niedziela, 21 lutego 2016

Rozdział11- Nowi/Starzy znajomi


♥♥♥♥
Draco obudził się rano z potężnym bólem głowy. Spojrzał  na zegar stojący pod ścianą. Wskazywał godzinę 13. Jego wzrok powędrował dalej.

Na kanapie spał Teo, a obok niego na ziemi Bleise wtulony w Rigela. Na ten widok uśmiechnął się sam do siebie. Urocze, wziął różdżkę i przywołał do siebie aparat, zwlekł się z łóżka. Stanął nad Diabłem i zrobił mu zdjęcie. Odesłał aparat, wyciągnął buteleczkę z eliksirem na kaca. Wypił do dna. Dwie położył na stole. Wziął szybki prysznic i się przebrał.

W pokoju nadal spali Teo i Diabeł. Draco zagwizdał, nie minęła nawet sekunda a obok niego pojawił się Rigel. Po gwałtownym wstaniu Rigla, twarz Bleisa uderzyła o ziemię. Co skutkowało hukiem i tym że Teo i Zabini się obudzili. Na ustach Draco pojawił się pół uśmieszek.

-Na stole leżą eliksiry na kaca, ja idę z Rigelem na spacer. Nie wiem kiedy wrócę-po czym nie czekając na odpowiedź chłopaków wyszedł z pokoju.

Spacerował po ogrodzie lubił to miejsce. Było jego oazą spokoju, pamiętał że jak był mniejszy to Narcyza zajmowała się sama tym ogrodem.  Myślał nad powrotem do Hogwartu, ojciec powiedział mu że zostanie w tym roku Prefektem Naczelnym. Wątpił w to, stary Drops wiedział że jest śmierciożercą. Na pewno wybierze jakiegoś Krukona ewentualnie Notta, drugim Prefektem na pewno zostanie Granger właśnie Granger, zadziwiała go. 

Co ona szl.. mugolaczka, po tej imprezie u niej w pokoju widział ją całkiem inaczej. Jak dziewczynę? W końcu się chodź trochę wyrobiła, nadal miała tą szopę na głowię, ale za tę szopę ją lubił. Zauważył że nawet zaczęła się malować. Nie tak mocno jak nie które dziewczyny w Hogwarcie, tylko delikatnie. Podkreślały jej oczy. Jego przemyślenia przerwał śmiech dziewczyny. Tą dziewczyną była Hermiona, ale nie była sama. Draco stał jakby ktoś rzucił w niego Drętwotę.  Granger szła ramie w ramie z Czarnym Panem. Ktoś do nich podchodzi. Nie to nie możliwe....
♥♥♥
Wyszli z gabinetu Marvola. Skierowali się w stronę przeciwną niż tą z której przyszła Hermiona.
-Po całym Malfoy Manor są porozwieszane portrety wszystkich Malfoyów, Salazara Slytherina, oraz oczywiście mój-powiedział Marvolo.
-Skromność to twoje trzecie imię?- zapytała ze śmiechem Hermiona.
-Co się ze mnie śmiejesz wiesz że tak nie jest ładnie? A na trzecie mam Ludwik- odpowiedział poważnie Marvolo.
-HAHAAH, teraz to już na prawdę żartujesz. Ludwik jak ten płyn do mycia naczyń?- Hermiona ledwo co się trzymała na nogach ze śmiechu, kolor jej twarzy przypominał herb domu lwa.
-Granger, bo ci nie pokażę biblioteki- pogroził palcem Ludwik.
-Jaki szantażysta się znalazł.... Zaraz czy ty mi właśnie pogroziłeś palcem?
-Tak, i mówię poważnie.

Nagle iskierki, które pojawiły się przy wzmiance o bibliotece zgasły.  Biblioteki czarodziejów były czymś co ją zawsze uspokajało. Gdyby nie biblioteka w Hogwacie już przez pierwszy rok nauki przeszłaby załamanie nerwowe, najpierw przez to że Ron ją wyzywał i wyśmiewał się z niej a później Malfoy, do końca życia będzie pamiętać jak nazwał ją szlamą, później te sytuacje się powtarzały. W czwartej klasie te sytuacji, było coraz mniej. A w szóstej w ogóle, Hermiona wtedy płakał. Przez chłopka, którym był Ron, który ją tak okropnie potraktował. Godryku a ona tak go kochała. Bała się powrotu do Hogwartu. Tu w Malfoy Manor czuła się bezpieczna. Dziwne, że wśród swoich dawnych wrogów, czuła się lepiej, niż wśród przyjaciół.
-Halo, słuchasz mnie?-wyrwał z za myślenia Hermione.
-Tak, to znaczy nie. Zamyśliłam się, boję się Marvolo. Boję się powrotu do Hogwartu, tego jak będzie to wszystko wyglądało.  Boję się spotkać znowu Rona.
-Spokojnie, masz nas. W Hogwarcie nie będziesz sama. Zauważyłem że bardzo dobrze rozmawiała Ci się z Pansy Parkinson, więc na niej na pewno będziesz mogła polegać. Do tego będzie Prefektem Naczelny- na samą myśl o tym że zostanie Prefektem na ustach Hermiony pojawił się uśmiech- będziesz mieć osobne dormitorium i salon z Draconem....
-Przez tyle lat byłam dla nich nic nie znaczącą szlamą, i teraz mamy żyć jak przyjaciele. To jest absurdalne. - Od pierwszej klasy kłóciła się z każdym ślizgonem, a teraz mają być przyjaciółmi. Przed przydzieleniem do domów w Hogwarcie Hermiona rozmawiała z Pansy, ale później jak się dowiedziała kim jest ich stosunki ograniczały się do wyzwisk. Z Teodorem Nottem zamieniała kilka słów, albo w bibliotece, ewentualnie na starożytnych runach.
-Może dom pokażę Ci później, a ter zobaczymy ogród- Hermiona się uśmiechnęła. Marvolo był dla niej taki dobry, jak starszy brat. A mógłby być kimś więcej pomyślała Hermiona.
-Tak, świeże powietrze dobrze mi zrobi.
Wyszli przez wielkie drzwi. Był środek dnia słońce bardzo mocno świeciło, ale to nie przeszkadzało Hermionie w podziwianiu widoków. Przed nią znajdowała się wąska ścieżka, która ciągnęła się, aż do bramy wejściowej. Po obydwu stronach ścieżki, rozciągały się tuje, które tworzyły śliczny żywopłot. Skręcili w lewo, wchodząc tym samym do ogrodu. Hermiona nigdy w życiu nie widziała tak pięknego ogrodu. Zauważyła Azalie, Niebieskie Storczyki,Róże w kolorach bieli, czerwieni, różu a nawet zieleni. Nie zabrakło tu również drzew, Brzóz, Dębów, Buków, a nawet Wierzba Płacząca. Pomiędzy drzewami chodziły pawie.
-Lucjusz uwielbia przepych, Narcyza, która kiedyś zajmowała się tym ogrodem nie chciał tutaj tych pawi, ale Lucjusz jak się na coś uprze to tak musi być.- przerwał panująca ciszę Marvolo.
-Tu jest tak pięknie. Nie wiedziałam że Narcyza zajmuje się ogrodem.-na wspomnienie mamy Draco jej uśmiech na ustach powiększył się jeszcze bardziej.
-Widzę że zaprzyjaźniłaś się z Narcyzą.
-Tak Narcyza jest dla mnie dużym wsparciem, ona... rozmowa z nią pomogła mi podjąć decyzje. Dzięki niej jestem tutaj- uśmiechnęła się blado.-Traktuje ją jak zastępczą matkę.
-Muszę cię zasmucić, ale Lucjusza nie traktuj jak zastępczego ojca, on się do tego nie nadaje.- Na stwierdzenie Marvola, obydwoje zaczęli się śmiać, ale ktoś zawołał Czarnego Pana, odwrócili się. Przed nimi stały cztery osoby. Była to jakaś rodzina, którą Hermiona widziała pierwszy raz.
Starszy mężczyzna z lekko siwymi włosami i brązowymi oczmy, był wysoki, ale na brzuch miał o kilka kilo za dużo. Gołym okiem było widać że garnitur, który ma na sobie był szyty na miarę.  Obok niego stała wysoka blondynka z koczkiem spiętym, nad karkiem, Hermionie przypominało to Narcyzę. Miała niebieską suknię za kolano i do czarne szpilki. Usta podkreśliła czerwoną szminką, lekko podkreślone rzęsy.  Za nimi szło dwoje nastolatków. Dziewczyna, tak jak matka miała blond włosy i niebieski oczy. Krótka czarna spódniczka i biała bluzka, do tego szpilki. Usta pomalowane różową szminką moce podkreślone oczy. Wyglądała jak modelka, długie nogi dodawały jej tego czegoś co jak sądziła Hermiona ona nie miała. Ideał dziewczyny. Gdy wzrok Hermiony przeniósł się na chłopka, zamarła. Był wysoki miał ok. 189 wzrostu. Blond włosy opadały mu na czoło przez co musiał je ciągle poprawiać, oczy miał brązowe, jak ojciec. Niebieska koszulka opinała jego umięśniony tors, czarne dżinsy przetarte na kolanach dodawały mu, tego że wyglądał jak bad boy.
-Marvolo, przyjacielu - powiedział starszy mężczyzna.
-Albercie, tyle lat. Rozalio, wyglądasz przepięknie- zwrócił się do kobiety.
-Nie przedstawisz nam tej młodej damy- Na policzkach Hermiony wpłynął rumieniec.
-Chciałbym wam przedstawić mojego nowego śmierciożerce, a zarazem tą oto damę Hermione Granger- przedstawił ją Marvolo.
-Dzień dobry, miło mi państwa poznać- powiedziała nieśmiało Hermiona.
-Witaj Hermiono. Nazywam się Albret LaKatze, to moja żona Rozalia. Oraz nasze dzieci Charlotta i Adam.- Boże jakie imiona jedynie ten cały Adam ma normalne imie pomyślała Hermiona.
Nagle wszyscy usłyszeli szczeknięcie. W ich stronę biegł wielki czarny Lablador. Ruszył w stronę Adama. Po chwili leżeli razem na ziemi. Zaraz obok Hermiony stanął Draco.
-Adam?- zapytał Draco. Hermiona odwróciła głowę w jego kierunku. Wyglądał zabójczo, włosy w jego typowym artystycznym nie ładzie. Zwykła czarna koszulka, która tak jak u Adama pokazywała jego mięsnie do tego dresy. W lewej ręce, trzymał patyk, który rzucał Rigelowi.
Draco podszedł do Adama podał mu rękę i pomógł mu wstać. Dopiero teraz Hermiona zauważyła że Draco jest wyższy od Adama. Matko jaki wielkolud  pomyślała Hermiona. Następnie podszedł do Pani LaKaztze i pocałował ją w dłoń. Dżentelmen się znalazł Hermiona zaśmiała się w myślach. Następnie podszedł do głowy rodziny, wymienili się uściskami dłoni. Podszedł do Charlotty, ucałował ją w policzek i szepnął na ucho:
-Cześć piękna-dziewczyna się uśmiechnęła, wszyscy im się przypatrywali. Dziewczyna już chciała pocałować chłopaka, ale uprzedził ją Marvolo mówiąc
-Draco, Hermiono, Adam i Charlotta będą chodzić z wami do Hogwartu. A teraz zapraszam was do domu zaraz będzie obiado-kolacja- powiedział Marvolo.
Szli w stronę domu. Adam rozmawiał z Draconem a Charlotta im się przysłuchiwała. Marvolo rozmawiał z Albertem. Hermiona szła sama do momentu gdy nie podeszła do niej Rozalia.
-Śliczny naszyjnik musisz być prawdziwą ślizgonką jeśli go nosisz- powiedziała kobieta.
-Jestem gryfonką-powiedziała Hermiona.
-Oh, to prezent od rodziców?- Zaraz tu padnę musze widzieć jej minę jak się dowie kim ja jestem pomyślała Hermiona.
-Nie, od Marvola. Moi rodzice są Mugolami- tak jak myślała Hermiona jej mina była bezcenna.
-Czyli ty..
-Tak jestem szlamą.
-Jesteś przyjaciółką Pottera?!!
-Tak, i najmądrzejszą czarownicą od czasów Roweny Ravenclaw.- dodała Hermiona.
-Panna-Wiem-To-Wszystko-Najlepiej. Tak prościej co nie Granger- powiedział Draco.
-Dokładnie Malfoy- zaczęli się śmiać.
Reszta drogi minęła im w ciszy. Szare komórki Rozalii pracowały na wysokich obrotach, jak nigdy. Przecież ta szlama może pokrzyżować jej plany. Do tego była ulubienicą Marvola.
-Marvolo, możemy porozmawiać- zapytał Albert.
-Nie moglibyśmy tego odłożyć na później, mam pokazać Hermionie bibliotekę- Próbował jakoś wymigać się Marvolo.
-Draconie, jak się nie mylę na pewno wiesz gdzie jest biblioteka. Mógłbyś ją pokazać Hermionie- spytał Albert. Reakcje po tym co powiedział Albert były różne, wszyscy no może oprócz Hermiony, która była lekko czerwona na twarzy i Dracona, który był zadowolony. Rozalia, Marvolo, Charlotta i Adam byli źli bo każdy miał już plany co do tej dwójki z osobna oczywiście.
-Dobra chodź Granger. Rigel do pokoju- pies natychmiast pobiegł po schodach na górę.
-Kolacja o 18.- Krzyknął jeszcze Marvolo, nim się oddali.
-Czy oni nie wyglądają razem słodko?- spytał Albert.
-NIE!-krzyknęli wszyscy równocześnie.
-Jak ten pies się tu nie gubi- mówiła do siebie Hermiona, nie zważając na to że obok niej idzie Malfoy.
-Co ty tam mamroczesz Granger?
-Nic, nic.
-Dobra nie ważne -szli chwile, milcząc. Nagle Malfoy zatrzymał się a gryfonka szła dalej. Draco zaczął się śmiać.
-Co? Dlaczego stanąłeś?-spytała Hermiona chciała jak najszybciej znaleźć się w bibliotece.
-Już doszliśmy-na jego ustach pojawił się kpiący uśmieszek, pchnął drzwi. Gdy Hermiona weszła do środka, myślała że trafiła do nieba. Było tu kilka wysokich półek, które na oko miały po 5 metrów wysokość.
-Rozgość się Granger ja zaraz wracam- dziewczyna już go nie słuchała zaczęła przeglądać, książki.
Nie wiedziała ile czasu tu już siedzi znalazła kilka książek o czarnej magii, o etykiecie itp. Teraz obchodziła ją tylko jedna książka, która znajdowała się na samym szczycie szafki. Z krzesła przetransmutowała drabinę.
Draco wrócił po pół godzinie, od 5 minut obserwował gryfonkę jak zamienia krzesło w drabinę, jak się po niej wspina. Bierze Najszlachetniejsze Rody Arystokratyczne. Uśmiech się triumfalnie i puszcza ręce z drabiny. Zaczyna spadać. Draco nie wiele myśląc podszedł do drabiny i w ostatnim momencie złapał dziewczynę.
Hermiona była gotowa na bolesny upadek, zamknęła oczy. Ale nic nie poczuła. Czy tak wygląda śmierć. Zaczęła otwierać oczy. Zobaczyła piękne niebieskie tęczówki. Mogłabym je oglądać codziennie pomyślała Hermiona.
Złapałem ją. Miała oczy zamknięte. Nagle zaczęła je otwierać. Jej oczy były takie piękne. Jest taka lekka i inna. Pomyślał Draco.
Nagle nie ważne było to że przez tyle lat się nienawidzili, teraz liczyli się tylko oni. Postawił ją na ziemi objął ją jedną ręką w pasie. Ona mu zarzuciła rękę na kark. Ich twarze zaczęły się zbliżać. Dzieliły ich milimetry.....
♥♥♥♥
Rozdział jest na czas. Mam nadzieje że wam się spodoba. Kolejny rozdział tradycyjnie za dwa tygodnie tj. 6 marca.
czytasz=komentuj
Chciałabym was jeszcze zaprosić na stronkę o Tomie Feltonie https://www.facebook.com/TAFPL/?fref=ts

 

wtorek, 9 lutego 2016

Rozdział10- Wspomnienia


Hermiona, zaczęła się wiercić w łóżku. Nie otwierając oczu zaczęła się naciągać. Nagle jej ręce trafiły na coś twardego i ciepłego.
Pansy obudził dziwny ból w plecach, jakby ją ktoś uderzył a przecież wczoraj piła Ognistą. Odwróciła się na drugi bok. Jej zielone tęczówki spotkały się z brązowy, Granger.
Obie dziewczyny zrobiły przerażone miny. Spojrzały na siebie na wzajem. Później Hermiona spojrzała na siebie, a Pansy na siebie. Odetchneły z ulgą.
-E, Granger pamiętasz coś z wczoraj?- zapytała się Pansy.
-Tylko do momentu spotkania z Narcyzą- obie zaczęły myśleć jak to było wczoraj na balu.
Kilka butelek i godzin temu...
Hermiona rozmawiała z Narcyzą kiedy starsza z nich zobaczyła panne Parkinson.
-Pansy, na pewno znasz już się z Hermioną- zaczęła Narcyza.- Może ty..-jej wypowiedź przerwał Lucjusz.
-Hermiono, Pansy wybaczcie, ale porwę Narcyzę na kilka tańców, i całą noc-powiedział Lucjusz, i nawet Narcyza nie zdążyła nic powiedzieć. Już ich nie było.
Hermiona i Pansy wzięły po kieliszku szampana. Nastała krępująca cisza. Ani jedna, ani druga nie wiedziały co powiedzieć. O co zapytać? W końcu nigdy nie rozmawiały ze sobą, normalnie.
-To co tam u ciebie, Granger?- zapytała Parkinson.
-Wszystko, dobrze a u ciebie, Parkinson?- spytała Granger.
-Też-powiedziała Pansy i obie wybuchły śmiechem.
-Dobra słuchaj jestem Pansy Parkinson- wyciągnęła w jej stronę rękę. Hermiona się zawahała.
Pansy wyzywała ją nie jednokrotnie zresztą vice versa. Rozejrzała się po sali. Zobaczyła roześmianą Narcyzę tańczącą z Lucjuszem, Narcyza okazała się jej wsparciem. Jej matką a zarazem przyjaciółką. Ale ona z nią nie pojedzie do Hogwartu., niby będzie mogła do niej wysłać sowę, ale one będą przechwytywane i czytane. Dla bezpieczeństwa. Jej wzrok potoczył się dalej po sali. Bella nie, Rudolf zresztą też nie, Alecto i Amycus też odpadali. Malfoy, Nott, Zabin, Greengrass'ówny, Davis. Oni też wracają do Hogwartu.
Malfoy zawsze ją wyzywa, wyjątkiem był ten jeden raz na ich prywatnej libacji alkoholowej. A po za tym to chłopak. Zabini, nie, nie zdecydowanie nie. Nott zawsze pozostanie dla niej jedną wielką niewiadomą. Greengrass'ówny i Davis za bardzo lepią się do chłopaków i nie było by o czym z nimi porozmawiać. Jej wzrok przykuli Crabb i Goyl. O NIE zdecydowani, za głupi! W końcu wzrok dziewczyny zatrzymał się na Pansy. Jej dłoń nadal była wyciągnięta. Pansy nie wiedziała co nią kierowało. To była Granger, szlama, ale wszyscy widzą że coś się dzieje. Sam Czarny Pan się nią zainteresował, więc musi być coś na rzeczy.
Hermiona zawahała się. Powoli wyciągnęła rękę w kierunku Pansy.
-Hermiona Granger, miło mi- ścisnęła jej rękę i uśmiechnęła się do niej lekko.
Obok nich przechodził skrzat z tacą pełną kieliszków z szampanem, odstawiły puste kieliszki. A wzięły te pełne.
-Za nowe znajomości.
-Za nowe znajomości.
Stukneły się kieliszkami. I wypiły do dna.
Z drugiego końca sali obserwowały je trzy osoby. Draco, Teo i Blaise nie mogli uwierzyć że Granger została smierciożercą. W końcu ich ciekawość, była choć trochę zaspokojona.
Ale na razie trójka ślizgonów miała inny problem. Już tłumaczę o co chodzi.
Panna  Tracy Davis postanowiła, że ten wieczór będzie słodzić Teo. Panna Dafne Greengrass uprzykrzała wieczór Diabełkowi, jak lubiła na niego mówić. Panna Astoria Greengrass, a w krótce Malfoy jak lubiła nazywać siebie w myślach, próbowała zwrócić na siebie uwagę Draco, który miał ją daleko gdzieś i myślał o tym jak ją i pozostałą dwójkę zpławić i iść do Granger, która piła już czwarty kieliszek szampana.
-Astorio, przyniosłabyś mi szampan?- zapytał Draco i mrugnął do Teo i Blaisa.
-Tracy, ja też bym .-Teo posłał dziewczynie czarujący uśmiech, od którego nogi pod dziewczyną się ugięły.
-Dafne, złotko-na ustach dziewczyny pojawił się wielki uśmiech- idź po szampana.
Wszystkie trzy poszły po szampana.
-Widzę, że sprawa z Granger się rozwiązała. Trochę- zaczął Teo.
-HAHAHA! Mina Draco była bezcenna- zaczął się śmiać Zabini z Malfoya.
-Zabini, ty chyba swojej miny nie widziałeś- odpyskował mu Malfoy.
-Na pewno wyglądałem lepiej niż ty!
-Niż ja?! Chciałbyś ja wyglądam najlepiej. Zawsze. Zapamiętaj to sobie.
-Ty lepiej od sklątki tylnowybuchowej wyglądasz.
-To mówisz gdy rano stajesz przed lustrem?
-Nie, gdy rano stoję przed lustrem mówię ''Zabini, jesteś największym ciachem w szkole...''
-Zaraz po Draco.
-Taa, co nie!
-Teo, a ty co o tym myślisz, Teo? Teo!?!-zapytał Draco.
-Nie zastanawia was że Granger jest śmierciożercą?
-Tak, ale teraz dla mnie jest ważniejsze kto jest przystojniejszy- jak bywa w takich sytuacjach Diabeł został z ignorowany przez przyjaciół.
-A widzieliście Czarnego Pana?
-Słuchajcie..-zaczął Diabeł.
-Nie teraz Diable.
-Ale to ważne.
-Zabini, nie słyszałeś Teo później- warknął Draco.
-Skoro was nie interesuje, że Davis i Greengrass'ówny zauważyły Granger....
-Idziemy tam- powiedział Teo.
Pansy była w trakcie opowiadania Hermionie o tym, jak to ona nie jest fatalna z transmutacji.
-Pansy, a co ty na to że ty udzielisz mi lekcji z tańca i etykiety. A ja ci pomogę z nauką. Co ty na to?
-Dobra-ślizgonka ucieszyła się, bo sama przed sobą się nie przyzna, ale głupio było prosić o dodatkowe lekcje gryfonki.Hermiona również się ucieszyła bo znała tylko podstawy manier, a teraz przebywa z arystokracją a to z obowiązuje.
-Witam pięknie panie-zaczął Zabini.
-No,no Granger-zacmokał Malfoy-wreszcie wiemy prawie wszystko.
-Prawie?-zapytała Hermiona, wiedziała że chodzi im o to, czemu i dlaczego dołączyła do śmierciożerców.
-Tak Granger. Dlaczego?
-Może wkrótce się dowiesz, Malfoy.
-Granger-zaczął Teo- w imieniu naszego Trio proponuje zawieszenie broni.
-Pod jednym warunkiem-powiedziała gryfonka.
-Jakim?
-Nie mieszacie się w moje sprawy i sprawy tego że jestem śmierciożerczynią. Najpierw porozmawiam o tym z Marvolem, ale to dopiero jutro.-wszyscy jak na komendę zrobili wielkie oczy. Ona mówiła o Czarnym Panu jak jego najbliżsi śmierciożercy. Gdyby na sali było ciszej to można by było usłyszeć jak ich szczęki uderzają o podłogę.
-Zgoda- jako pierwszy głos odzyskał Teo.
-A teraz żegnam-powiedziała Hermiona i pociągnęła za sobą Pansy.
Hermiona z Pansy poszły do pokoju tej pierwszej koło 21.
Natomiast długo jeszcze rozmawiały.
♥♥♥♥
-Szczerze mówiąc to fajnie wczoraj się bawiłam-powiedziała Hermiona.
-Ja też, tylko jestem strasznie głodna.
-Zaraz to załatwimy.  Łezko!- przed Hermioną i Pansy pojawiła się dobrze im już znana skrzatka.
-Mam dla panienek śniadanie-pstryknęła palcami przed nimi pojawiły się dwie tace. Na jednej były kanapki i rogaliki, a na drugiej kawa i dwie fiolki z eliksirem na kaca.
-Dla panienki Hermiony, mam wiadomość- skrzatka po raz kolejny pstryknęła palcami, a w jej małej rączce znalazła się kartka. Podała jej kartkę i zniknęła.
Hermiona otworzyła kartkę i zaczęła czytać:

Droga Hermiono,
jeżeli to czytasz to zapewne już wstałaś. Gdy zjesz śniadanie i zrobisz co masz zrobić. Proszę cię przyjdź do mnie do gabinetu ( jeśli nie pamiętasz drogi poproś Łezkę o pomoc), tam mnie znajdziesz.
Marvolo.

-Od kogo ta kartka?- zapytała Pansy.
-Od Marvola, mam do niego przyjść.
-Aha, to ja z tobą zjem i idę do siebie.
Dziewczyny zjadły śniadanie, ciągle rozmawiając o wczorajszym balu. Po chwili Pansy poszła do siebie a Hermiona pod prysznic.
Ubrała czarną bluzkę a do tego niebieską spódnicę. Włosy spięła w kucyka, zrobiła lekki makijaż. Wyszła z pokoju. Drogę do gabinetu znała na pamięć. Stanęła przed drzwiami, wzięła jeden oddech na uspokojenie i zapukała.

♥♥♥
Severus Snape, był wściekły jak nigdy. Był zły na Marvola, Albusa. Na wszystkich. Z samego rano dostał sowę z Hogwartu z wiadomością że dzisiaj o 10 odbędzie się spotkanie z radą pedagogiczną. Udał się z tą informacją do Marvola, który KAZAŁ mu przekonać starego Dropsa, aby Malfoy i Granger zostali prefektami naczelnymi.  Z Grenger  nie było problemu, idealna zawsze przygotowana Panna-Wiem-To-Wszystko. Natomiast Malfoy, był jego problemem. Teraz siedział na tym zebraniu drugą godzinę.
-Została nam już jedna kwestia-powiedział Albus ''Nareszcie'' pomyślał Severus.- Opiekunów domów proszę żeby podali po jednej osobie, a my razem wybierzemy.
-Hermiona Granger- krzyknęła Minerva.
-Dracon Malfoy- również głośno krzyknął Severus.
-Justin Finch-Fletchley- pisnęła Pompona.
-Padma Patil-powiedział spokojnie Filius.
''Dobrze że wybrali tego kretyna Fletchleya, mam już z głowy te zadanie'' pomyślał Snape.
-Severusie, a ty kogo proponujesz?- spytał Albusek- nerwusek.
-Granger i Malfoy- wszyscy zebrani zrobili zdziwioną minę. Snape za gryfonką.
-Ja również zgadzam się za Panną Granger- wszyscy przytaknęli-jednak Pan Malfoy..
-Oh, daj spokój. Nadają się idealnie. Pokażemy że nie ważne czy jest się arystokratą czy nie. Gryfonem czy Ślizgonem. Podziały nie są ważne. Ja sam mogę wziąć odpowiedzialność za zachowanie Draco- powiedział Severusek-Wycierusek.
-A więc nowymi Prefektami Naczelnymi zostają Hermiona Granger i Draco Malfoy. Spotkanie uważam za zakończone. Severusie ty zostań- powiedział Albus.
-Wiesz coś o Hermionie?- spytał gdy zostali sami w sali.
-Nie, nikt jej nie widział nic nie słyszałem. Mam spotkanie z Marvolo dopiero jutro jak się czegoś dowiem, dam ci znać.
-Do widzenia Severusie.
-Żegnam- po czym teleportował się do Malfoy Manor.
♥♥♥
Hermiona zapukała. Drzwi otworzyły się przed nią. Marvolo już na nią czekał.
Jak zwykle wyglądał idealnie. Był przystojny, musiała to przyznać.
-Dzień dobry- powiedziała Hermiona.
-Cześć, Hermiono- odpowiedział Tom, dziewczyna zajęła miejsce. Tom lekko się uśmiechnął, każdy zawsze czekał,aż pozwoli mu siąść ale nie ona- Zacznijmy od tego że możesz mówić do mnie Marvolo.
-Okey, mów dalej- uśmiech na ustach powiększył si.
-Dam ci kilka książek do przeczytania o Czarnej Magii-oczy dziewczyny zaczęły błyszczeć-Po powrocie do Hogwary zostaniesz Prefektem Naczelnym. Severus już to załatwia.
-O matko, zawsze o tym marzyłam- dziewczyna była blisko płaczu.
-Musisz nadal odciągać Pottera od horkruksów. To ważne. A teraz mam coś dla ciebie- wziął z biurka czarne pudełeczko. Otworzył je. W środku znajdowało się medalion z inicjałami Salazara Slytherina. Cały był zielony.
-Czy to jest medalion Salazara?-zapytała dziewczyna.
-Tak-odpowiedział i wyciągnął go-Był w mojej rodzinie od pokoleń.
-Ale ja jestem gryfonką. A co jeśli ktoś go zobaczy?
-Tylko prawdziwy ślizgon może go zobaczyć i Ty! A teraz odwróć się.-podszedł do niej a ona odwróciła się do niego tyłem. Czuła na swoim karku jego oddech. Szmaragd opadł na jej klatkę piersiową. Usłyszeli trzask towarzysząc teleportacji. Zobaczyli Severusa.
-Marvolo, załatwiłem to! Wisisz mi... o jej przeszkodziłem.. Wam?-Hermiona zaczęła się cicho śmiać, bo kto by pomyślał postrach Hogwartu się jąka.
TRZASK! I już go nie był. Hermiona odwróciła się do Marvola.
-Dziękuje. A teraz pokażesz mi Malfoy Manor?
Wyszli razem.







Przepraszam was najmocniej że rozdział dodaje tak późno, ale nie miałam jak. Obiecuje że kolejny rozdział pojawi się 21.