Ciepły wrzesień zamienił
się w deszczowy październik. Od urodzin Hermiony wiele się zmieniło. W
sumie można nazwać to powrotem do starych nawyków... Chodzi tutaj przede
wszystkim o najbardziej pożądanego ucznia Hogwartu, Draco Malfoya.
Ani jego przyjaciółka,
anie jego współpracownica nie zdawały sobie sprawy z tego że Draco,
podsłuchał ich rozmowę... Słyszał już nie jedną rozmowę na swój temat.
Słyszał już nie raz że jest dupkiem bez serca, który nie interesuje się
nikim, że uważa się za Pana tego świata. Najczęściej słyszał te słowa od
niej. Wtedy się z tego śmiał i jeszcze bardziej ją poniżał, ale teraz
było inaczej. Zamiast zaboleć, jak zawsze jej, to zabolało jego. Unikał
jej. Gdy ona wchodziła do pokoju on z niego wychodził. W weekendy gdy
ona wstawała on kładł się spać. Coraz rzadziej go widziała samego. Coraz
rzadziej z nim rozmawiała. A coraz częściej on był widywany z
Charllotą, i to bolało najbardziej. Bolało ich, ale żadne z nich nie
wiedziało co zrobić.
Był piątek popołudniu
Draco siedział przy stole swojego domu i obserwował wszystkie uczennice.
Szukał jakiejś zdobyczy na jedną noc.
-Draco?
-Czego Nott?!- warknął, przez nią znów stał się zimną osobą.
-Draco, spokojnie... Za trzy tygodnie gramy mecz. Ja wiem ze to puchoni... Ale mieliśmy do tej pory tylko jakieś pięć, a Diabeł chce się zgrac z tym nowym ścigającym
-Dziś o 18 na boisku
-Zarezerwowałeś boisko?
-Nie...
Na jego ustach pojawił się uśmiech nr. 3 czytaj cześć mała mam ochotę na szybki numerek z toba.
-Draco!- nie odwrócił się bo wiedział że to Parlinson, podszedł do blondynki.
-Amy, co taka smutna siedzisz?Mogę zawsze ci humor poprawac- wyszeptał do jej ucha. Położył rękę na jej biodrze a ona objęła go w pasie.
-Draco, co z eliksirami?- zapytał krzycząc z drugiego końca stołu Diabeł.
-Pozdrowcie go odemnie.
-To co Draco idziemy do ciebie?
-Draco, spokojnie... Za trzy tygodnie gramy mecz. Ja wiem ze to puchoni... Ale mieliśmy do tej pory tylko jakieś pięć, a Diabeł chce się zgrac z tym nowym ścigającym
-Dziś o 18 na boisku
-Zarezerwowałeś boisko?
-Nie...
Na jego ustach pojawił się uśmiech nr. 3 czytaj cześć mała mam ochotę na szybki numerek z toba.
-Draco!- nie odwrócił się bo wiedział że to Parlinson, podszedł do blondynki.
-Amy, co taka smutna siedzisz?Mogę zawsze ci humor poprawac- wyszeptał do jej ucha. Położył rękę na jej biodrze a ona objęła go w pasie.
-Draco, co z eliksirami?- zapytał krzycząc z drugiego końca stołu Diabeł.
-Pozdrowcie go odemnie.
-To co Draco idziemy do ciebie?
*
Biegłam w pośpiechu na obiad, na mojej poprzedniej lekcji czy transmutacji McGonagall mnie zatrzymała i poprosiła o przyjście dzisiaj na kolejne spotkanie członków Zakonu. Oczywiście miałam o tym nie informować Malfoy'a, bo Minerva nie chciała żeby ktokolwiek o tym wiedział. Ta żeby to jeszcze go obchodziło. Od kilku dni mnie unikał. Próbowałam z nim rozmawiać każdy próbował, ale on to miał daleko w dupie. Zatrzymałam sie przed wielka salą i nie zauważyłam ze ktoś stoi przed mną.
-Przepraszam nie zauważyłam cię.
-Nic się nie stało
-Jestem Hermiona a ty?- usmiechnelam się ciepło.
-To co Draco, idziemy do mnie czy do ciebie?- usłyszałam piskliwy glos.
-Do mnie to chyba oczywiste.
-Jestem Steve.
-Wybacz Steve, ale muszę już iść.
-Do zobaczenia Hermiono!
Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Było mi przykro. Ciągle mnie unikał nawet na mnie nie spojrzał o rozmowie nie wspominając. Kilka razy rozmawiałam z Zabinim, Nottem, a nawet LaKatze oni sami nie rozumieją o co chodzi. Na urodzinach wszystko było dobrze. Aż do następnego dnia kiedy weszłam do naszego salonu. Na naszej wspólnej kanpie leżała półnaga blondynka. Gdy próbowałam zwrócić szanownemu panu uwagę to ten warknął nawet nie raczył powiedzieć, że jest teraz zajęty i żebym delikatnie mówiąc spierdlała. Ja unikałam jego a on mnie.
Biegłam w pośpiechu na obiad, na mojej poprzedniej lekcji czy transmutacji McGonagall mnie zatrzymała i poprosiła o przyjście dzisiaj na kolejne spotkanie członków Zakonu. Oczywiście miałam o tym nie informować Malfoy'a, bo Minerva nie chciała żeby ktokolwiek o tym wiedział. Ta żeby to jeszcze go obchodziło. Od kilku dni mnie unikał. Próbowałam z nim rozmawiać każdy próbował, ale on to miał daleko w dupie. Zatrzymałam sie przed wielka salą i nie zauważyłam ze ktoś stoi przed mną.
-Przepraszam nie zauważyłam cię.
-Nic się nie stało
-Jestem Hermiona a ty?- usmiechnelam się ciepło.
-To co Draco, idziemy do mnie czy do ciebie?- usłyszałam piskliwy glos.
-Do mnie to chyba oczywiste.
-Jestem Steve.
-Wybacz Steve, ale muszę już iść.
-Do zobaczenia Hermiono!
Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Było mi przykro. Ciągle mnie unikał nawet na mnie nie spojrzał o rozmowie nie wspominając. Kilka razy rozmawiałam z Zabinim, Nottem, a nawet LaKatze oni sami nie rozumieją o co chodzi. Na urodzinach wszystko było dobrze. Aż do następnego dnia kiedy weszłam do naszego salonu. Na naszej wspólnej kanpie leżała półnaga blondynka. Gdy próbowałam zwrócić szanownemu panu uwagę to ten warknął nawet nie raczył powiedzieć, że jest teraz zajęty i żebym delikatnie mówiąc spierdlała. Ja unikałam jego a on mnie.
Na obiedzie, którego
prawie w ogóle nie tknęłam, siedziałam cicho i ignorowałam wszystkich i
wszystko. Ginny, starała się zwrócić na siebie moją uwagę co wyszło jej
na marne.
-Idę pod klasę-
powiedziałam do moich pseudo przyjaciół. I nie czekając na ich odpowiedz
udalam się pod klasę. Stała tam już Pansy, ale zauwazylam że nie daleko
stoi Neville i postanowiłam że później porozmawiam z przyjaciółką. Dziesięć sekund po zadwonieniu dzwonka w drzwiach pojawił się Snape.
-Do klasy- warknął.
Zajełam jak zawsze drugą ławkę w środkowym rzędzie. Za mną usiadł Harry razem z Ronem.
Od kilku minut pracowalismy w ciszy, ale Severus postanowił ją przerwać.
-Zabini!
-Hmm?
-Gdzie jest Malfoy?
-Poszedł do siebie i kazał profesora pozdrowic- powiedział Diabeł a cała klasa wybuchała śmiechem.
-Granger!
-Tak, panie profesorze?- w szkole byłam tylko uczennica z domu lwa, którą on jako wieczny slizgon musiał tępić.
-Wiesz może dlaczego nie ma Dracona na lekcji?
-Niby dlaczego miałabym wiedzieć gdzie co i z kim robi?
Kretynko! Po co dodawalas to z kim?! Poczułam na sobie palący wzrok Pansy i Adama.
-Jako Prefekt Naczelna, powinnaś się interesować co się dzieje z Twoim WSPÓŁPRACOWNIKIEM.
-Może Zabini będzie...
-10 punktów od Gryffindoru a teraz jeśli w przeciągu 10 minut nie pojawisz sie tutaj z panem Malfoy'em to odejmę twojemu donowi 50 punktów za każda minute spóźnienia i nie waz się wracać bez niego.
Wściekła wstałam z krzesła. O ile z sali wyszłam spokojnie to teraz biegłam najszybciej jak potrafiłam. Przeklinajac Snapea wpadłam do salonu.
-Malfoy! Ruszaj się w tej chwili. Licze do 5. 1,2,3,4
-Czego kurwa chcesz?- przede mną stanął blondyn, był bez koszulki z opadającymi dresami i roztrzepanymi włosami.
-Mamy dokładnie 6 minut i 13 sekund na pojawienie sie na elikirach.
-Nigdzie nie idę.
-Draco, wracaj do mnie- w jego drzwiach stanęła ta sama blondynka z którą widziałam go przed chwilą.
-Moment.
-Idziemy- chwyciłam go za rękę, ale on zrobił cos czego bym się nie spodziewała
-Nie dotykaj mnie, dla mnie nadal jesteś szlamą.
Inczej tego nie da się określić niż no kurwa ała. Ale nie pokaże mu że mnie to zabolało, nie tym razem.
-Słuchaj mam to daleko gdzieś co o mnie myślisz, nie mam nawet najmniejszej ochoty przebywać w twoim towarzystwie ale jeśli za pięć minut nie pojawie się na lekcji razem z toba to mój dom straci punkty, a ja tego nie chce. Więc bierz dupe w troki i idziesz ze mną a później wrocisz tu do swojej dziwki-nie uzywałam takich określeń prawie nigdy, ale teraz sytuacja była wyjątkowa i nie miałam wyboru.
Odwrócił się na pięcie, wyszeptał cos dziewczynie do ucha po czym założył na siebie zwykłą bluzę i nie czekając na mnie ruszył w stronę lochów. Przez całą drogę nie odezwał się do mnie ani słowem. Do sali weszlismy równo gdy minęło 10 minut.
-Draco, dlaczego nie ma cię na lekcji a gdy się na niej pojawiasz to w takim stroju- powiedział profesor i spojrzał na niego krytycznie.
-Pracowałem nad pewnym projektem, zadaniem.
-I sam go wykonujesz czy nie masz przypadkiem do tego partnerki?
Czyli chodzi mu i nasze zadanie. Super mam przerabane. Oczywiście ze pan wielki Draco Malfoy musiał zawsze postawić na swoim. Porozmawiał jeszcze chwilę z nauczycielem. Nie zaszczycając nikogo ani jednym spojrzeniem wyszedł z klasy. Ostatnie pol godziny lekcji minęło bardzo szybko. Ja wychodziłam jako ostatnia z klasy z reszta jak zawsze.
-Granger?
-Słucham Severusie?
-Jeszcze jeden błąd Dracona i wasza misja może nie pójść po waszej myśli. Jest październik na grudzień macie mieć opracowany plan działania. Pamiętaj.
Kiwnełam głową i wyszłam.
Przed salą czekali na mnie Ronald z Harrym.
-Herm, wszystko w porządku?-zapytał Potter.
-Tak dostałam ostrzeżenie i 20 punktów od naszego domu za to ze pan urodziłem się po to aby denerwowac i ruchac wszystko wyruchac, wolał zaliczać jakąś panienkę.
-Nieprzejmuj się Herm... -zaczął Ron
-Słuchajcie myślicie że to zadanie o którym mówił Snape ma cos wspólnego z tym ze Malfoy jest smierciozercą?
-Harry, znowu zsczynasz?
-Hermiono, po prostu. Nieważne chodźmy do Dumbledora.
Milczelismy znowu. Z reszta co ja miałam powiedzieć tak naprawdę nic już nas nie łączy.
-Drops- powiedział Harry a posag przesunął się.
Bardzo kreatywnie stary Dropsie.
Zapukałam delikatnie.
-Wejść!
Za swoim mosiężnym biurkiem siedział Dumbledore.
-Siadajcie- powiedział, probowałam zobaczyć co znajduje się na mapach, które dyrektor pospiesznie zaczął składać.
-Mam dla was zadanie a w zasadzie dla ciebie Hermiono- już się rwe do wykonania go.
-Rozkochasz w sobie i przeciągniesz na naszą stronę, Adama LaKatze....
*
Rozdział dodawany z telefonu więc przepraszam za jakiekolwiek błędy