czy ty nie rozumiesz że ja nie chce?- spytał Draco.
-Proszę, nie będziemy mieć patrolu...
-Nie będziemy mieć patrolu, naprawdę?
-Tak, tylko musisz się zgodzić!
-Zgoda- powiedział chłopak.
-Może te urodziny nie będą takie złe...
-Może? Wystarczy że będę ja i już będą idealne.- powiedział na co dziewczyna zaczęła się śmiać.
-Zabawny jesteś. Chodź nasz patrol się skończył.
-Wiem ja jestem przecież najlepszy we wszystkim.
-We wszystkim powiadasz.
-We wszystkim, no może z wyjątkiem nauki. Chodząca encyklopedia mnie przebija.- dziewczyna spiorunowała go wzrokiem.
-Jest jeszcze coś..- na jej ustach pojawił się typowy ślizgoński uśmieszek.
-Tak, a niby co?
-Nie potrafisz złapać znicza.
-Ja? Wypraszam sobie, łapie każdego znicza.
-Z wyjątkiem tego, kiedy gracie z Gryffindorem.
- Co? Wypraszam sobie, pamiętasz w piątej klasie to MY zdobyliśmy puchar quiddicha.
-Ale i tak przegraliście z nami.
-Tym razem tak nie będzie- powiedział chłopak i weszli do swojego pokoju wspólnego.
-Jasne, wmawiaj sobie. O Rigel!- powiedziała do psa, który do niej podszedł.
-To może się założymy.
-W sumie dla czego nie- powiedziała i zaczęła głaskać psa za uchem, na początku bardzo jej brakowało Krzywołapa, ale Rigel powoli zastępował jego miejsce.
-Jeśli my wygramy to ty robisz to co ci każe- powiedział chłopak. Tym razem, był pewny wkładał w treningi całego siebie. Był kapitanem, i nie mógł pozwolić wygrać znowu, Gryffindorowi. Trenowali co drugi dzień. Czasami nie miał już siły, ale co się dziwić. Treningi, codzienne patrole, i do tego jeszcze planowanie z Granger włamań do pokoju nauczycieli, a on nauce, której było jeszcze więcej nie wspominajmy.
-A jeśli my to ty robisz co ja ci każe- dziewczyna wyciągnęła w jego stronę rękę.
-Wiesz że kibicujesz w ten sposób Potter'owi i Weasley'owi.- uścisnął jej rękę.
-Wiem, już chcę żeby się ten tydzień skończył. Jeszcze jutro te urodziny, mam nadzieje że się na nich pojawicie...
-My?- spytał zdziwiony chłopak, miał nadzieje, że tylko on i Diabeł będą mieli pojawić się na tych urodzinach.
-Tak, ty, Diabeł, Teo, Pansy, Adam i Charlotta.- Na wzmiankę o ostatniej dziewczynie się skrzywił, dziewczyna w stosunku do niego była bardzo uciążliwa, delikatnie mówiąc. Jakby tego było mało bardzo zaprzyjaźniała się z Davis i Greengers'ównymi.
-Nie, tylko nie oni- nie przepadał za rodzeństwem LaKatze, byli dziwni. Na ten ich francuski dziwny sposób.
-Też mi nie pasuje. Lekcje kończę o 16 a ty?
-Też, ale mam trening o 16.30.
-Nie możesz raz odpuścić? spytała z nadzieją dziewczyna. Przez to że chłopak trenował co drugi dzień, mieli duże opóźnienia w ich małym zadaniu.
-Nie, trening kończymy 18.30.- dziewczyna pokiwała głową.
-Ok, ja po lekcjach tutaj wszystko wysprzątam, i po chowam. Nie chce żeby ktokolwiek zobaczył nad czym pracujemy. Wiesz że nawet nasi nie mogą się o tym dowiedzieć.
-Powiedz im żeby byli gdzieś koło 20?
-Nie za późno?
-A co gryfiaki zawsze pewnie imprezę zaczynają o 18.
-Przemilczę twoją głupią wypowiedź, przekażesz reszcie co i jak?- spytała go.
-Przekaże.
-To chyba już wszystko. Dobranoc Draco. Pa słodziutki- pogłaskała ostatni raz psa i wyszła z pokoju.
Dziewczyna nawet nie przebierając się w piżamę rzuciła się na łóżko i od razu usnęła.
Chłopak natomiast usiadł na jednym z foteli i przywołał do siebie butelkę Ognistej i szklankę. Musi się jutro zerwać z eliksirów, na szczęście to pierwsze dwie lekcje i Snape na pewno go zrozumie jak powie mu o co chodzi. Już wiedział co chce kupić tej dziewczynie. Uśmiechnął się do siebie, gwizdnął na psa i poszedł do łazienki po szybkim prysznicu położył się, nastawił jeszcze zegarek i usnął.
Nie spał długo, nie minęło pięć godzin i budzik zaczął dzwonić oznajmiając że już szósta i już pora wstawać. Ubrał się w zwykły szary dres i biały podkoszulek, wziął smycz a Rigel wyszedł za nim. Draco, był jedynym uczniem w Hogwarcie, który posiadał psa. Albus, zgodził się na to wiedząc że chłopak jako Prefekt ma osobne dormitorium a przy tym chciał zdobyć przychylność chłopaka.
Wyszli na błonia, na których panowała lekka mgła. Było cicho jak zawszę o tej godzinie. Spuścił psa ze smyczy, a ten zaczął biegać. Jego Pan niewiele myśląc ruszył za nim. Bieg go odprężał a dodatkowo utrzymywał przy tym dobrą kondycję i przebywał z Riglem na polu. Gdy dobiegł do Zakazanego Lasu jego pies już tam na niego czkał.
Do Hogwartu wrócili kilka minut po siódmej, Draco wziął prysznic nie tak szybki jak wczoraj. Ubrał białą koszule a na to marynarkę, do tego czarne dopasowane spodnie. Pogłaskał psa za uchem i wyszedł. Myślał czy nie lepiej najpierw iść do ślizgonów i poinformować ich o wszystkim czy iść na śniadanie. Jednak tym razem głód wygrał i chłopak od razu skierował sie do Wielkiej Sali. Było kilka chwil przed ósmą, i w Wielkiej Sali nie było jeszcze wielu osób. Właściwie to było tylko kilka osób z Ravenclaw'u, którzy sie uczyli. Draco zjadł szybko jajecznice, jednego tosta wziął do reki a do drugiej dwa jabłka. Gdy wychodził z jadalni, zaczęło pojawiać sie coraz więcej osób. Nie zważając na szepty i spojrzenia, które mu towarzyszyły wyszedł i skierował sie do lochów.
-Potega Salazara! - powiedział a kamienna ściana ustąpiła i przed nim pojawił sie tak dobrze znany pokój wspólny.  Skierował sie od razu w prawo, do dormiutoriów chłopców wiedział że jeszcze spali, na pewno Diabeł. Wszedł bez płukania, tak jak sądził Diabeł jeszcze spał, Teo siedział na łozku a Adama, który miał z nimi dormitorium był w łazience.
-O Draco, witaj. Co cię w nasze skromne progi sprowadza? - spytał Teo.
-Dziś Granger, ma urodziny- zaczął- Dumbledore, prosił ją, aby czkaj jak to było? Już wiem żeby przeciągnąć was to znaczy nas na ich stronę, krótko mówiąc.
-Smooku? To ty?- zapytał zasypany Diabeł.
-Macie być o 20. Przejście do nas jest za portretem czarownicy, która wiecznie poprawia włosy. Hasło to ogień i lód. Przekaz to tej dwójce, Pansy i Charlottcie.
-Czemu ty tego nie możesz zrobić?- spytał go.
-Ja mam kilka spraw do załatwienia. Nie będzie mnie na eliksirach.
-A co ze Snap'em?
-Sam to załatwie.
Nie czekając na odpowiedź przyjaciela, wyszedł jak najszybciej z lochów prosto do gabinetu profesora. Z pokoju wspólnego do jego gabinetu nie było daleko. Więc nie minęły dwie minuty a chłopak stał przed gabinetem nauczyciela i czekał aż otworzy.
-Draco, czego chcesz?
-Nie będę mówić o tym tutaj.- nie czekając na zaproszenie wszedł do gabinetu. - Granger ma dzisiaj urodziny...
-I co mam z tym zrobić, polecieć do niej z kwiatkami- kpił profesor.
- Nie, mowie tylko że mnie nie będzie na eliksirach dzisiaj. A teraz muszę iść- warknal i wyszedł.
Szedł szybko, był zły. Nikt nie potrafił go tak zdenerwować jak Snape i Weasley i ewntualnie Potter.

Hermiona, obudziła sie kilka minut po siódmej. Dzisiaj były jej 18 urodziny. Pierwszy raz w życiu, tak sie stresowała.  Nie dość że nie lubiała być w centrum uwagi, to dodatkowo bała się że coś pójdzie nie tak. Że ktoś sie wygada i powie im jak jest. Nie pokazywała tego, ale sie bała. Bała sie ze cos stanie wszystkim jej najbliższym. Z ponurymi myślami udała sie pod prysznic. Ubrała czystą koszulę, zawiązała krawat i ubrała spódnice. Spojrzała na plan lekcji. Eliksiry, transmutacja, runy i numerologia. A to wszystko z uczniami Slytherinu i nie którymi uczniami Ravenclaw'u i Haffelpaf'u. Spakowała potrzebne książki i już miała opuszczać pokoj gdy usłyszała  stukanie w szybę. Podeszła do okna otworzyła okno. Wleciała duża szara sowa. Usiadła dumnie na końcu biurka. Wyciągnęła w jej stronę nóżkę a dziewczynę. Miała przyczepiona małą paczuszke. Dziewczyna szybko odwiązała paczuszke a sowa odfruneła. Dziewczyna zaczęła najpierw czytać list a na jej ustach pojawił sie uśmiech.
Droga Hermiono!
Mam nadzieje że rok szkolny mija ci bardzo szybko a przy tym bardzo dobrze. Żywie również nadzieje że Draco nie daje ci sie we znaki i że sie dogadujecie. Przejdę do meritum wiem że masz dzisiaj urodziny i w związku z tym wraz z Lucjuszem chcielibyśmy życzyc ci wszystkiego najlepszego. Mamy dla ciebie taki mały upominek mam nadzieje ze ci sie spodoba. Widzimy sie na świetach.
Jeszcze raz wszystkiego najlepszego.
Narcyza Malfoy.
PS. Proszę przekaz Draconowi by sie do mnie odezwał.
Dziewczyna doszła do wniosku ze lepiej będzie jak odpisze kobiecie po powrocie z lekcji. Wzięła się za otwieranie pierwszego prezentu. Pudełko było całe zielone i obowiązane srebną wstążką. Delikatnie je rozwiązała. Podniosła wieko, a jej oczom ukazała sie stara księga. Jeszcze delikatniej podniosła okładkę a jej oczom ukazał się tytuł "Historia Hogwartu" wydanie pierwsze. Dla dziewczyny było to spełnienie marzeń. Odlożyła ją na biurko i cała w skowronkach pobiegła na śniadanie. Miała nadzieję że w miedzy czasie spotka Dracona i mu podziekuje mimo iz był to prezent od jego rodziców to ona wiedziała że on maczał w tym palce. Szybko weszła na śniadanie i jej wzrok od razu skierował sie ku stołowi Slytherinu. Nie było przy nim ani blond ślizgona ani reszty jego świty. Usiadła na swoim miejscu.
-Wszystkiego najlepszego Hermi- pisneła Ginny, i rzuciła się na szyje dziewczyny.
-Ginny, proszę wiesz że tego nie nawidzę.
-Hermiono, jak z dzisiejszym dniem?- spytał Harry.
-Malfoy się zgodził. Powiedział że nie może przepuścić takiej okazji jak będziemy pić ognistą.
-Dobrze Herm. A gdzie i o której mamy być.
-O 20, Ginny pamiętasz gdzie masz iść?
-Tak, będziemy punkt 20- powiedziała dziewczyna. Hermiona uśmiechneła się. Jak na razie wszystko szło idealnie. Jedyne co ją martwiło to brak jej współlokatora. Zazwyczaj mijali się, albo on przychodził kilka minut po niej.
-Hermiona, idziemy?- spytał Harry. Dziewczyna kiwnęła głową, szli we trójkę. Ona, Harry i Ron.
-Wszystkiego najlepszego Herm- przerwał panujące milczenie Ron.
-Dziękuje Ronaldzie.
-Hermiona, wiem że nie lubisz być w centrum zainteresowania, tak jak ja. I dla tego chciałem ci teraz złożyć życzenia. Wszystkiego najlepszego, kocham cię, pamiętaj- powiedział chłopak.
-Harry dziękuje i nie zapomnę- właśnie w tym momencie Hermiona wiedziała że czuje się źle jak nigdy. Właśnie tego jej brakowało po tej drugiej stronie.
-Malfoy, od razu się zgodził na to przyjęcie?- spytał chłopak.
-Nie, ale powiedziałam mu że dyrektor odwołał nam patrol i że sam zalecił integracje między domami.
-Uwierzył w to?
-A za kogo ty masz tą przebrzydłą fretkę?- spytał Harry.
-Tak- Hermiona puściła uwagę Rona mimo uszy- tylko nie możemy się zachowywać zbyt podejrzanie. Potraktujmy to jak wyzwanie... Musimy udawać ich przyjaciół...
-Dobrze że..
-Do klasy już! - warknął profesor.
Hermiona uśmiechnęła się do Harre'go i poszła na swoje miejsce do ostatniej ławki. Zabini z Emily, dziewczyna z Ravenclaw'u zajeli już swoje miejsce. Na zawansowane eliksiry chodziło 30 osób po osiem osób z każdego domu wyjątkiem był Huffelpaff gdzie było 6 dlatego eliksiry mieli razem.
-Diable, gdzie Draco?- spytała dziewczyna.
-Nie mam pojęcia. Miał coś załatwić i ma wrócić na transmutację.
-Dzięki.- powiedziała dziewczyna. Eliksiry minęły dziewczynie dzisiaj wyjątkowo pracowicie, musiała się dwoić i troić by eliksir jej i Dracona, który zaczęli robić początkiem tygodnia wyszedł.
Następną lekcją była transmutacja, Hermiona szła sama. Myślami były daleko, choć dotyczyły one bardziej przyziemnych spraw. A dokładniej sprawy Rona. Dziewczyna bała się nadal. Na samą myśl że mogłaby być z nim gdzieś sam na sam ją przerażała. Nadal miała okropne koszmary, ale starała się sama z nimi radzić. Nie chciała nikogo nimi przemęczać zwłaszcza Dracona. Hermiona, doszła pod sale. Dziwne było to że nigdzie nie mogła zobaczyć ani Harre'go ani Rona. Usiadła na parapecie na przeciwko niej stała Pansy z Teo, dziewczyna się do nich usmiechneła. Oni odwzajemnili ren gest. Minęło kilka minut i uczniowie weszli do sali. Transmutacja, była przedmiotem którego uczyli sie wszyscy uczniowie. Podobnie było z zaklęciami i obroną.
Hermiona samotnie powlokła sie do ostatniej ławki, a zaraz za nią pojawili się Harry z Ronem. Dziewczyna była lekko rozczarowana miała nadzieje że pojawi. Merlin ją wysłuchał. Gdy profesora miała już zamykać drzwi wszedł Draco. Na ustach dziewczyny pojawił sie uśmiech.
-Cześć Granger - powiedział chłopak.
-Czemu nie było cie na eliksirach?- zapytała chłopaka, który odpowiedział jej cichym śmiechem.
-Dowiesz się na dzisiejszej imprezie. A teraz nie gadaj.
Dziewczyna cicho prychneła, ale do końca lekcji się nie odzywała.
Reszta lekcji minęła jej nadzwyczaj szybko. Gdy o 16 skończyła lekcje szybko od razu pognała na obiad. Jeszcze szybciej zjadła obiad. I pognała do dormitorium, miała nadzieje że zdąży złapać swojego współlokatora. Tym razem Merlin jej nie wysłuchał. Na stole w pokoju leżały dwie biało-złoto róże. Obok elegancka kartka, dziewczyna już chciała podejść, gdy zaznaczyła nogą o skrzynkę i wylądowała na ziemi. Na ziemi leżały dwie skrzynki Ognistej. Dziewczyna podeszła do stolika i chwyciła kartkę i już po wstępie poznała litery.

♥♥♥
Jak na razie rozdział krótki. Część druga pojawi się w przeciągu tygodnia. Rozdział nie jest sprawdzony. Zapraszam was na drugi rozdział mojego opowiadania http://socolddramione.blogspot.com/
MadzikM

1 komentarz:

  1. Super rozdział podoba mi się widmo imprezy
    Ron to idiotą
    Draco jest boski
    Amen

    OdpowiedzUsuń