Rozdział pisany z perspektywy Hermiony.
Granger!
Zadbałem już o to żeby na twojej imprezie było do picia coś więcej. Będę zaraz po kolacji z moja wesołą gromadka. Mam nadzieje że pojawimy się przed baranim stadem.
Draco.
PS. Wszystkiego najlepszego.
Na moich ustach pojawił się uśmiech. Gdy zobaczyłam te róże moją pierwszą myślą było to że są one od Marvola. Przecież to od niego dostałam róże, tylko że czarną. Obydwoje byli w jakimś stopniu do siebie podobni. Opanowani, wyniośli, każdy się ich bał, rzadko kiedy okazujący uczucia. Spojrzałam na zegarek, była już 17, co oznaczało że do kolacji zostało dwie godziny a do przyjścia gości niecałe trzy. Mam jeszcze tyle rzeczy do zrobienia. Nie wiele myśląc zawołałam skrzatkę, co prawda nie lubiłam się wysługiwać tymi mały stworzeniami, ale tym razem nie miałam wyjścia!
-Łezko!- przede mną pojawiła się już dobrze mi znana istota.
-Tak panienko?
-Proszę cię, o pomoc.
-Zrobię wszystko o co panienka poprosi- powiedziała posłusznie skrzatka.
-Przygotuj na godzinę 19, najpóźniej. Dużo przekąsek, kilka owoców, i różnych rodzajów ciast.
-Coś jeszcze?
-Hmm.- o czymś nie pamiętam. Wiem!- Łezko, jeszcze tort urodzinowy. Resztą zajmę się sama.
Ukłoniła się przede mną i zniknęła z dźwiękiem teleportacji.
Rozejrzałam się po salonie. Był dużo i to stanowiło jeszcze większy plus. Wziełam różdżkę do ręki i zabrałam się do pracy. Wyczarowałam jeden długi stół i ustawiłam go pod ścianą. Sofę przeniosłam, tak że znajdowała się po prawej stronie kominka, a po lewej wyczarowałam drugą. U szczytu stołu postawiałam po jednym fotelu.
Teraz kolej na dekoracje. Wyczarowałam zielony obrus, trzy duże wazony i jeden mniejszy. Do mniejszego dałam róże od Dracona i postawiłam na środku stołu. Do tych większych wazonów wyczarowałam hortensje, azalie, tulipany i po jednej czerwonej róży. Jeszcze jeden ruch różdżką a w wazonach pojawiła się woda. Wyczarowałam kilka balonów i za pomocą zaklęcia sprawiłam że trzymały się przy suficie. Dodałam kilka serpentyn przy suficie. I wszystko było idealnie. Była godzina osiemnasta, gdy skończyłam. Szybko poszłam do swojego pokoju zabrałam potrzebne rzeczy i zamknęłam się w łazience.
Długie kąpiele, kto ich nie lubi? Jest to moja druga ulubiona forma relaksowania zaraz po czytaniu. Nie minęło pół godzinny a gorąca woda do której weszłam, zrobiła się zimna. Szybko wyskoczyłam z wody i osuszyłam ciało i włosy ręcznikiem. Wróciłam do pokoju. Pierwsze co zrobiłam to zajęłam się wyborem kreacji. Wybrałam jedną z sukienek od Narcyzy. Sukienka była koloru kobaltu. Dół był wykonany z tiulu, w pasie znajdowała się kokarda. Rękawki miała do połowy ręki. Dodatkowo miała lekkie wycięcie w kształcie łezki. Cała jej długość sięgała mi do kolan. Tak, Narcyza na pewno się ucieszy, że ją założę. Jeszcze muszę schować książkę i list od niej i Lucjusza. Podeszłam do biurka, wcześniej biorąc różdżkę. Najpierw transmutowałam ''Historię Hogwaru'' w nowszą wersję i postawiłam ją na półce z resztą książek. Wziełam list do ręki i zaczęłam szukać koperty, znalazłam ją w pudełku, które położyłam na górnej półce. Gdy podniosłam kopertę zauważyłam że coś w niej jest. Gdy ją otworzyłam moim oczom ukazała się piękna bransoletka. Była ono pozłacana i znajdowało się w niej kilkanaście diamentów, które były ułożone na przemian z szmaragdami. Na środku znajdowała się wielka litera ''M''. Bransoletka była piękna. Założyłam ją od razu, pasowała idealnie do naszyjnika Slytherina. Założyłam srebrne kolczyki, które dostałam od rodziców na poprzednie urodziny. Po chwili na moim ciele znajdowała się sukienka. Butów jeszcze nie zakładałam, nie chciałam się w nich męczyć.
-Panienko, wszystko przygotowane.- powiedział skrzat.
-Dziękuje.
Weszłam do naszego salonu. Było dużo przekąsek, oraz ciast. Na samym środku stał dwupiętrowy tort. Podeszłam do niego, był cały biały dodatkowo na nim były małe perełki. Na samym szczycie były białe i różowe róże, co dawało naprawdę piękny efekt. Już piętnaście po dziewiętnastej a ja jeszcze nie mam makijażu, żartuje. Co prawda malowałam się, ale to się tylko ograniczało do tuszu, podkładu i szminki, błyszczyku. Nic więcej nie potrzebowałam.
Zrobiłam standardowy makijaż, założyłam buty na 10 cm. obcasie. Usiadłam na łóżku, nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Jedyne na co miałam ochotę to aby już wszyscy się zjawili, albo żeby już przeczytać książkę od Narcyzy i Lucjusza. Nie wiedziałam kto pierwszy przyjdzie, bo jak bym wytłumaczyła fakt że posiadam orginalną wersje ''Historii Hogwartu''? Usłyszałam trzask drzwi, nie minęło 10 sekund a w moim pokoju pojawił się Rigel. Zaczęłam go drapać za uchem. Za raz za nim w drzwiach pojawił się jego przystojny właściciel.
-Granger,już jesteśmy.- Powiedział, a ja się do niego odwróciłam.
-Już idę...
-Wyglądasz...- moje brwi uniosły się ku górze.
-Pozbieraj szczękę z podłogi i chodź. -Przeszłam koło niego, ale od razu poczułam jego rękę, która zacisnęła się na moim nadgarstku. Na tym, na którym miałam bransoletkę.
-Ładna... kojarzę ją- i podniósł i uśmiechnął się na widok litery ''M'- moja matka ją nosiła w młodości.
-To jest bransoletka Narcyzy?- byłam szokowana.
-Tak, dostała ją od mojego ojca na któreś tam urodziny. Nie pamiętam dokładnie. Myślałam że dostałaś książkę- na moich policzkach pojawiły się dwa wielkie rumieńce. Czyli że to jednak był jego pomysł.
-Dostałam, dziękuje. Naprawdę nie musieliście, ta książka jest bardzo wartościowa...
-Nie przesadzaj, i tak jej nikt nie czyta. A ty na pewno ją przeczytasz jakiś milion razy.
-Dziękuje, a teraz chodź.- wyciągnęłam moją rękę z jego, ale on mnie ponownie złapał.
-Ale czy ja powiedziałem że to prezent też ode mnie- on chyba nie kupił mi jeszcze czegoś. Obserwowałam jak wyciąga różdżkę i wypowiada zaklęcie. Puścił moją rękę, i od razu pojawiło się tam duże pudełko z kilkoma dziurami.
-Wszystkiego najlepszego, Granger. Podał mi pudełko, otworzyłam je, całe ręce mi drżały.
-Dziękuje- rzuciłam mu się na szyję. Jakie on ma piękne perfumy.
-Nie chce wam przeszkadzać...
-Cześć Blaise- w drzwiach stał najlepszy przyjaciel Draco.
-A co to za pudełko- wypchnął się między mną a Draco i wyrwał mi pudełko.
-Kot? Smok kupił kota hahahaha- nigdy nie zrozumiem z czego on się wtedy śmiał. -Może nazwiesz go..
-Ty, Diable lepiej nic nie wymyślaj- przerwał mu Draco- Granger sama go nazwie.
-Nie, to nie. Chodź malutki, bo przeszkadzamy rodzicom- wziął kota i wyszedł.
-On tak zawsze?- spytałam Malfoya.
-Niestety...
-Idziemy- pokiwał głową, a ja się modliłam żeby z moich policzków zeszły rumieńce.
-Wszystkiego Najlepszego!- zawołali ślizgoni, zaraz po tym jak zeszłam po schodach.
-Dziękuje, wam. Cieszę się że przyszliście, wszyscy- na widok Charlotty, nie cieszyłam się za bardzo. Z wzajemnością. Charlotta, miała na sobie sukienkę do połowy uda, była czarna i bardzo obcisła. Na oczy miała mocno podkreślone czarną kreską, a usta czerwoną szminką.
-Wyglądasz lepiej- usłyszałam głos koło swojego ucha.
-Dziękuje.
-Wszystkiego najlepszego Hermiono- podał mi prezent i na moim policzku złożył pocałunek.
-Granger, wy coś..- podeszła do mnie Pansy.
-Ja i on? Ty tak na serio?
-Gdyby się temu bliżej przyjrzeć to wiesz on do ciebie bardzo często patrzy..
-Parkinson, między mną a Adamem nic nie było i nie będzie.
-Hermionka, wszystkiego najlepszego- jak zwykle przerwał mi Diabeł, który w między czasie drapał mojego kota.
-Dziękuje Blaise, ale rozmawiam z Pansy...
-To dla ciebie, wiem że nie przebije to prezentu od Smoka, ale może ci się spodobać- nawet nie musiałam patrzeć na Pan, oczami wyobraźni widziałam jak jej brwi unoszą się ku górze.
-A to ode mnie. Jako dodatek otrzymujesz długą rozmowę- powiedziała panna Parkinson.
-Wszystkiego najlepszego, Granger- powiedziała Charlotta i nie czekając na moją odpowiedź ruszyła na drugi koniec pokoju, gdzie stał Draco.
-Na koniec ja. Najlepszego Hermiono- podał mi prezent.
-Nott!- usłyszałam, z drugiego końca sali wołał go Draco, który próbował jakoś odsunąć się od panny LaKatze.
Prezentów nie otwierałam, na razie. Przeniosłam je zaklęciem do mojego pokoju.
-Proszę was, nie dajcie się ponieść emocją i zachowujcie się normalnie..-zaczęłam.
-A ty malutki, jest wujaszek Diabeł tutaj...
-A, w przypadku Zabiniego w miarę normalnie.
W salonie zapadła nie naturalna cisza, którą dopiero przerwało otwieranie drzwi.
-Przepraszamy Hermiono, za spóźnienie, ale oni nie mogli się wyrobić.- W drzwiach pojawiła się Ginnny Weasley, była ubrana dość podobnie. Krótka spódnica, top, i rozpuszczone włosy. Obydwie miały podobny makijaż do Charlotty.
Zaraz za nią w drzwiach pojawił się Harry i Ron. Oni jako jedyni wyglądali... normalnie? Każdy z ślizgonów miał czarną koszulę, wyjątkiem był Malfoy, którym miał srebrną. Potter i Weasley, mieli zwykłe podkoszulki i spodnie. Wyglądało to śmiesznie.
-Wszystkiego najlepszego Hermiono- pierwszy podszedł do mnie Harry, przytulił się do mnie. W jego ramionach zawsze czułam się bezpiecznie i dobrze. Harry, był osobą która potrafiła mnie wysłuchać i pocieszyć. Tym raz było inaczej, brakowało mi czegoś.
-Herm, wszystkiego najlepszego- miejsce w moich ramionach zajęła Ginny. Nastęony w kolejce był Ron, lekko się spięłam na jego widok, ale miałam nadzieje że nikt tego nie zauważył. Moi byli przyjaciele byli naiwni. Myśleli że dodatkowi goście są zajęci, swoimi sprawami, jednak każdy obserwował ich kontem oka. Wyjątkiem był Diabeł.
-Hermiona, wszystkiego..
-Dziękuje Ron- przerwałam mu. Ruda, nadal stała przytulona do mnie, na co byłam jej wdzięczna.
-Od kiedy Harry, używa tak mocnych i drogich perfum?- szepnęła mi do ucha.
-Co?- zapytałam głupio, byłam skołowana, bardziej niż Harry na eliksirach.
-Pachniesz męskimi perfumami.
-Wydaje ci się- bo co mogłam jej innego powiedzieć.
-Zabini, od kiedy masz kota?- spytał Harry.
-To nie mój...- Blaise, który drapał kota za uszami nie był zbyt zainteresowany tym co się dzieje wokół niego.
-Ta, pewnie Malfoya- ciekawość to jedno z imion mojego przyjaciela.
-W zasadzie to ała- Draco, kopnął Blaisa pod stołem i posłał mu ostrzegawcze spojrzenie.
-On jest mój.- Uratowałam sytuacje.
-To komu Ognistej?- spytał Draco. Dzięki Merlinowi, że on jeszcze czasami myśli bo właśnie uratowała mnie od niewygodnych pytań.
-Mi!- pierwszy poderwał się Zabini.
-Ty zawsze pierwszy tam gdzie cię nie ma- powiedział Teo.
-Ja nie powiem do czego Draco, był dziś pierwszy...
-Zabini! Nie chcesz się narazić chyba pewnej osobie.
-Zależy o kogo chodzi, bo jak o
-O moją matkę.
-A to ja spasuje, dziękuje.- Hermiona, zaczęła się cicho śmiać, wyobraziła sobie Narcyzę, która stoi i krzyczy nad Zabinim, a on nie wie o co chodzi.
-Czyżbyś, Zabini, bał się matki Malfoya- zakpił z niego Ron.
-Ron, ty się boisz własnej- powiedziałam. A chłopak zrobił się cały czerwony, i wrócił do swojego zajęcia czyli patrzenia na Charlotte. Co prawda Harry, wspominał że Ron'owi podoba się Charlotta, ale nie sądziłam aż tak. Przynajmniej zapowiada się ciekawy wieczór. Ginny, podała mi szklankę z Ognistą, tak jak się spodziewałam. Po jednej stronie usiadłam ja z gryfonami, a po drugiej reszta ślizgonów. Tylko Diabeł, siedział na podłodze i dalej zajmował się kotem.
-Ale wy jesteście drętwi- zaczął- po gryfonach się tego spodziewałam, ale po was- tu spojrzał na ślizgonów- a w szczególności po tobie Draco, po naszej libacji, w Malfoy Manor
-Chodzi ci o te śpiewy?- i zaczął się śmiać. Oczywiście że ja też wiedziałam o tej libacji, bo to ja śpiewałam!
-Pora rozruszać was trochę- nawet nie wiem kiedy machnął różdżką i sofy na których siedzieliśmy znalazły się na środku, to samo stało się z sofą ślizgonów.
-Jeszcze tylko stolik
-Ja to zrobię- powiedziałam, machnęłam różdżką a przed nami pojawił się średniej wielkości stolik.
-Granger, jeszcze muszę ludzi przemeblować- i jak powiedział tak zrobił. Na jednej kanapie siedział Ron, obok niego Charlotta, koło której siedział Harry, a obok Harre'go Nott. Na drugiej siedział Adam, Ginny, Diabeł, ja, i Draco. Jak mogłam zapomnieć i mój kot na kolanach Diabła.
Wszyscy w ciszy spożywali Ognistą. Najpierw jedną szklankę później drugą, trzecią, czwartą, w połowie piątej odezwała się Charlotta:
-Na tak nudnych urodzinach jeszcze nie byłam...
-Nikt ci nie każe tu być- warknął Draco, a ja go lekko kopnęłam w nogę. Lekko czytaj z obcasa.
-Może w coś zagramy..- zaczął Adam.
-Ja z tymi- posłałam mu ostre spojrzenie.
-Co proponujesz?
-Granger, ty się nie odzywaj. Widać że na imprezy nie chodzisz- wtrącił Draco.
-To gramy w magiczne ''Prawda czy wyznanie'' czy nie?- Spytał Zabini.
-Pod jednym warunkiem- powiedziałam- nie pytamy się o sprawy rodzinne i BARDZIEJ prywatne- przecież nie powiem wprost że nie mamy rozmawiać o zakonie i śmierciożercach.
-Wchodzę w to- powiedział pierwszy Draco.
-My też- odpowiedziała reszta chórem.
-Znacie zasady- spytał Diabeł. Wyciągneliśmy różdżki i zaczęliśmy mówić.
-Uroczyście przysięgam że nie będę kłamać, będę mówić tylko prawdę. Wywiąże się z każdego zadania. Nie będę zadawał pytań, których nie powinniśmy.
Z naszych różdżek wypłynęła niebieska linia, która z pozostałymi różdżkami utworzyła jedno wielkie koło w, którym zostaliśmy zamknięci.
-To kto pierwszy- zapytał Harry.
-Ginny, bo jest najmłodsza powiedziałam i położyłam różdżkę na środku stołu. Ginny, zaczęła kręcić.
Pierwsze pytanie były dość proste, dotyczyły szkoły ulubionych zespołów. W między czasie każdy popijał ognistą. A co za tym idzie rosła pewność siebie.
-Mam pomysł- powiedział już lekko wstawiony Harry.
-Oświeć mnie Wybrańcu.
-Gramy od godziny, i nie było żadnego wyzwania. Zrezygnujmy z pytań.
-Jestem za, reszta mnie nie obchodzi- powiedział Zabini.
-Ja też- powiedziała Charlotta, spojrzałam na nią zdziwiona.
-Zabini, teraz ty- powiedziała znudzona Pansy. Wypadło na Draco.
-Draco, wiem że ci podpadłem, zwłaszcza dzisiaj ale... Masz pocałować, albo Hermionę albo Charlotte- powiedział Zabini, a na jego ustach pojawił się uśmieszek. Charlotta, patrzyła pewnie na mnie, a ja się modliłam żeby moje policzki nie wyglądały jak herb mojego domu. Modliłam się żeby poszedł do niej, Merlin mnie nie wysłuchał..
-Granger, pozwolisz- ogarnął mi włosy z policzka i złożył na nich, krótki pocałunek. Popatrzyłam na Charlotte, która była wściekła. Na nikogo innego nie mogłam popatrzeć. Draco, zakręcił butelką i wypadło na... Charlotte.
-LaKatze, skoro jesteś taka niepocieszona- popatrzyła na mnie kpiąco, ona zawsze wygrywa w końcu jest arystokratką- Weasley, na pewno cię pocieszy. Pocałujesz go w usta...
Wszyscy popatrzyli sszokowani na Malfoya, jedynie Ron cieszył się z takiego obrotu sprawy. Odwrócił się pospiesznie w jej stronę, ona zwlekała jak najdłużej się dało. W końcu gdy byli już naprzeciwko siebie, Chrlotta, pocałowała go krótko.
Kolejne zadania były różne Diabeł miał zatańczy jakiś dziki taniec z Nottem. Ginny, miała rozebrać Harre'go do koszulki, a Pansy miała najwięcej szczęścia bo miała siedzieć na kolanach Adama, przytulona do niego. Takich i podobnych zadań było dużo. Wybiła pierwsza, już miałam udać się spać gdy zobaczyłam że Pansy jeszcze nie śpi.
-Idziemy do ciebie, teraz- powiedziała i nie czekając weszła do mnie.
-Mów od razu.
-Ale o czym?-kolejny raz nie wiedziałam o co chodzi.
-Najpierw Adam, później Draco.Gadaj.
-Ale nie ma o czym Pansy, naprawdę.
-Mnie nie oszukasz, Granger. Tylko on używa takich perfum.
-Mówiąc on masz na myśli....
-Draco. Nie rób z siebie idiotki.
-Parkinson, nie przeginaj.
-Znam go długo, poznam jego perfumy wszędzie. To po pierwsze. Po drugie, zanim impreza się zaczęła nie przychodził przynajmniej przez 10 minut. Po trzecie, wróciłaś z rumieńcami. Po czwarte, miałaś je jeszcze większe wtedy gdy Diabeł kazał mu wybierać. Nie znam cię długo, ale widziałam nadzieję w twoich oczach i gdy spojrzałaś na tą wywłokę zobaczyłam w twoich oczach błysk bólu. A po piąte, masz jego rodową bransoletkę.
-Ta bransoletka to od Narcyzy- tylko tyle byłam w stanie powiedzieć.
-A wy...
-Nie Pan, nie. Spokojnie, ja nie szukam nikogo. Nadal cierpię po sprawie z Ron'em. Pomiędzy nami do niczego nie doszło, przytuliłam go to tyle. Rumieńce miałam bo wtedy wszedł Zabini, a wiesz jaki on jest. A Malfoy, tak się zachowuję, bo Narcyza mu na pewno kazała. On się tak sam od siebie by nie zachował Pan. Dla niego jestem nadal nic nie wartą osobą. Nawet jeśli było by inaczej, w co wątpię. On jest dupkiem, nikogo nie traktuje poważnie, zależy mu na tym żeby zaciągnąć laskę do łóżka, tyle. Jestem zmęczona, idę do łazienki. Zostajesz ze mną?
Ona pokiwała tylko głową, a ja poszłam do łazienki. Gdybym tylko wiedziała że kilka sekund wcześniej stał tam pewien blond włosy chłopak...
♥♥♥
Mimo wielu trudności, napisałam. Rozdział jest pisany z perspektywy Hermiony, bo tak było mi wygodniej. Wiem, że opowiadanie pisałam w 3 os. ale teraz to się zmieni. Całe opowiadanie będzie pisane z perspektywy Hermiony. Nie zawieszam bloga, tylko będę to poprawiać równolegle do pisanego rozdziału. Rozdziały będą się pojawiać co dwa tygodnie w niedziele, z racji tego że mam jeszcze inne blogi. Rozdział 17, zostanie opublikowany 14 września.
XOXO
MadzikM
czwartek, 25 sierpnia 2016
niedziela, 7 sierpnia 2016
Rozdział 16 cz.1- Urodziny cz.1
Rozdział 16- urodziny
-Nie.
-Draco, proszę.
-Nie.
-Sam Drops, powiedział, że mam się z wami, a przede wszystkim z tobą zintegrować!
Już wyjaśniam o co chodzi. Był 18 września a co za tym idzie panna Granger, miała jutro swoje osiemnaste urodziny. Ostatnie dwa tygodnie dwójce Prefektów mijały na wypełnianiu swoich obowiązków, tych szkolnych jak i tych które dostali od Marvola. Kilka godzin wcześniej panna Granger została poproszona wraz ze swoimi dawnymi przyjaciółmi do gabinetu dyrektora.
- Poprosiłem was tutaj waszą trójkę, ale przede wszystkim mam do ciebie prośbę, Hermiono. - Nad tą prośbą, Albus długo myślał. Jak wszystko dobrze pójdzie i dobrze pokieruje ludźmi, to dostaną potrzebne informacje i dodatkowo może uda mu się przeciągnąć ich na swoją stronę. Nie wziął jednak pod uwagę, że to ona może przejść na ich stronę. Hermiona Granger, była zbyt mądra żeby ich opuścić.
-Słucham Panie dyrektorze?- powiedziała dziewczyna, musiała grać.
-Wiem że to może być dla ciebie ciężkie, ale muszę cię o to poprosić, zostałaś prefektem razem z Draconem Malfoy'em, osobiście nie chciałem, aby ten chłopak nim został jednak Severus się uparł.- Hermiona uśmiechnęła się do siebie w duchu. Oczywiście, że wiedziała że Hogwarcki mistrz eliksirów się uparł. Takie było jego zadanie. I je wykonał, na ich wszystkich szczęście.- Jednak wszyscy wiemy że Draco Malfoy jest na dobrej drodze do bycia śmierciożercą, jeśli już nim nie jest. Spędzasz z nim ostatnio bardzo dużo czasu i zauważyłem że już się nie kłócicie. - Cholera, aż tak to widać pomyślała Hermiona.
-Ja, się z nim tak jakby pogodziłam. My zawiesiliśmy różdżki, ja nie obrażam jego a on mnie. Na początku ten pomysł wydawał mi się absurdalny, bo wie Pan , ja jestem szlamą, ale w końcu się nam udało dojść do hmm... porozumienia- powiedziała niepewnie.
-To bardzo mi ułatwia wiele rzeczy. Hermiono, mam do ciebie prośbę. Zaprzyjaźnij się z Draconem. Dobrze by też było gdybyś zintegrowała się z resztą jego świty, chodzi mi tu o Blaisa Zabinigo, Pansy Parkinson i to rodzeństwo LaKatze.- dziewczyna kiwnęła głową, nic prostszego- wiem że jutro masz urodziny i nie wiem czy to nie za dużo....- ale Albus już wiedział, dla dziewczyny nigdy nie było za dużo, zawsze była chętna do pomocy, a on uwielbiał mieć pod sobą takich ludzi jak ona, którzy zrobią wszystko- zaproś ich na swoje urodziny
-Ale profesorze w Hogwarcie jest to zabronione i ja nie planowałam...
-Nie.
-Ronald, ty nie masz nic do powiedzenia na ten temat. Zrobię to, tylko nasz patrol musi być odwołany.
Dyrektor pokiwał w milczeniu głową.
Powrócimy do patrolu...
-Granger, czy ty nie rozumiesz że ja nie chce?- spytał Draco.
-Proszę, nie będziemy mieć patrolu...
-Nie będziemy mieć patrolu, naprawdę?
-Tak, tylko musisz się zgodzić!
-Zgoda- powiedział chłopak.
-Może te urodziny nie będą takie złe...
-Może? Wystarczy że będę ja i już będą idealne.- powiedział na co dziewczyna zaczęła się śmiać.
-Zabawny jesteś. Chodź nasz patrol się skończył.
-Wiem ja jestem przecież najlepszy we wszystkim.
-We wszystkim powiadasz.
-We wszystkim, no może z wyjątkiem nauki. Chodząca encyklopedia mnie przebija.- dziewczyna spiorunowała go wzrokiem.
-Jest jeszcze coś..- na jej ustach pojawił się typowy ślizgoński uśmieszek.
-Tak, a niby co?
-Nie potrafisz złapać znicza.
-Ja? Wypraszam sobie, łapie każdego znicza.
-Z wyjątkiem tego, kiedy gracie z Gryffindorem.
- Co? Wypraszam sobie, pamiętasz w piątej klasie to MY zdobyliśmy puchar quiddicha.
-Ale i tak przegraliście z nami.
-Tym razem tak nie będzie- powiedział chłopak i weszli do swojego pokoju wspólnego.
-Jasne, wmawiaj sobie. O Rigel!- powiedziała do psa, który do niej podszedł.
-To może się założymy.
-W sumie dla czego nie- powiedziała i zaczęła głaskać psa za uchem, na początku bardzo jej brakowało Krzywołapa, ale Rigel powoli zastępował jego miejsce.
-Jeśli my wygramy to ty robisz to co ci każe- powiedział chłopak. Tym razem, był pewny wkładał w treningi całego siebie. Był kapitanem, i nie mógł pozwolić wygrać znowu, Gryffindorowi. Trenowali co drugi dzień. Czasami nie miał już siły, ale co się dziwić. Treningi, codzienne patrole, i do tego jeszcze planowanie z Granger włamań do pokoju nauczycieli, a on nauce, której było jeszcze więcej nie wspominajmy.
-A jeśli my to ty robisz co ja ci każe- dziewczyna wyciągnęła w jego stronę rękę.
-Wiesz że kibicujesz w ten sposób Potter'owi i Weasley'owi.- uścisnął jej rękę.
-Wiem, już chcę żeby się ten tydzień skończył. Jeszcze jutro te urodziny, mam nadzieje że się na nich pojawicie...
-My?- spytał zdziwiony chłopak, miał nadzieje, że tylko on i Diabeł będą mieli pojawić się na tych urodzinach.
-Tak, ty, Diabeł, Teo, Pansy, Adam i Charlotta.- Na wzmiankę o ostatniej dziewczynie się skrzywił, dziewczyna w stosunku do niego była bardzo uciążliwa, delikatnie mówiąc. Jakby tego było mało bardzo zaprzyjaźniała się z Davis i Greengers'ównymi.
-Nie, tylko nie oni- nie przepadał za rodzeństwem LaKatze, byli dziwni. Na ten ich francuski dziwny sposób.
-Też mi nie pasuje. Lekcje kończę o 16 a ty?
-Też, ale mam trening o 16.30.
-Nie możesz raz odpuścić? spytała z nadzieją dziewczyna. Przez to że chłopak trenował co drugi dzień, mieli duże opóźnienia w ich małym zadaniu.
-Nie, trening kończymy 18.30.- dziewczyna pokiwała głową.
-Ok, ja po lekcjach tutaj wszystko wysprzątam, i po chowam. Nie chce żeby ktokolwiek zobaczył nad czym pracujemy. Wiesz że nawet nasi nie mogą się o tym dowiedzieć.
-Powiedz im żeby byli gdzieś koło 20?
-Nie za późno?
-A co gryfiaki zawsze pewnie imprezę zaczynają o 18.
-Przemilczę twoją głupią wypowiedź, przekażesz reszcie co i jak?- spytała go.
-Przekaże.
-To chyba już wszystko. Dobranoc Draco. Pa słodziutki- pogłaskała ostatni raz psa i wyszła z pokoju.
Dziewczyna nawet nie przebierając się w piżamę rzuciła się na łóżko i od razu usnęła.
Chłopak natomiast usiadł na jednym z foteli i przywołał do siebie butelkę Ognistej i szklankę. Musi się jutro zerwać z eliksirów, na szczęście to pierwsze dwie lekcje i Snape na pewno go zrozumie jak powie mu o co chodzi. Już wiedział co chce kupić tej dziewczynie. Uśmiechnął się do siebie, gwizdnął na psa i poszedł do łazienki po szybkim prysznicu położył się, nastawił jeszcze zegarek i usnął.
Nie spał długo, nie minęło pięć godzin i budzik zaczął dzwonić oznajmiając że już szósta i już pora wstawać. Ubrał się w zwykły szary dres i biały podkoszulek, wziął smycz a Rigel wyszedł za nim. Draco, był jedynym uczniem w Hogwarcie, który posiadał psa. Albus, zgodził się na to wiedząc że chłopak jako Prefekt ma osobne dormitorium a przy tym chciał zdobyć przychylność chłopaka.
Wyszli na błonia, na których panowała lekka mgła. Było cicho jak zawszę o tej godzinie. Spuścił psa ze smyczy, a ten zaczął biegać. Jego Pan niewiele myśląc ruszył za nim. Bieg go odprężał a dodatkowo utrzymywał przy tym dobrą kondycję i przebywał z Riglem na polu. Gdy dobiegł do Zakazanego Lasu jego pies już tam na niego czkał.
Do Hogwartu wrócili kilka minut po siódmej, Draco wziął prysznic nie tak szybki jak wczoraj. Ubrał białą koszule a na to marynarkę, do tego czarne dopasowane spodnie. Pogłaskał psa za uchem i wyszedł. Myślał czy nie lepiej najpierw iść do ślizgonów i poinformować ich o wszystkim czy iść na śniadanie. Jednak tym razem głód wygrał i chłopak od razu skierował sie do Wielkiej Sali. Było kilka chwil przed ósmą, i w Wielkiej Sali nie było jeszcze wielu osób. Właściwie to było tylko kilka osób z Ravenclaw'u, którzy sie uczyli. Draco zjadł szybko jajecznice, jednego tosta wziął do reki a do drugiej dwa jabłka. Gdy wychodził z jadalni, zaczęło pojawiać sie coraz więcej osób. Nie zważając na szepty i spojrzenia, które mu towarzyszyły wyszedł i skierował sie do lochów.
-Potega Salazara! - powiedział a kamienna ściana ustąpiła i przed nim pojawił sie tak dobrze znany pokój wspólny. Skierował sie od razu w prawo, do dormiutoriów chłopców wiedział że jeszcze spali, na pewno Diabeł. Wszedł bez płukania, tak jak sądził Diabeł jeszcze spał, Teo siedział na łozku a Adama, który miał z nimi dormitorium był w łazience.
-O Draco, witaj. Co cię w nasze skromne progi sprowadza? - spytał Teo.
-Dziś Granger, ma urodziny- zaczął- Dumbledore, prosił ją, aby czkaj jak to było? Już wiem żeby przeciągnąć was to znaczy nas na ich stronę, krótko mówiąc.
-Smooku? To ty?- zapytał zasypany Diabeł.
-Macie być o 20. Przejście do nas jest za portretem czarownicy, która wiecznie poprawia włosy. Hasło to ogień i lód. Przekaz to tej dwójce, Pansy i Charlottcie.
-Czemu ty tego nie możesz zrobić?- spytał go.
-Ja mam kilka spraw do załatwienia. Nie będzie mnie na eliksirach.
-A co ze Snap'em?
-Sam to załatwie.
Nie czekając na odpowiedź przyjaciela, wyszedł jak najszybciej z lochów prosto do gabinetu profesora. Z pokoju wspólnego do jego gabinetu nie było daleko. Więc nie minęły dwie minuty a chłopak stał przed gabinetem nauczyciela i czekał aż otworzy.
-Draco, czego chcesz?
-Nie będę mówić o tym tutaj.- nie czekając na zaproszenie wszedł do gabinetu. - Granger ma dzisiaj urodziny...
-I co mam z tym zrobić, polecieć do niej z kwiatkami- kpił profesor.
- Nie, mowie tylko że mnie nie będzie na eliksirach dzisiaj. A teraz muszę iść- warknal i wyszedł.
Szedł szybko, był zły. Nikt nie potrafił go tak zdenerwować jak Snape i Weasley i ewntualnie Potter.
Hermiona, obudziła sie kilka minut po siódmej. Dzisiaj były jej 18 urodziny. Pierwszy raz w życiu, tak sie stresowała. Nie dość że nie lubiała być w centrum uwagi, to dodatkowo bała się że coś pójdzie nie tak. Że ktoś sie wygada i powie im jak jest. Nie pokazywała tego, ale sie bała. Bała sie ze cos stanie wszystkim jej najbliższym. Z ponurymi myślami udała sie pod prysznic. Ubrała czystą koszulę, zawiązała krawat i ubrała spódnice. Spojrzała na plan lekcji. Eliksiry, transmutacja, runy i numerologia. A to wszystko z uczniami Slytherinu i nie którymi uczniami Ravenclaw'u i Haffelpaf'u. Spakowała potrzebne książki i już miała opuszczać pokoj gdy usłyszała stukanie w szybę. Podeszła do okna otworzyła okno. Wleciała duża szara sowa. Usiadła dumnie na końcu biurka. Wyciągnęła w jej stronę nóżkę a dziewczynę. Miała przyczepiona małą paczuszke. Dziewczyna szybko odwiązała paczuszke a sowa odfruneła. Dziewczyna zaczęła najpierw czytać list a na jej ustach pojawił sie uśmiech.
Droga Hermiono!
Mam nadzieje że rok szkolny mija ci bardzo szybko a przy tym bardzo dobrze. Żywie również nadzieje że Draco nie daje ci sie we znaki i że sie dogadujecie. Przejdę do meritum wiem że masz dzisiaj urodziny i w związku z tym wraz z Lucjuszem chcielibyśmy życzyc ci wszystkiego najlepszego. Mamy dla ciebie taki mały upominek mam nadzieje ze ci sie spodoba. Widzimy sie na świetach.
Jeszcze raz wszystkiego najlepszego.
Narcyza Malfoy.
PS. Proszę przekaz Draconowi by sie do mnie odezwał.
Dziewczyna doszła do wniosku ze lepiej będzie jak odpisze kobiecie po powrocie z lekcji. Wzięła się za otwieranie pierwszego prezentu. Pudełko było całe zielone i obowiązane srebną wstążką. Delikatnie je rozwiązała. Podniosła wieko, a jej oczom ukazała sie stara księga. Jeszcze delikatniej podniosła okładkę a jej oczom ukazał się tytuł "Historia Hogwartu" wydanie pierwsze. Dla dziewczyny było to spełnienie marzeń. Odlożyła ją na biurko i cała w skowronkach pobiegła na śniadanie. Miała nadzieję że w miedzy czasie spotka Dracona i mu podziekuje mimo iz był to prezent od jego rodziców to ona wiedziała że on maczał w tym palce. Szybko weszła na śniadanie i jej wzrok od razu skierował sie ku stołowi Slytherinu. Nie było przy nim ani blond ślizgona ani reszty jego świty. Usiadła na swoim miejscu.
-Wszystkiego najlepszego Hermi- pisneła Ginny, i rzuciła się na szyje dziewczyny.
-Ginny, proszę wiesz że tego nie nawidzę.
-Hermiono, jak z dzisiejszym dniem?- spytał Harry.
-Malfoy się zgodził. Powiedział że nie może przepuścić takiej okazji jak będziemy pić ognistą.
-Dobrze Herm. A gdzie i o której mamy być.
-O 20, Ginny pamiętasz gdzie masz iść?
-Tak, będziemy punkt 20- powiedziała dziewczyna. Hermiona uśmiechneła się. Jak na razie wszystko szło idealnie. Jedyne co ją martwiło to brak jej współlokatora. Zazwyczaj mijali się, albo on przychodził kilka minut po niej.
-Hermiona, idziemy?- spytał Harry. Dziewczyna kiwnęła głową, szli we trójkę. Ona, Harry i Ron.
-Wszystkiego najlepszego Herm- przerwał panujące milczenie Ron.
-Dziękuje Ronaldzie.
-Hermiona, wiem że nie lubisz być w centrum zainteresowania, tak jak ja. I dla tego chciałem ci teraz złożyć życzenia. Wszystkiego najlepszego, kocham cię, pamiętaj- powiedział chłopak.
-Harry dziękuje i nie zapomnę- właśnie w tym momencie Hermiona wiedziała że czuje się źle jak nigdy. Właśnie tego jej brakowało po tej drugiej stronie.
-Malfoy, od razu się zgodził na to przyjęcie?- spytał chłopak.
-Nie, ale powiedziałam mu że dyrektor odwołał nam patrol i że sam zalecił integracje między domami.
-Uwierzył w to?
-A za kogo ty masz tą przebrzydłą fretkę?- spytał Harry.
-Tak- Hermiona puściła uwagę Rona mimo uszy- tylko nie możemy się zachowywać zbyt podejrzanie. Potraktujmy to jak wyzwanie... Musimy udawać ich przyjaciół...
-Dobrze że..
-Do klasy już! - warknął profesor.
Hermiona uśmiechnęła się do Harre'go i poszła na swoje miejsce do ostatniej ławki. Zabini z Emily, dziewczyna z Ravenclaw'u zajeli już swoje miejsce. Na zawansowane eliksiry chodziło 30 osób po osiem osób z każdego domu wyjątkiem był Huffelpaff gdzie było 6 dlatego eliksiry mieli razem.
-Diable, gdzie Draco?- spytała dziewczyna.
-Nie mam pojęcia. Miał coś załatwić i ma wrócić na transmutację.
-Dzięki.- powiedziała dziewczyna. Eliksiry minęły dziewczynie dzisiaj wyjątkowo pracowicie, musiała się dwoić i troić by eliksir jej i Dracona, który zaczęli robić początkiem tygodnia wyszedł.
Następną lekcją była transmutacja, Hermiona szła sama. Myślami były daleko, choć dotyczyły one bardziej przyziemnych spraw. A dokładniej sprawy Rona. Dziewczyna bała się nadal. Na samą myśl że mogłaby być z nim gdzieś sam na sam ją przerażała. Nadal miała okropne koszmary, ale starała się sama z nimi radzić. Nie chciała nikogo nimi przemęczać zwłaszcza Dracona. Hermiona, doszła pod sale. Dziwne było to że nigdzie nie mogła zobaczyć ani Harre'go ani Rona. Usiadła na parapecie na przeciwko niej stała Pansy z Teo, dziewczyna się do nich usmiechneła. Oni odwzajemnili ren gest. Minęło kilka minut i uczniowie weszli do sali. Transmutacja, była przedmiotem którego uczyli sie wszyscy uczniowie. Podobnie było z zaklęciami i obroną.
Hermiona samotnie powlokła sie do ostatniej ławki, a zaraz za nią pojawili się Harry z Ronem. Dziewczyna była lekko rozczarowana miała nadzieje że pojawi. Merlin ją wysłuchał. Gdy profesora miała już zamykać drzwi wszedł Draco. Na ustach dziewczyny pojawił sie uśmiech.
-Cześć Granger - powiedział chłopak.
-Czemu nie było cie na eliksirach?- zapytała chłopaka, który odpowiedział jej cichym śmiechem.
-Dowiesz się na dzisiejszej imprezie. A teraz nie gadaj.
Dziewczyna cicho prychneła, ale do końca lekcji się nie odzywała.
Reszta lekcji minęła jej nadzwyczaj szybko. Gdy o 16 skończyła lekcje szybko od razu pognała na obiad. Jeszcze szybciej zjadła obiad. I pognała do dormitorium, miała nadzieje że zdąży złapać swojego współlokatora. Tym razem Merlin jej nie wysłuchał. Na stole w pokoju leżały dwie biało-złoto róże. Obok elegancka kartka, dziewczyna już chciała podejść, gdy zaznaczyła nogą o skrzynkę i wylądowała na ziemi. Na ziemi leżały dwie skrzynki Ognistej. Dziewczyna podeszła do stolika i chwyciła kartkę i już po wstępie poznała litery.
♥♥♥
Jak na razie rozdział krótki. Część druga pojawi się w przeciągu tygodnia. Rozdział nie jest sprawdzony. Zapraszam was na drugi rozdział mojego opowiadania http://socolddramione.blogspot.com/
MadzikM
-Nie.
-Draco, proszę.
-Nie.
-Sam Drops, powiedział, że mam się z wami, a przede wszystkim z tobą zintegrować!
Już wyjaśniam o co chodzi. Był 18 września a co za tym idzie panna Granger, miała jutro swoje osiemnaste urodziny. Ostatnie dwa tygodnie dwójce Prefektów mijały na wypełnianiu swoich obowiązków, tych szkolnych jak i tych które dostali od Marvola. Kilka godzin wcześniej panna Granger została poproszona wraz ze swoimi dawnymi przyjaciółmi do gabinetu dyrektora.
- Poprosiłem was tutaj waszą trójkę, ale przede wszystkim mam do ciebie prośbę, Hermiono. - Nad tą prośbą, Albus długo myślał. Jak wszystko dobrze pójdzie i dobrze pokieruje ludźmi, to dostaną potrzebne informacje i dodatkowo może uda mu się przeciągnąć ich na swoją stronę. Nie wziął jednak pod uwagę, że to ona może przejść na ich stronę. Hermiona Granger, była zbyt mądra żeby ich opuścić.
-Słucham Panie dyrektorze?- powiedziała dziewczyna, musiała grać.
-Wiem że to może być dla ciebie ciężkie, ale muszę cię o to poprosić, zostałaś prefektem razem z Draconem Malfoy'em, osobiście nie chciałem, aby ten chłopak nim został jednak Severus się uparł.- Hermiona uśmiechnęła się do siebie w duchu. Oczywiście, że wiedziała że Hogwarcki mistrz eliksirów się uparł. Takie było jego zadanie. I je wykonał, na ich wszystkich szczęście.- Jednak wszyscy wiemy że Draco Malfoy jest na dobrej drodze do bycia śmierciożercą, jeśli już nim nie jest. Spędzasz z nim ostatnio bardzo dużo czasu i zauważyłem że już się nie kłócicie. - Cholera, aż tak to widać pomyślała Hermiona.
-Ja, się z nim tak jakby pogodziłam. My zawiesiliśmy różdżki, ja nie obrażam jego a on mnie. Na początku ten pomysł wydawał mi się absurdalny, bo wie Pan , ja jestem szlamą, ale w końcu się nam udało dojść do hmm... porozumienia- powiedziała niepewnie.
-To bardzo mi ułatwia wiele rzeczy. Hermiono, mam do ciebie prośbę. Zaprzyjaźnij się z Draconem. Dobrze by też było gdybyś zintegrowała się z resztą jego świty, chodzi mi tu o Blaisa Zabinigo, Pansy Parkinson i to rodzeństwo LaKatze.- dziewczyna kiwnęła głową, nic prostszego- wiem że jutro masz urodziny i nie wiem czy to nie za dużo....- ale Albus już wiedział, dla dziewczyny nigdy nie było za dużo, zawsze była chętna do pomocy, a on uwielbiał mieć pod sobą takich ludzi jak ona, którzy zrobią wszystko- zaproś ich na swoje urodziny
-Ale profesorze w Hogwarcie jest to zabronione i ja nie planowałam...
-Nie.
-Ronald, ty nie masz nic do powiedzenia na ten temat. Zrobię to, tylko nasz patrol musi być odwołany.
Dyrektor pokiwał w milczeniu głową.
Powrócimy do patrolu...
-Granger, czy ty nie rozumiesz że ja nie chce?- spytał Draco.
-Proszę, nie będziemy mieć patrolu...
-Nie będziemy mieć patrolu, naprawdę?
-Tak, tylko musisz się zgodzić!
-Zgoda- powiedział chłopak.
-Może te urodziny nie będą takie złe...
-Może? Wystarczy że będę ja i już będą idealne.- powiedział na co dziewczyna zaczęła się śmiać.
-Zabawny jesteś. Chodź nasz patrol się skończył.
-Wiem ja jestem przecież najlepszy we wszystkim.
-We wszystkim powiadasz.
-We wszystkim, no może z wyjątkiem nauki. Chodząca encyklopedia mnie przebija.- dziewczyna spiorunowała go wzrokiem.
-Jest jeszcze coś..- na jej ustach pojawił się typowy ślizgoński uśmieszek.
-Tak, a niby co?
-Nie potrafisz złapać znicza.
-Ja? Wypraszam sobie, łapie każdego znicza.
-Z wyjątkiem tego, kiedy gracie z Gryffindorem.
- Co? Wypraszam sobie, pamiętasz w piątej klasie to MY zdobyliśmy puchar quiddicha.
-Ale i tak przegraliście z nami.
-Tym razem tak nie będzie- powiedział chłopak i weszli do swojego pokoju wspólnego.
-Jasne, wmawiaj sobie. O Rigel!- powiedziała do psa, który do niej podszedł.
-To może się założymy.
-W sumie dla czego nie- powiedziała i zaczęła głaskać psa za uchem, na początku bardzo jej brakowało Krzywołapa, ale Rigel powoli zastępował jego miejsce.
-Jeśli my wygramy to ty robisz to co ci każe- powiedział chłopak. Tym razem, był pewny wkładał w treningi całego siebie. Był kapitanem, i nie mógł pozwolić wygrać znowu, Gryffindorowi. Trenowali co drugi dzień. Czasami nie miał już siły, ale co się dziwić. Treningi, codzienne patrole, i do tego jeszcze planowanie z Granger włamań do pokoju nauczycieli, a on nauce, której było jeszcze więcej nie wspominajmy.
-A jeśli my to ty robisz co ja ci każe- dziewczyna wyciągnęła w jego stronę rękę.
-Wiesz że kibicujesz w ten sposób Potter'owi i Weasley'owi.- uścisnął jej rękę.
-Wiem, już chcę żeby się ten tydzień skończył. Jeszcze jutro te urodziny, mam nadzieje że się na nich pojawicie...
-My?- spytał zdziwiony chłopak, miał nadzieje, że tylko on i Diabeł będą mieli pojawić się na tych urodzinach.
-Tak, ty, Diabeł, Teo, Pansy, Adam i Charlotta.- Na wzmiankę o ostatniej dziewczynie się skrzywił, dziewczyna w stosunku do niego była bardzo uciążliwa, delikatnie mówiąc. Jakby tego było mało bardzo zaprzyjaźniała się z Davis i Greengers'ównymi.
-Nie, tylko nie oni- nie przepadał za rodzeństwem LaKatze, byli dziwni. Na ten ich francuski dziwny sposób.
-Też mi nie pasuje. Lekcje kończę o 16 a ty?
-Też, ale mam trening o 16.30.
-Nie możesz raz odpuścić? spytała z nadzieją dziewczyna. Przez to że chłopak trenował co drugi dzień, mieli duże opóźnienia w ich małym zadaniu.
-Nie, trening kończymy 18.30.- dziewczyna pokiwała głową.
-Ok, ja po lekcjach tutaj wszystko wysprzątam, i po chowam. Nie chce żeby ktokolwiek zobaczył nad czym pracujemy. Wiesz że nawet nasi nie mogą się o tym dowiedzieć.
-Powiedz im żeby byli gdzieś koło 20?
-Nie za późno?
-A co gryfiaki zawsze pewnie imprezę zaczynają o 18.
-Przemilczę twoją głupią wypowiedź, przekażesz reszcie co i jak?- spytała go.
-Przekaże.
-To chyba już wszystko. Dobranoc Draco. Pa słodziutki- pogłaskała ostatni raz psa i wyszła z pokoju.
Dziewczyna nawet nie przebierając się w piżamę rzuciła się na łóżko i od razu usnęła.
Chłopak natomiast usiadł na jednym z foteli i przywołał do siebie butelkę Ognistej i szklankę. Musi się jutro zerwać z eliksirów, na szczęście to pierwsze dwie lekcje i Snape na pewno go zrozumie jak powie mu o co chodzi. Już wiedział co chce kupić tej dziewczynie. Uśmiechnął się do siebie, gwizdnął na psa i poszedł do łazienki po szybkim prysznicu położył się, nastawił jeszcze zegarek i usnął.
Nie spał długo, nie minęło pięć godzin i budzik zaczął dzwonić oznajmiając że już szósta i już pora wstawać. Ubrał się w zwykły szary dres i biały podkoszulek, wziął smycz a Rigel wyszedł za nim. Draco, był jedynym uczniem w Hogwarcie, który posiadał psa. Albus, zgodził się na to wiedząc że chłopak jako Prefekt ma osobne dormitorium a przy tym chciał zdobyć przychylność chłopaka.
Wyszli na błonia, na których panowała lekka mgła. Było cicho jak zawszę o tej godzinie. Spuścił psa ze smyczy, a ten zaczął biegać. Jego Pan niewiele myśląc ruszył za nim. Bieg go odprężał a dodatkowo utrzymywał przy tym dobrą kondycję i przebywał z Riglem na polu. Gdy dobiegł do Zakazanego Lasu jego pies już tam na niego czkał.
Do Hogwartu wrócili kilka minut po siódmej, Draco wziął prysznic nie tak szybki jak wczoraj. Ubrał białą koszule a na to marynarkę, do tego czarne dopasowane spodnie. Pogłaskał psa za uchem i wyszedł. Myślał czy nie lepiej najpierw iść do ślizgonów i poinformować ich o wszystkim czy iść na śniadanie. Jednak tym razem głód wygrał i chłopak od razu skierował sie do Wielkiej Sali. Było kilka chwil przed ósmą, i w Wielkiej Sali nie było jeszcze wielu osób. Właściwie to było tylko kilka osób z Ravenclaw'u, którzy sie uczyli. Draco zjadł szybko jajecznice, jednego tosta wziął do reki a do drugiej dwa jabłka. Gdy wychodził z jadalni, zaczęło pojawiać sie coraz więcej osób. Nie zważając na szepty i spojrzenia, które mu towarzyszyły wyszedł i skierował sie do lochów.
-Potega Salazara! - powiedział a kamienna ściana ustąpiła i przed nim pojawił sie tak dobrze znany pokój wspólny. Skierował sie od razu w prawo, do dormiutoriów chłopców wiedział że jeszcze spali, na pewno Diabeł. Wszedł bez płukania, tak jak sądził Diabeł jeszcze spał, Teo siedział na łozku a Adama, który miał z nimi dormitorium był w łazience.
-O Draco, witaj. Co cię w nasze skromne progi sprowadza? - spytał Teo.
-Dziś Granger, ma urodziny- zaczął- Dumbledore, prosił ją, aby czkaj jak to było? Już wiem żeby przeciągnąć was to znaczy nas na ich stronę, krótko mówiąc.
-Smooku? To ty?- zapytał zasypany Diabeł.
-Macie być o 20. Przejście do nas jest za portretem czarownicy, która wiecznie poprawia włosy. Hasło to ogień i lód. Przekaz to tej dwójce, Pansy i Charlottcie.
-Czemu ty tego nie możesz zrobić?- spytał go.
-Ja mam kilka spraw do załatwienia. Nie będzie mnie na eliksirach.
-A co ze Snap'em?
-Sam to załatwie.
Nie czekając na odpowiedź przyjaciela, wyszedł jak najszybciej z lochów prosto do gabinetu profesora. Z pokoju wspólnego do jego gabinetu nie było daleko. Więc nie minęły dwie minuty a chłopak stał przed gabinetem nauczyciela i czekał aż otworzy.
-Draco, czego chcesz?
-Nie będę mówić o tym tutaj.- nie czekając na zaproszenie wszedł do gabinetu. - Granger ma dzisiaj urodziny...
-I co mam z tym zrobić, polecieć do niej z kwiatkami- kpił profesor.
- Nie, mowie tylko że mnie nie będzie na eliksirach dzisiaj. A teraz muszę iść- warknal i wyszedł.
Szedł szybko, był zły. Nikt nie potrafił go tak zdenerwować jak Snape i Weasley i ewntualnie Potter.
Hermiona, obudziła sie kilka minut po siódmej. Dzisiaj były jej 18 urodziny. Pierwszy raz w życiu, tak sie stresowała. Nie dość że nie lubiała być w centrum uwagi, to dodatkowo bała się że coś pójdzie nie tak. Że ktoś sie wygada i powie im jak jest. Nie pokazywała tego, ale sie bała. Bała sie ze cos stanie wszystkim jej najbliższym. Z ponurymi myślami udała sie pod prysznic. Ubrała czystą koszulę, zawiązała krawat i ubrała spódnice. Spojrzała na plan lekcji. Eliksiry, transmutacja, runy i numerologia. A to wszystko z uczniami Slytherinu i nie którymi uczniami Ravenclaw'u i Haffelpaf'u. Spakowała potrzebne książki i już miała opuszczać pokoj gdy usłyszała stukanie w szybę. Podeszła do okna otworzyła okno. Wleciała duża szara sowa. Usiadła dumnie na końcu biurka. Wyciągnęła w jej stronę nóżkę a dziewczynę. Miała przyczepiona małą paczuszke. Dziewczyna szybko odwiązała paczuszke a sowa odfruneła. Dziewczyna zaczęła najpierw czytać list a na jej ustach pojawił sie uśmiech.
Droga Hermiono!
Mam nadzieje że rok szkolny mija ci bardzo szybko a przy tym bardzo dobrze. Żywie również nadzieje że Draco nie daje ci sie we znaki i że sie dogadujecie. Przejdę do meritum wiem że masz dzisiaj urodziny i w związku z tym wraz z Lucjuszem chcielibyśmy życzyc ci wszystkiego najlepszego. Mamy dla ciebie taki mały upominek mam nadzieje ze ci sie spodoba. Widzimy sie na świetach.
Jeszcze raz wszystkiego najlepszego.
Narcyza Malfoy.
PS. Proszę przekaz Draconowi by sie do mnie odezwał.
Dziewczyna doszła do wniosku ze lepiej będzie jak odpisze kobiecie po powrocie z lekcji. Wzięła się za otwieranie pierwszego prezentu. Pudełko było całe zielone i obowiązane srebną wstążką. Delikatnie je rozwiązała. Podniosła wieko, a jej oczom ukazała sie stara księga. Jeszcze delikatniej podniosła okładkę a jej oczom ukazał się tytuł "Historia Hogwartu" wydanie pierwsze. Dla dziewczyny było to spełnienie marzeń. Odlożyła ją na biurko i cała w skowronkach pobiegła na śniadanie. Miała nadzieję że w miedzy czasie spotka Dracona i mu podziekuje mimo iz był to prezent od jego rodziców to ona wiedziała że on maczał w tym palce. Szybko weszła na śniadanie i jej wzrok od razu skierował sie ku stołowi Slytherinu. Nie było przy nim ani blond ślizgona ani reszty jego świty. Usiadła na swoim miejscu.
-Wszystkiego najlepszego Hermi- pisneła Ginny, i rzuciła się na szyje dziewczyny.
-Ginny, proszę wiesz że tego nie nawidzę.
-Hermiono, jak z dzisiejszym dniem?- spytał Harry.
-Malfoy się zgodził. Powiedział że nie może przepuścić takiej okazji jak będziemy pić ognistą.
-Dobrze Herm. A gdzie i o której mamy być.
-O 20, Ginny pamiętasz gdzie masz iść?
-Tak, będziemy punkt 20- powiedziała dziewczyna. Hermiona uśmiechneła się. Jak na razie wszystko szło idealnie. Jedyne co ją martwiło to brak jej współlokatora. Zazwyczaj mijali się, albo on przychodził kilka minut po niej.
-Hermiona, idziemy?- spytał Harry. Dziewczyna kiwnęła głową, szli we trójkę. Ona, Harry i Ron.
-Wszystkiego najlepszego Herm- przerwał panujące milczenie Ron.
-Dziękuje Ronaldzie.
-Hermiona, wiem że nie lubisz być w centrum zainteresowania, tak jak ja. I dla tego chciałem ci teraz złożyć życzenia. Wszystkiego najlepszego, kocham cię, pamiętaj- powiedział chłopak.
-Harry dziękuje i nie zapomnę- właśnie w tym momencie Hermiona wiedziała że czuje się źle jak nigdy. Właśnie tego jej brakowało po tej drugiej stronie.
-Malfoy, od razu się zgodził na to przyjęcie?- spytał chłopak.
-Nie, ale powiedziałam mu że dyrektor odwołał nam patrol i że sam zalecił integracje między domami.
-Uwierzył w to?
-A za kogo ty masz tą przebrzydłą fretkę?- spytał Harry.
-Tak- Hermiona puściła uwagę Rona mimo uszy- tylko nie możemy się zachowywać zbyt podejrzanie. Potraktujmy to jak wyzwanie... Musimy udawać ich przyjaciół...
-Dobrze że..
-Do klasy już! - warknął profesor.
Hermiona uśmiechnęła się do Harre'go i poszła na swoje miejsce do ostatniej ławki. Zabini z Emily, dziewczyna z Ravenclaw'u zajeli już swoje miejsce. Na zawansowane eliksiry chodziło 30 osób po osiem osób z każdego domu wyjątkiem był Huffelpaff gdzie było 6 dlatego eliksiry mieli razem.
-Diable, gdzie Draco?- spytała dziewczyna.
-Nie mam pojęcia. Miał coś załatwić i ma wrócić na transmutację.
-Dzięki.- powiedziała dziewczyna. Eliksiry minęły dziewczynie dzisiaj wyjątkowo pracowicie, musiała się dwoić i troić by eliksir jej i Dracona, który zaczęli robić początkiem tygodnia wyszedł.
Następną lekcją była transmutacja, Hermiona szła sama. Myślami były daleko, choć dotyczyły one bardziej przyziemnych spraw. A dokładniej sprawy Rona. Dziewczyna bała się nadal. Na samą myśl że mogłaby być z nim gdzieś sam na sam ją przerażała. Nadal miała okropne koszmary, ale starała się sama z nimi radzić. Nie chciała nikogo nimi przemęczać zwłaszcza Dracona. Hermiona, doszła pod sale. Dziwne było to że nigdzie nie mogła zobaczyć ani Harre'go ani Rona. Usiadła na parapecie na przeciwko niej stała Pansy z Teo, dziewczyna się do nich usmiechneła. Oni odwzajemnili ren gest. Minęło kilka minut i uczniowie weszli do sali. Transmutacja, była przedmiotem którego uczyli sie wszyscy uczniowie. Podobnie było z zaklęciami i obroną.
Hermiona samotnie powlokła sie do ostatniej ławki, a zaraz za nią pojawili się Harry z Ronem. Dziewczyna była lekko rozczarowana miała nadzieje że pojawi. Merlin ją wysłuchał. Gdy profesora miała już zamykać drzwi wszedł Draco. Na ustach dziewczyny pojawił sie uśmiech.
-Cześć Granger - powiedział chłopak.
-Czemu nie było cie na eliksirach?- zapytała chłopaka, który odpowiedział jej cichym śmiechem.
-Dowiesz się na dzisiejszej imprezie. A teraz nie gadaj.
Dziewczyna cicho prychneła, ale do końca lekcji się nie odzywała.
Reszta lekcji minęła jej nadzwyczaj szybko. Gdy o 16 skończyła lekcje szybko od razu pognała na obiad. Jeszcze szybciej zjadła obiad. I pognała do dormitorium, miała nadzieje że zdąży złapać swojego współlokatora. Tym razem Merlin jej nie wysłuchał. Na stole w pokoju leżały dwie biało-złoto róże. Obok elegancka kartka, dziewczyna już chciała podejść, gdy zaznaczyła nogą o skrzynkę i wylądowała na ziemi. Na ziemi leżały dwie skrzynki Ognistej. Dziewczyna podeszła do stolika i chwyciła kartkę i już po wstępie poznała litery.
♥♥♥
Jak na razie rozdział krótki. Część druga pojawi się w przeciągu tygodnia. Rozdział nie jest sprawdzony. Zapraszam was na drugi rozdział mojego opowiadania http://socolddramione.blogspot.com/
MadzikM
Subskrybuj:
Posty (Atom)